"Jedna z największych sensacji w historii". To wyróżnia 19-letniego mistrza Polski

PAP / Na zdjęciu: Klemens Joniak
PAP / Na zdjęciu: Klemens Joniak

Klemens Joniak to najnowszy mistrz Polski w skokach narciarskich. 19-latek pokonał Dawida Kubackiego czy Piotra Żyłę. Teraz przed nim jednak długa droga na szczyt. - Przestrzegałbym przed robieniem z niego gwiazdy - mówi trener Kazimierz Długopolski.

Prawdziwą niespodzianką zakończyły się Letnie Mistrzostwa Polski 2024 roku w Zakopanem w skokach narciarskich. Po złoty medal sięgnął nieznany szerszej publiczności Klemens Joniak, który wręcz znokautował Pawła Wąska, Dawida Kubackiego i pozostałych 85 uczestników krajowego czempionatu.

19-latek już po pierwszej serii posiadał dwa i pół punktu przewagi, dzięki skokowi na 104. metr. W finale wylądował 150 centymetrów bliżej, ale jego różnica pomiędzy następną lokatą powiększyła się do ośmiu i pół "oczka" (więcej TUTAJ).

To wyróżnia mistrza Polski

- Zgadzam się z tym, że to jedna z największych sensacji w historii mistrzostw Polski - mówi nam Kazimierz Długopolski, wieloletni trener skoków narciarskich. Jednocześnie przyznaje, że jest pod wrażeniem tego, co Joniak zrobił w drugiej serii.

- Wytrzymał psychicznie i zajął pierwsze miejsce. Bałem się, czy mu się to uda. Tacy młodzi zawodnicy nie zawsze są na tyle odporni, aby z zimną krwią oddawać trzeci dobry skok danego dnia. A on się zachował jak stary wyjadacz - zwraca z kolei uwagę Rafał Kot, wiceprezes Tatrzańskiego Związku Narciarskiego.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie "Trening mięśni brzucha… i twarzy". Dziennikarka Polsatu znów pokazała moc

Długopolski wskazuje, że urodzony w 2005 roku zawodnik jest bardzo bojowy w locie, czym może imponować. Potrafi walczyć w powietrzu o odległość obojętnie, czy leci blisko, czy daleko. Zawsze jest aktywny oraz agresywny.

- To jedna z wyróżniających się cech. W tej chwili skoki narciarskie idą w tę agresję. Trzeba jak najszybciej dostać się nad narty, przelecieć nad bulą, a potem szukać czegoś, aby wykorzystać dobry wiatr - tłumaczy Kot.

"Przestrzegałbym przed robieniem z niego gwiazdy"

19-latek nie jest postacią zupełnie anonimową. O swoim dużym potencjale dał znać już jakiś czas temu. W lipcu 2021 roki zadebiutował w FIS Cupie, plasując się dwukrotnie w drugiej dziesiątce. Kilkanaście dni później po raz pierwszy wystąpił w Letnim Pucharze Kontynentalnym i dwa razy zapunktował. W 2023 roku wywalczył srebrny medal na zimowym olimpijskim festiwalu młodzieży Europy. W swoim dorobku posiada też dwa krążki mistrzostw świata juniorów w konkursach drużynowych.

Mimo wszystko ostatnie dwa lata nie może zaliczyć do bardzo udanych. Przede wszystkim nie rozwijał się tak, jak pewnie spora część osób by oczekiwała. W poprzednim sezonie zimowym zdobył zaledwie cztery punkty Pucharu Kontynentalnego. W FIS Cupie także nie błyszczał. Aktualne "lato" do 18 października również było bardzo słabe.

- Już kilka lat temu pokazywał swoje umiejętności. W 2021 roku był w czołowej dziesiątce letnich mistrzostw Polski. Aczkolwiek te ostatnie dwa lata nie były dla niego najlepsze. Takich chłopaków mamy kilku. Nie jest odosobnionym przypadkiem. Przestrzegałbym przed robieniem z niego gwiazdy. Obecnie to jeden wyskok. Oby utrzymał dobrą formę. Znam go od dziecka, jest bardzo w porządku chłopakiem - komentuje Długopolski.

W Polsce na wszystko przychodzi czas

Nasz drugi rozmówca podkreśla za to, że wygrywając czempionat w naszym kraju, trzeba posiadać potencjał. Co więcej, nie można powiedzieć, że to się stało przez przypadek, ponieważ wiatr zawiał. Cały konkurs był sprawiedliwy, a Joniak udowodnił, że w tym momencie skacze bardzo dobrze.

Bez wątpienia jednakże nie wolno już oczekiwać powoływania go na zawody Pucharu Świata czy włączania do głównej kadry. Na wszystko przyjdzie czas. Do konkursu indywidualnego w Lillehammer jeszcze ponad miesiąc (23.11.2024 - dop.red.). W tym czasie odbędą się treningi oraz sprawdziany, w których 19-latek będzie mógł się wykazać.

- Jeżeli utrzyma wysoką formę, na pewno nikt go nie pominie, na początek w składzie na Puchar Kontynentalny, a potem Puchar Świata. Jemu jeszcze brakuje obycia z wielkimi zawodami. Tam będą niższe belki, większe obiekty i tym podobne. W Polsce niestety wszystko musi iść małymi krokami, ale cały czas do przodu - podsumowuje Rafał Kot.

Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty