Małysz nagle zaczął płakać. "Był tak biedny, aż było mi go żal"

Getty Images / GASPA/ullstein bild / Adam Małysz na Turnieju Czterech Skoczni w sezonie 2000/2001
Getty Images / GASPA/ullstein bild / Adam Małysz na Turnieju Czterech Skoczni w sezonie 2000/2001

Czas na kolejną edycję Turnieju Czterech Skoczni. Polscy kibice mają piękne wspomnienia z tej imprezy, a wszystko zaczęło się od triumfu Adama Małysza. - Chciał jak najszybciej uciec z tego studia - mówi Apoloniusz Tajner w "Super Expressie".

Aktualnie Adam Małysz świetnie prezentuje się przed kamerami. Po karierze skoczka narciarskiego pracował jako ekspert w Eurosporcie czy TVP. Ostatnio sprawdzał się w roli dziennikarza w programie "Dzień Dobry TVN".  Do tego z powodzeniem pracuje w Polskim Związku Narciarskim, którego jest prezesem od 2022 roku.

W przeszłości Małysz nie prezentował się jednak tak korzystnie w TV. Szczególnie po jego niespodziewanym sukcesie w Turnieju Czterech Skoczni w sezonie 2000/2001. Polak do zawodów przystępował jako 26. zawodnik Pucharu Świata, by już na początku stycznia zajmować... trzecią pozycję.

Małysz w pierwszym konkursie zajął czwarte miejsce, w kolejnym był na trzeciej lokacie, a ostatnie dwa wygrywał z olbrzymią przewagą nad rywalami. Ostatecznie sprawił wielką niespodziankę. Jako pierwszy Polak wygrał Turniej Czterech Skoczni, a nad Wisłą rozpoczęła się prawdziwa "Małyszomania".

ZOBACZ WIDEO: Dramatyczny czas w życiu Pawła Nastuli. "Ciągle czuję jej obecność"

Sam skoczek nie spodziewał się, że od tego momentu jego życie całkowicie się zmieni. - Gdy redaktor Miklas przeprowadzał wywiad po TCS, to łzy Adamowi leciały. Popłakiwał, leciała mu głowa w dół. Był tak wzruszony, że chciał jak najszybciej uciec z tego studia. Widziałem jak się męczył, przytuliłem go. Był tak biedny, aż było mi go żal - przypomniał ówczesny trener Apoloniusz Tajner w rozmowie z "Super Expressem".

Okazuje się, że na początku turnieju było jedynie pięciu dziennikarzy z Polski, a przed ostatnim konkursem w Bischofshofen zjawiło się ich już 80. - Trzeba było się teraz zmierzyć ze skutkami tego sukcesu. Nagle znał go każdy Polak i nie mógł już pójść do sklepu. Musiał kogoś wysyłać na zakupy - dodał Tajner.

Komentarze (0)