Historia polskich skoków narciarskich ma kilka pięknych i bardzo niespodziewanych momentów. Jednym z nich było zwycięstwo Jana Ziobro w zawodach w Engelbergu w grudniu 2013 roku. Było to jedyne podium w karierze tego zawodnika.
33-latek ma w dorobku występy na igrzyskach olimpijskich i mistrzostwach świata. W 2015 roku był częścią drużyny, która w Falun wywalczyła brązowy medal. Trzy lata później dość niespodziewanie postanowił zawiesić sportową karierę i od tej pory nie pojawił się na skoczni.
Okazuje się, że ostatnio postanowił zrobić wyjątek. Ziobro w wywiadzie dla TVP Sport zdradził, że niedawno ponownie założył narty. - Trzy miesiące szykowałem się do tego, aby nie zrobić sobie krzywdy. Najpierw poszedłem na K64, potem na K95. Skakałem do reklamy mebli. Spot nagrywaliśmy we Frenstacie, akurat zamykali tam sezon igelitowy. No a ja na śnieg to się nie wybieram, bo się boję - zdradził były skoczek.
ZOBACZ WIDEO: Afera w polskiej kadrze. Trener z zawodniczką do dziś nie porozmawiali
- Najgorszy był pierwszy... w sumie pierwszych 20 skoków. Walka o przetrwanie. Zero czucia. Trudno to z czymś porównać. Na rozbiegu myślałem: co będzie jak wyjdę z progu? W locie głowa wie, co robić, ale ciało już niekoniecznie. Nie jest prosto przyjść i skoczyć z marszu - dodał Ziobro.
33-latek przyznał, że na potrzeby tego przedsięwzięcia kombinezon "pod dzisiejsze czasy" przygotował mu inny były reprezentant Polski Stefan Hula. Efekt treningów przeszedł jego najśmielsze oczekiwania. - Pierwszy skok na K95 w Zakopanem był zdumiewający. Skoczyłem w okolice czerwonej linii - skwitował.
Ziobro zaznaczył jednak, że nie zamierza wznawiać sportowej kariery, choć otrzymał taką propozycję. W dalszym ciągu ma jednak styczność ze światem skoków. Wszystko za sprawą córek Vivienne i Soni, które zdecydowały się pójść w ślady taty.