W sobotę w Oberstdorfie, od treningów i kwalifikacji, rozpocznie się 73. Turniej Czterech Skoczni. Tak samo jak podczas tradycyjnych konkursów Pucharu Świata w skokach, za przeprowadzenie zawodów odpowiadać będzie przede wszystkim Borek Sedlak.
Po zakończeniu kariery skoczka narciarskiego Czech przyjął propozycję od FIS i na stanowisku asystenta dyrektora Pucharu Świata zastąpił słynnego Mirana Tepesa. W teorii Sedlak jest "tylko" asystentem szefa cyklu Sandro Pertile. W praktyce pełni ważniejszą rolę od Włocha.
To właśnie Sedlak włącza zielone światło skoczkom podczas konkursów, po którym zawodnik ma 10 sekund na wystartowanie z belki startowej. Tym samym, gdy Czech puści któregoś ze skoczków w mniej korzystnych warunkach, to właśnie na niego spada największa krytyka.
ZOBACZ WIDEO: Wygrali w derbach i się zaczęło. Nagranie hitem internetu
Sedlak wielokrotnie, podobnie jak wcześniej Miran Tepes, był krytykowany przez polskich kibiców. Często ta krytyka przybierała aż formy hejtu.
Zwłaszcza w latach dominacji na światowych skoczniach Kamila Stocha, Dawida Kubackiego czy Piotra Żyły polscy kibice nie mogli pogodzić się z faktem, że w niektórych konkursach Polacy skakali w gorszych warunkach niż Niemcy, Austriacy czy Norwegowie. Swoją frustrację wylewali później w sieci właśnie na Sedlaku.
- Polscy kibice są jednymi z najlepszych na świecie w tej dyscyplinie. Czasami zbyt emocjonalnie reagują jednak na warunki, w jakich skakali ich ulubieńcy. Ich reakcje to jednak część tego sportu i także część mojej pracy - tak krytykę pod swoim adresem skomentował dla WP SportoweFakty Sedlak.
- Chcę podkreślić jedno: każdego skoczka traktuję tak samo, nie ma dla mnie znaczenia, czy na belce startowej siedzi pierwszy zawodnik na liście startowej, czy lider Pucharu Świata. Włączam zielone światło tylko wtedy, gdy warunki wietrzne mieszczą się w korytarzu.
- Zdaję sobie sprawę, że polscy kibice chcieliby, żeby ich skoczkowie skakali przy najkorzystniejszych warunkach. Dla mnie i dla całego jury najważniejsze jest jednak zapewnienie sprawiedliwych warunków dla wszystkich skoczków, bez znaczenia jakie mają nazwisko i z jakiego są kraju - dodał Czech.
Są gorsze dni, ale nie żałuje
Sedlak zastąpił Tepesa w 2016 roku. Tym samym to już dla niego ósmy sezon w roli asystenta dyrektora Pucharu Świata. Czy były skoczek nie żałuje, że zgodził się na propozycję od FIS?
- Jako sportowiec byłem skupiony tylko na sobie: na swoich skokach i warunkach, w jakich skakałem. Teraz muszę zadbać o wszystkich zawodników i są takie dni - kiedy warunki są zmienne - że nie jest to łatwe zadanie. Nie żałuję jednak, że podjąłem się takiej pracy. Oczywiście są dni, że wolałbym robić coś innego, np. pracować w domu, ale w każdej pracy zdarzają się przecież lepsze i gorsze dni - zapewnił 43-latek.
Z uznaniem o Polakach
Drugi sezon z rzędu presja ze strony polskich kibiców na Czecha jest mniejsza, bowiem Biało-Czerwoni nie odgrywają pierwszoplanowych ról. Przed rozpoczęciem 73. Turnieju Czterech Skoczni wśród faworytów nie są wymieniani Stoch, Kubacki czy Żyła, którzy jeszcze kilka sezonów temu dominowali w niemiecko-austriackim turnieju.
- Mam ogromny szacunek do tej trójki. Są wybitnymi sportowcami i mają niesamowity charakter. Życzę im, by wrócili na najwyższy poziom i walczyli o podium w Pucharze Świata - podkreślił Sedlak.
- Warto jednak obserwować Aleksandra Zniszczoła. Ma ogromny potencjał i prędzej czy później stanie się liderem polskich skoków. Brakuje wam, by juniorzy zaczęli odgrywać ważną rolę w Pucharze Świata. Wierzę, że tak się stanie, bo to ważne dla waszych kibiców i całej przyszłości skoków narciarskich - dodał.
Początek sobotnich kwalifikacji w Oberstdorfie o 16:30. Dzień później, o tej samej porze, rozpocznie się pierwszy konkurs 73. Turnieju Czterech Skoczni.
Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty