W ostatnim konkursie 73. Turnieju Czterech Skoczni w Bischofshofen wzięło udział czterech Polaków. Na liście startowej znaleźli się Paweł Wąsek, Dawid Kubacki, Aleksander Zniszczoł i Piotr Żyła. Emocje rosły, gdy Zniszczoł i Żyła mieli zmierzyć się w systemie KO, jednak niespodziewany incydent zakłócił przebieg zawodów. Na zeskok spadł dron, co zmusiło organizatorów do przerwania rywalizacji.
Jak informował Dominik Formela z portalu Skijumping.pl, przed próbami polskich skoczków "z zeskoku podniesiono właśnie drona". Kacper Merk z Eurosportu dodał, że przerwa trwała kilka minut, zanim sytuacja została opanowana. Zdjęcia zdarzenia opublikowano w mediach społecznościowych, co wzbudziło dodatkowe kontrowersje i pytania o bezpieczeństwo zawodników.
Przerwa przed skokiem Piotra Żyły wywołała falę krytyki w kierunku międzynarodowej federacji. Michał Chmielewski z TVP Sport zwrócił uwagę na brak przedskoczków w czasie pauzy, co mogło wpłynąć na stan torów.
ZOBACZ WIDEO: Dostał na serwetce adres. Pojechał na Targówek i szok. "Był prawidłowy"
"Oczywiście, Żyla skoczył fatalnie. Ale przed jego skokiem trzy minuty przerwy, bo spadł dron. Ani jednego przedskoczka w tym czasie, tory tępieją. Tu też - brawo FIS. W ogóle nie było o tym mowione sto razy" - pisał wzburzony dziennikarz na platformie X.
Żyła, mimo trudnych okoliczności i braku szans na występ w drugiej serii, został wezwany do kontroli po swoim skoku. "Brawo FIS. Ekstra pomysł" - komentował ironicznie Chmielewski, sugerując nierówne traktowanie zawodników.
Poniedziałkowy konkurs indywidualny w Bischofshofen wygrał Daniel Tschofenig. Piotr Żyła zakończył z kolei zawody na trzeciej lokacie od końca, czyli na 48. miejscu, które przyniósł mu skok na ledwie 121 m.