Polacy wyczyniali cuda. Rywale tylko się przyglądali

YouTube / Od lewej: Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Maciej Kot w Lillehammer w 2016 roku
YouTube / Od lewej: Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Maciej Kot w Lillehammer w 2016 roku

Osiem lat temu w Lillehammer niezwykle emocjonującą walkę o zwycięstwo stoczyli Kamil Stoch oraz... Maciej Kot. Przypomnijmy sobie tamte zawody.

Rozpoczął się nowy sezon Pucharu Świata w skokach. Polacy? Na razie bez rewelacji. W mikście zajęli 7. miejsce, a dzień później - w pierwszym konkursie indywidualnym - najlepszy z naszych reprezentantów Paweł Wąsek był 14.

Fanom marzy się powtórka scenariusza z 2016 roku, gdy Polacy robili na norweskiej skoczni, co chcieli. Był to pierwszy sezon, gdy to Stefan Horngacher prowadził polską kadrę. Po nieudanym poprzednim sezonie oraz odejściu Łukasza Kruczka, Austriak wniósł do zespołu nową energię. Jego metody błyskawicznie okazały się skuteczne, a polscy skoczkowie zaczęli odgrywać kluczowe role w Pucharze Świata.

Podczas konkursu w Lillehammer reprezentanci Polski zorganizowali niemal mistrzostwa kraju. O triumf walczyło dwóch naszych zawodników. Po pierwszej serii wydawało się, że Kamil Stoch  jest na prostej drodze do wygranej.

ZOBACZ WIDEO: "Nie takie nazwiska przegrywają". Kibice bronią selekcjonera Probierza

Jednak w finałowej serii piąty na półmetku Maciej Kot zaatakował. Wykonał świetny skok, objął prowadzenie, a ostatecznie przegrał z Stochem zaledwie o 0,6 punktu. To było niezwykle wyrównane starcie.

Sezon ten okazał się najlepszym w karierze Macieja Kota. Rozpoczął go z impetem i utrzymał formę do końca, zajmując 5. miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

Właśnie w Lillehammer po raz pierwszy stanął na podium. Później dołożył jeszcze zwycięstwa w Sapporo oraz Pjongczangu, a na MŚ w Lahti był jednym z bohaterów polskiej drużyny, która triumfowała w konkursie zespołowym.

Eksperci byli zgodni, że kariera Kota dopiero nabiera tempa i przyszłe sezony mogą przynieść jeszcze większe sukcesy. Sytuacja zmieniła się jednak diametralnie. Już kolejny sezon pod wodzą Horngachera nie przyniósł mu takich sukcesów. Choć zdobył jeszcze z zespołem brązowy medal igrzysk olimpijskich, to indywidualnie nie osiągał już podobnych wyników.

Problemy techniczne zaczęły się nasilać w kolejnych latach. Po wyjściu z progu jego sylwetka była niestabilna, co skutkowało utratą odległości. Ani Horngacher, ani później Michal Doleżal, nie znaleźli skutecznego sposobu na poprawę tej sytuacji. Wyniki Kota drastycznie się pogorszyły. Miewał problemy z kwalifikacją do pierwszych serii konkursów i stracił miejsce w głównej kadrze.

Na początek tego sezonu Maciej Kot znalazł się w piątce, którą Thomas Thurnbichler zabrał do Lillehammer. Na razie jednak mistrz świata nie zachwyca formą. W sobotę ledwo awansował do konkursu, a później zmagania zakończył już po pierwszej serii. Okazja do poprawy już w niedzielę. Początek konkursu zaplanowano na 16:00.

Komentarze (2)
avatar
aamebaa
24.11.2024
Zgłoś do moderacji
19
0
Odpowiedz
TA.... 8 lat temu byłem piękny młody i bogaty... DEKARZ na dachy pogonić i rozwalić ten BETON w PZN!!!!!!!
Kolesiostwo ale kasa się zgadza!!!!
Co robi Maciuś KOT w kadrze?!!!!!!! Ma jakieś haki
Czytaj całość
avatar
XXX......
24.11.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dobrze napisane ,to było 8 lat temu i już się szybko nie powtórzy niby zawodnicy ci sami ale o 8 lat starsi a następców jak nie było tak i nie ma