Nieoczekiwanie porównanie. Pisze o... finlandyzacji polskich skoków

WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: Kamil Stoch
WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: Kamil Stoch

Jaka przyszłość czeka polskie skoki narciarskie? Nad tym pytaniem pochylił się Wojciech Kuczok w felietonie w "Gazecie Wyborczej". Pisarz obawia się, że czekają nas ciężkie czasy.

W tym artykule dowiesz się o:

Za nami PolSKI Turniej, który tylko potwierdził, że nasi skoczkowie są w głębokim kryzysie. Była nadzieja, że na własnych obiektach w końcu zaczną skakać na miarę oczekiwań, ale poza kilkoma przebłyskami Biało-Czerwoni nie odegrali znaczącej roli w Wiśle i Zakopanem.

Coraz więcej osób z niepokojem obserwuje poczynania podopiecznych Thomasa Thurnbichlera. Fanem skoków jest Wojciech Kuczok. Śląski pisarz w felietonie na łamach "Gazety Wyborczej" nie oszczędził polskich skoczków, pisząc o ich występach w tym sezonie Pucharu Świata.

"Miewaliśmy już martwe sezony, ale takiej flauty nie było od bodaj ćwierć wieku - jeśli któryś z naszych skoczków mówi, że jest zadowolony z występu tej zimy, oznacza to, że zmieścił się w drugiej dziesiątce zawodów. Kamil Stoch i Piotr Żyła robią, co mogą, i być może skaczą na maksimum swoich możliwości, tak jak czyni to nieśmiertelny Noriaki Kasai, który po pięćdziesiątce potrafi się jeszcze złapać na pierwszą dychę w Pucharze Kontynentalnym, lub Simon Ammann, którego cieszy, że po czterdziestce wciąż kwalifikuje się do Pucharu Świata. Pomnikowe postaci skoków nadal pięknie wyglądają w powietrzu, tyle że lądują blisko. PESEL ciąży" - czytamy w felietonie.

ZOBACZ WIDEO: Sonda z kibicami w Zakopanem. Czy Kamil Stoch powinien odejść na emeryturę?

Kuczok następnie zastanawia się nad przyszłością skoków w naszym kraju. Obawia się, że nadchodzą bardzo ciężkie czasy. W tekście nagle pada stwierdzenie, że grozi nam "finlandyzacja". Co autor ma na myśli?

"Tej zimy nie spodziewam się, abyśmy mieli jakikolwiek powód do radości. Ale koszmarne przeczucie, że oto dokonała się nieuchronna finlandyzacja skoków, trudno pokonać. Giganci zakończyli kariery, nadeszło pokolenie nielotów i coś, co było niewyobrażalne za czasów Nykaenena, Ahonena, czy Hautamekiego, stało się faktem - Finlandia przepadła, stała się pośmiewiskiem na skoczniach, szkoda gadać. Wolę raczej myśleć, że przytrafi nam się los Norwegów, których po latach niebyt wciągnął przed lat na szczyty legendarny Mika Kojonkoski, jak za dotknięciem różdżki czyniąc z odwiecznych przeciętniaków zawodników światowego topu. Na razie Paweł Wąsek i Aleksander Zniszczoł czekają na swojego Kojonkoskiego. Będzie dobrze, a nawet fantastycznie, właśnie dlatego, że teraz jest skrajnie źle" - pisze Kuczok.

Finlandia od dłuższego czasu nie ma skoczków, którzy potrafiliby walczyć o czołowe lokaty w Pucharze Świata. W klasyfikacji drużynowej ten kraj zajmuje dziewiąte miejsce, a indywidualnie najwyżej sklasyfikowany jest Antti Aalto, który zajmuje 30. miejsce.

Polacy na razie wypadają lepiej na tle Finów. Drużynowo jesteśmy szóstą drużyną Pucharu Świata, a indywidualnie nad wspomnianym Aalto są Piotr Żyła, Dawid Kubacki i Kamil Stoch. To jednak marne pocieszenie, bo fani przyzwyczaili się do znacznie lepszych wyników.

Zawieszony skoczek rozmawiał z Małyszem. Szybciej wystartuje? >>
Lanisek zachował się z klasą. Tak pożegnał się z Polską >>

Źródło artykułu: WP SportoweFakty