Podczas zawodów w Willingen, słoweńska drużyna skoczków narciarskich, w skład której wchodzili Ema Klinec, Timi Zajc, Nika Prevc i Anze Lanisek, miała szansę na wysokie miejsce. Jednak dyskwalifikacja Zajca za nieodpowiedni strój po skoku na 140,5 metra pozbawiła ich prowadzenia. Ostatecznie Słoweńcy zajęli piąte miejsce, a zwyciężyła Norwegia przed Austrią i Niemcami.
Zajc wyraził swoje niezadowolenie z decyzji jury, tłumacząc, że w pierwszej serii nie podciągnął wystarczająco stroju - to spowodowało brak jednego centymetra w rozkroku. - W drugiej serii wystąpiłem w tym samym stroju, ale tym razem wszystko było w porządku - powiedział Zajc dla "Val 202".
Słoweńska federacja narciarska złożyła oficjalny protest do FIS, podkreślając, że decyzje dotyczące kontroli sprzętu budzą wątpliwości co do przestrzegania jasnych i równych zasad. W ciągu dwóch tygodni zdyskwalifikowano trzech słoweńskich skoczków, co według federacji było nieuzasadnione.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak spał pod… gałęziami. "Tam się wyciszam"
Christian Kathol, główny kontroler sprzętu, zaprzeczył, jakoby istniały uprzedzenia wobec Słoweńców. - Nic nie mamy przeciwko Słowenii. Jako oficjalny przedstawiciel FIS nie faworyzuję żadnej drużyny - powiedział Kathol dla "TV Slovenija".
Słoweńska federacja planuje podjąć dalsze kroki prawne w przyszłym tygodniu, aby odpowiednio przedstawić sprawę wyższym organom odwoławczym. Zawodnicy i działacze są zdeterminowani, by walczyć o sprawiedliwość w tej sprawie.