Zniszczoł ratował honor Polaków. Wielka sensacja w Lahti

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski /  Na zdjęciu: Aleksander Zniszczoł
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Aleksander Zniszczoł

O piątkowym występie w Lahti kibice polskich skoczków będą chcieli szybko zapomnieć. Honoru Biało-Czerwonych bronił jedynie Aleksander Zniszczoł, który wrócił do pierwszej dziesiątki. Już w pierwszej serii odpadł lider "generalki" Stefan Kraft.

Polacy bez większych kłopotów przeszli przez kwalifikacje do konkursu w Lahti i wydawało się, że przynajmniej trójka walczyć będzie o punkty Pucharu Świata. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna - zresztą nie tylko dla Biało-Czerwonych.

Jako pierwszy spośród Polaków na belce usiadł powracający do Pucharu Świata Maciej Kot. W dobrych warunkach skoczył nieźle (119 metrów), ale i tak wydawało się, że będzie to zbyt mało, aby myśleć o awansie do finału. Tak też się stało. Cztery metry bliżej przy jeszcze większym odjęciu za wiatr uzyskał Paweł Wąsek i nie pokazał żadnego progresu po kilkunastodniowej przerwie w rywalizacji z najlepszymi.

Niestety, później stało się coś, czego raczej w piątkowym konkursie się nie spodziewaliśmy. Ani Kamil Stoch, ani Piotr Żyła nie byli w stanie nawiązać do dobrych prób w kwalifikacjach. Pierwszy z nich skoczył tylko 114 metrów, a drugi 117,5 metra. Już po lądowaniu jednego i drugiego było wiadomo, że żegnają się z zawodami.

Honoru Biało-Czerwonych musiał więc bronić szósty skoczek kwalifikacji Aleksander Zniszczoł. Ten potwierdził, że jest aktualnie najstabilniejszym zawodnikiem kadry Thomasa Thurnbichlera. W nowym kombinezonie pofrunął 124,5 metra i na półmetku zajmował dziewiąte miejsce. Po lądowaniu nie mógł jednak odetchnąć z ulgą, bo trafił na kontrolę sprzętową. Na szczęście ta przebiegła dla niego pomyślnie.

W pierwszej rundzie nie brakowało odległych lotów. Marius Lindvik po raz pierwszy w tym sezonie prowadził na półmetku rywalizacji. Norweg po próbie na 128,5 metra miał 0,6 punktu nad drugim Michaelem Hayboeckiem (131 m przy większym odjęciu za wiatr) i 2,1 punktu nad trzecim Danielem Tschofenigiem (125,5 metra).

ZOBACZ WIDEO: "Cudowna dziewczyna". Tymi zdjęciami Brodnicka zachwyciła

Austriacy mieli dwóch skoczków na podium, a trzech w TOP 6, ale i tak doszło do wielkiej sensacji z udziałem ich przedstawiciela. Lider Pucharu Świata i triumfator kwalifikacji Stefan Kraft, od razu po wyjściu z progu dostał podmuch i miał spore kłopoty w locie. W efekcie ratował się lądowaniem na 105. metrze i odpadł ze zmagań.

Seria finałowa rozpoczęła się od problemów wietrznych, ale na szczęście warunki nie przeszkodziły w rozegraniu pełnych zawodów. Wysoko poprzeczkę rywalom zawiesił Johann Andre Forfang, który huknął aż 131,5 metra. Nie dał mu rady Zniszczoł, ale i tak może być bardzo zadowolony. 126,5 metra przy korzystnym wietrze pozwoliło mu wrócić do czołowej dziesiątki konkursu Pucharu Świata. Ostatecznie zajął ósme miejsce.

Forfanga po próbie na 131 metrów wyprzedził dopiero Ryoyu Kobayashi. Chwilę później fenomenalnym lotem popisał się Jan Hoerl, który przeskoczył skocznię o sześć metrów (136 m). Miał przy tym olbrzymie problemy przy lądowaniu i dlatego przegrał z Japończykiem. Belka poszła w dół, ale nie przeszkodziło to Lovro Kosowi. Słoweniec też wylądował poza rozmiarem obiektu (134 m), wylądował lepiej niż Hoerl i objął prowadzenie.

Jak się okazało, to był skok po zwycięstwo Słoweńca. Dwaj Austriacy Tschofenig i Hayboeck w finale spisali się poniżej oczekiwań i żadnego z przedstawicieli Austrii nie było na na podium. Poza TOP 3 zawody skończył także lider z pierwszej rundy Marius Lindvik (121,5 metra).

W sobotę skoczków czeka kolejny dzień walki na obiekcie w Finlandii. Tym razem jednak będzie to konkurs drużynowy. Początek o godzinie 16:15.

Wyniki konkursu indywidualnego w Lahti:

MiejsceZawodnikKrajOdległośćPunkty
1. Lovro Kos Słowenia 127.0/134.0 262.5
2. Andreas Wellinger Niemcy 129.5/126.5 257.1
3. Ryoyu Kobayashi Japonia 127.0/131.0 254.9
4. Marius Lindvik Norwegia 128.5/121.5 251.5
5. Jan Hoerl Austria 125.5/136.0 251
6. Johann Andre Forfang Norwegia 124.5/131.5 249.8
7. Daniel Tschofenig Austria 125.5/121.5 247.9
8. Aleksander Zniszczoł Polska 124.5/126.5 242.4
9. Kristoffer Eriksen Sundal Norwegia 123.5/128.0 241.4
10. Stephan Embacher Austria 124.0/125.0 240.7
32. Maciej Kot Polska 119.0/ 106.5
35. Kamil Stoch Polska 114.0/ 104
36. Piotr Żyła Polska 117.5/ 103
40. Paweł Wąsek Polska 115.0/ 100.2

Czytaj także: "Po co mi te skoki". Polski talent był bliski zakończenia kariery

Komentarze (13)
avatar
KWiercioch
2.03.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Małysz do Willingen. Jest 155,5 metra do pobicia. 
avatar
KWiercioch
2.03.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wszyscy Polacy powinni być teraz dekarzami tak, jak Małysz, bo nieźle się zarabia. 
avatar
KWiercioch
1.03.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Małysz nie odpuści, bo zarabia teraz 170 000 miesięcznie. Nie ma szans. Choć to tylko dekarz. 
avatar
KWiercioch
1.03.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jak wielkimi dziadami jesteśmy teraz w skokach narciarskich? 
avatar
dg.kibic row-u
1.03.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
No cóż,czasy tłuste dla polskich skoków się skończyły. Wróciliśmy do standardów przedmałyszowych.Nie mamy narybku takiego jak Austriacy,Niemcy czy też Słoweńcy.