Nie brakowało obaw o przygotowanie i odpowiednie naśnieżenie skoczni narciarskiej im. Adama Małysza (HS 134) w Wiśle. Ostatecznie jednak organizatorzy stanęli na wysokości zadania. W miniony weekend na wiślańskim obiekcie odbyły się dwa konkursy Pucharu Świata.
W tym niedzielnym punktowało aż sześciu Polaków (najlepszy z nich Paweł Wąsek był 11.). Wydaje się, że po słabym początku sezonu coś w końcu drgnęło, ale przed kolejnymi zawodami - Pucharu Świata w Titisee-Neustadt oraz Pucharu Kontynentalnego w Ruce - złe wieści przekazał, w rozmowie z "Przeglądem Sportowym", prezes PZN Adam Małysz.
Okazuje się, że Biało-Czerwoni nie mogą obecnie trenować ani na skoczni w Wiśle, ani na obiekcie w Zakopanem. W Wiśle nie ma wyciągu, choć jeszcze w niedzielę - podczas zawodów PŚ - działał.
ZOBACZ WIDEO: Polska mistrzyni wyznała, że choruje. "Byłam pod ścianą"
- Był, ale nie ma, jest zamknięty. Mają przyjechać zrobić przegląd. Nieczynne więc na cztery dni - wyjaśnił prezes PZN. Centralny Ośrodek Sportu nie ustalił terminu przeglądu ze związkiem, co dodatkowo komplikuje sytuację.
W Zakopanem sytuacja również nie jest lepsza. Mimo mrozów i otwartych wyciągów, skocznia nie jest gotowa do użytku. Małysz tłumaczy, że pęknięta rura uniemożliwia naśnieżanie obiektu. - To wszystko jest zawsze trochę irytujące - przyznaje były skoczek, czterokrotny mistrz świata, w rozmowie z "PS".
W tej sytuacji polskim skoczkom pozostały treningi na siłowni. W czwartek wyruszą na zawody do Niemiec i Finlandii. Małysz podkreśla, że najważniejsze, by obie skocznie były od przyszłego tygodnia dostępne dla wszystkich.