Potrzebny stanowczy ruch Małysza. To on mógłby zastąpić Thurnbichlera [OPINIA]

PAP / Grzegorz Momot / Od lewej: Thomas Thurnbichler i Adam Małysz
PAP / Grzegorz Momot / Od lewej: Thomas Thurnbichler i Adam Małysz

Polska kadra jest w rozsypce. Thomas Thurnbichler stracił już panowanie nad tym zespołem. Potrzebne są stanowcze działania związku. Nie ma na co czekać.

Jeśli ktoś myślał, że w Nowy Rok polscy reprezentanci wskoczą w lepszej formie, to srogo się rozczarował już po kilku minutach konkursu w Garmisch-Partenkirchen. Aleksander Zniszczoł, który brylował na treningach, gdy przyszło do prawdziwej rywalizacji, nagle zapomniał jak się skacze.

W ogóle nie jestem tym zdziwiony. Ten sezon przyzwyczaił już, że oprócz Pawła Wąska, żaden z polskich skoczków nie ma ustabilizowanej formy. Nie są pewni tego, co robią. Jeszcze w treningach, gdy nie ma presji, potrafią skoczyć - jak chociażby Zniszczoł w Ga-Pa.

Prawdziwa weryfikacja przychodzi jednak w konkursie - wtedy zaczynają czegoś szukać, próbują zrobić więcej, niż aktualnie potrafią, a to przynosi odwrotny od zamierzonego skutek.

Polacy miotają się, bo nie ma jednej, spójnej wizji trenerów na skok. Mówią o tym coraz głośniej zawodnicy, chociażby Aleksander Zniszczoł w Oberstdorfie (więcej TUTAJ).

ZOBACZ WIDEO: Dramatyczny czas w życiu Pawła Nastuli. "Ciągle czuję jej obecność"

Aktów wotum nieufności wobec trenera jest jednak więcej i pojawiają się coraz częściej. Już przed sezonem Dawid Kubacki mówił nam, że "ufa Thurnbichlerowi, ale kontroluje jego metody pracy". Teraz, gdy jest w sportowej rozsypce i nie kwalifikuje się do zawodów albo zajmuje w konkursie jedno z ostatnich miejsc (45. w Ga-Pa), poszedł o krok dalej.

Po sylwestrowych kwalifikacjach, w wywiadzie dla Eurosportu, Kubacki stwierdził, że wszystko zaczęło się u niego sypać dwa i pół roku temu. To okres, gdy... kadra zaczęła współpracować z Thurnbichlerem. Te słowa mogą Austriaka zaboleć tym bardziej, że przecież w pierwszych miesiącach współpracy Kubacki potrafił latać daleko.

Skoro Kubacki mówi jednak o tym, że wszystko zaczęło się sypać już dwa i pół rok temu, to albo pomylił się w obliczeniach, albo nie ma już żadnego zaufania do trenera i nie martwi się tym, że wbija kolejne szpilki w głównego szkoleniowca.

Moim zdaniem Thomas Thurnbichler nie ma w tym momencie autorytetu u większości swoich podopiecznych. Z przerażeniem słuchałem, co po wtorkowych kwalifikacjach mówił też Piotr Żyła, który w wywiadzie dla Eurosportu przyznał się, że zaspał... na eliminacje w Engelbergu. Kwalifikacje rozegrano wtedy o nietypowej porze, 9:15, a Żyła ujawnił, że obudził się o 8:52.

Chciałbym zatem przede wszystkim wiedzieć, jak to się stało, że kadra pojechała na skocznię bez Żyły? Naprawdę nikt nie widział, że nie ma go na skoczni. Kolejna sprawa, dlaczego Thurnbichler pozwolił w ogóle Żyle, by mówił o tym otwarcie w wywiadzie? Przecież takie słowa to oczywisty dowód na to, że nie ma autorytetu. Zawodnicy traktują go bardziej jako kolegę, a nie jako głównego trenera.

Za Stefana Horngachera, który prowadził kadrę twardą ręką, taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia. Żyła nie odważyłby się o tym powiedzieć przed kamerami. Obecnie zawodnicy mówią dziennikarzom, co chcą, nie licząc się w ogóle z trenerem. To znak, że w reprezentacji jest chaos, a Thurnbichler - o czym pisałem już po Oberstdorfie - nie panuje nad tą sytuacją.

Nie mam też złudzeń, że nagle się to zmieni o 180 stopni. Przez ponad rok młody Austriak nie wyprowadził kadry z kryzysu i nie zrobi tego w najbliższych tygodniach. Nie zrobi tego, bo - moim zdaniem - zawodnicy mu nie ufają i nie ma u nich autorytetu. Jedynym nieźle skaczącym Wąskiem Thurnbichler nie zbuduje pewności siebie całej kadry.

Dlatego prezes PZN nie powinien się bać mocnych decyzji w trakcie sezonu. W skokach to rzadkość, żeby zmieniać trenera przed zakończeniem rywalizacji w Planicy, ale sytuacja wymaga, by pójść pod prąd. Nie ma przypadku, że kolejne konkursy kończą się blamażem Polaków, z wyjątkiem Wąska. 26-latek nie skacze jednak tak spektakularnie, by tylko jego wyniki mogły obronić Thurnbichlera.

Zmiana trenera mogłaby tej kadrze pomóc. Potrzebny byłby jednak szkoleniowiec, który ma autorytet i doświadczenie we wprowadzaniu szybkich zmian. Daleko szukać nie musimy. Dyrektorem sportowym związku jest przecież Alexander Stoeckl, wybitny trener, który z norweską kadrą osiągnął wiele sukcesów. Na swoim obecnie stanowisku się jednak marnuje.

Co prawda Adam Małysz mówił nam, że sam Stoeckl nie chciał dalej pracować jako szkoleniowiec. Polska kadra jest jednak w potrzebie, czeka na radykalny ruch, bo nie może pozwolić sobie na drugi z rzędu cały stracony sezon. Małysz powinien zatem raz jeszcze usiąść do stołu ze Stoecklem i poprosić go, by przejął awaryjnie kadrę. To w tej chwili jedyny wolny szkoleniowiec na świecie, który miałby autorytet u polskich skoczków, zwłaszcza Kubackiego i Żyły. A tego właśnie najbardziej brakuje w kadrze Thomasa Thurnbichlera.

Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (76)
avatar
ON1111111111
23 h temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zmiana trenera nic nie da jak skaczą emeryci !!!!!
Trzeba postawić na młodzież, i cierpliwie czekać !!!!! 
avatar
Iwona Janczak
2.01.2025
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Nasi skoczkowie jak widać potrzebują twardej ręki a nie przyjacielskich stosunków. Musimy bardziej postawić na młodzież nawet kosztem nieudanych konkursów , młodzi powinni się oskakać na dużyc Czytaj całość
avatar
Jurek Jurek
2.01.2025
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
Dobry skoczek nie musi być dobrym dyrektorem sam powinien już dawno podać się do dymisji 
avatar
Nick567
2.01.2025
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
Myślę że Maciej Kot jest tej kadrze potrzebny 
avatar
ZFio
2.01.2025
Zgłoś do moderacji
8
3
Odpowiedz
Przede wszystkim wywalić na zbita twarz nieroba pseudoprezesa i celebrytę małąmysz, który rozwali w PZN wszystkie dyscypliny