Co to było za widowisko, co za fantastyczna promocja skoków narciarskich na świecie. Kolejny rewelacyjny konkurs Pucharu Świata. Podobno w Brazylii już podjęli decyzję o wybudowaniu skoczni. Gdzie tam skoczni, mamuta, aby można było latać po 300 metrów. Szejkowie za to właśnie szukają na pustyni miejsca na specjalne hale, w których będziemy organizowali zawody.
W ostatnich dniach, a może nawet dłużej, dość regularnie można było czytać opinie różnych dziennikarzy związanych ze skokami narciarskimi na temat zarządzania konkursami. Głównie odnosiło się to do wydarzeń w Zakopanem. Szczerze mówiąc, choć oczywiście całościowo się zgadzam, wydawało mi się, że w Polsce akurat tak tragicznie wcale nie było.
Potem włączyłem sobotnią rywalizację w Oberstdorfie. Pierwsze loty w sezonie. Co roku człowiek czeka właśnie na ten dzień. Nie ma przecież nic cudowniejszego w tej dyscyplinie niż popisy zawodników na mamutach. Oczywiście, niemiecki obiekt nie jest może najbardziej widowiskowy. Tutaj też nie uzyskuje się najdłuższych odległości, ale nadal można być tu świadkiem lotów powyżej 230 metrów. A to już jest coś.
ZOBACZ WIDEO: Tomasz Majewski stawia sprawę jasno. "Konfliktów jest więcej!"
Dlatego właśnie w całej pierwszej serii byliśmy świadkami aż.... ani jednej takiej próby. Jeśli się nie pomyliłem, zaledwie 17, słownie siedemnastu skoczków przekroczyło 200 metrów. Faktycznie, kapitalne zawody. Kapitalną decyzją było dwukrotne obniżenie belki startowej. Mistrzostwo świata! Dzięki temu zrozumiałem, co czuli wcześniej wspomniani dziennikarze. Tego po prostu nie dało się oglądać.
Ale po kolei. Obniżenie belki po bardzo dobrym locie Nakamury da się zrozumieć, choć można było spokojnie poczekać. Aczkolwiek dobrze, warunki się zmieniały, ktoś mógł dostać podmuch, który wprowadziłby go w niebezpieczeństwo. Później ponownie obniżamy belkę przed Prevcem. Domen to faktycznie kapitalny lotnik. I w rzeczywistości wylądował na 217. metrze, kończąc pierwszą serię na czwartej lokacie.
Tylko dlaczego już do końca na siłę trzymano się 21. stopnia? Przecież wszyscy dobrze wiemy, że chodziło o ochronę Słoweńca, aby ten nie zrobił sobie krzywdy zbyt dalekim lotem. Szkoda, że później na starcie było jeszcze 25 zawodników i spora część z nich spadała praktycznie w to samo miejsce, mniej więcej w okolicach punktu konstrukcyjnego (200 metrów - dop.red). Obniżyć belkę jest łatwo, ale podwyższyć już nie.
To jest po prostu dramat. Osoby zarządzające Pucharem Świata zabijają powoli tę dyscyplinę. Nie będę ukrywał, nawet nie obejrzałem w pierwszej serii prób czołowej dziesiątki klasyfikacji generalnej. Wolałem zająć się czymś innym. I tak naprawdę niczego nie straciłem. Obecnie często podczas konkursów trzeba walczyć, żeby nie zasnąć.
Pewnie, że wpływają na to również wyniki Polaków. Biało-Czerwoni nie osiągają sukcesów, przez co nasz poziom emocji jest niższy, ale może właśnie dzięki temu nie mamy zakłamanego spojrzenia na skoki narciarskie. Może teraz uświadamiamy sobie, że ta dyscyplina faktycznie nie jest aż tak interesująca. A co tam, ona po prostu staje się nudna.
Doskonale wiem, że jury musi dbać o zdrowie skoczków. Ja też nie chcę, aby zawodnicy kończyli konkursy z kontuzjami. Jestem świadomy, że praca osób odpowiedzialnych za zawody nie jest łatwa. Tylko przestańmy tak bardzo skręcać w stronę zbyt dużego bezpieczeństwa. Zabrzmi to brutalnie, ale skoki narciarskie są sportem ekstremalnym. Każdy z tych bohaterów ryzykuje nie tylko swoim zdrowiem, ale nawet życiem. Taka jest prawda.
Na szczęście technika oraz sprzęt są na takim poziomie, że nie oglądamy już tak wielu groźnych sytuacji. To się chwali i za to należą się brawa wszystkim, którzy się do tego przyczynili. Niestety, ale zarządzający skokami narciarskimi słow "safety" wzięli do siebie za bardzo. Szkoda, bo w ten sposób odpychamy kolejne osoby od dyscypliny. A potem zdziwienie, że na wielu obiektach na trybunach mamy pustki.
Tak, druga seria była już ciekawsza. Nadal nie były to loty, które spowodowałoby opadnięcie naszych szczęk na podłogę, ale faktycznie oglądało się to już trochę lepiej. Szkoda tylko, że wszystkie emocje zostały zabite kilkadziesiąt minut wcześniej. To tak, jakbyśmy cały dzień jedli potrawy, których nie cierpimy, a na końcu otrzymali kostkę ulubionej czekolady. Niby fajnie, jest jakaś nagroda, tylko czy to by nas całkowicie usatysfakcjonowało?
O rezultacie Polaków nawet nie ma sensu wspominać. Aleksander Zniszczoł znów pokazał, że jest przeciętnym skoczkiem przy tylnym wietrze, szczególnie w obecnej dyspozycji. Kamil Stoch dalej jest daleki od dobrej formy, a Paweł Wąsek nadal nie radzi sobie na mamutach. Tylko Piotr Żyła dał nam odrobinę radości. Raz w tym sezonie uwierzyłem w drobny postęp Biało-Czerwonych, ale żałuję tego. Już wiem, że się pomyliłem. Jesteśmy w tym samym miejscu, co w grudniu.
Program PŚ w Oberstdorfie:
Niedziela, 26.01.2025
14:15 - Kwalifikacje
16:00 - Pierwsza seria konkursowa
Relacje tekstowe "na żywo" ze wszystkich serii przeprowadzi portal WP SportoweFakty
Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty