"Nie da się od tego uciec". Małysz szczerze o roli prezesa PZN

Newspix / EXPA / Na zdjęciu: Adam Małysz
Newspix / EXPA / Na zdjęciu: Adam Małysz

Ostatnie tygodnie w pracy nie były łatwe dla Adama Małysza. Prezes PZN dostawał i wciąż dostaje pytania o kryzys polskich skoczków i osobę Thomasa Thurnbichlera. Czy zatem nie żałuje, że zdecydował się zostać szefem polskiego narciarstwa?

W czerwcu 2022 roku, po wielu latach rządów Apoloniusza Tajnera, nowym prezesem PZN został Adam Małysz, jeden z najlepszych skoczków narciarskich w historii dyscypliny.

Wcześniej, przez wiele lat, Małysz pełnił rolę dyrektora sportowego związku, odpowiedzialnego za skoki narciarskie i kombinację norweską. To właśnie trzykrotny wicemistrz olimpijski zarekomendował PZN na trenera Stefana Horngachera, a później Michala Doleżala, którzy odnosili z kadrą wielkie sukcesy.

Jako dyrektor sportowy Małysz był blisko kadry. Ubierał kurtkę taką jak trenerzy i jeździł z zespołem na wiele konkursów. Na miejscu czuł się jak "ryba w wodzie". Nosił skoczkom sprzęt, służył radą i pozytywnie, swoją osobą, wpływał na drużynę.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: o Polaku wciąż pamiętają. Zapisał się w historii klubu

Praca już jako prezes Polskiego Związku Narciarskiego różni się jednak od wcześniejszych obowiązków Małysza. 46-latek kurtkę zamienił na koszulę z marynarką, a zamiast wyjazdów z kadrą częściej pracuje w biurze.

- Długo się zastanawiałem czy kandydować na stanowisko prezesa. To była przemyślana decyzja. Pomysły i chęć rozwijania polskich sportów zimowych mam w sercu. Pracuję ze wspaniałą grupą ludzi i staramy się jak najlepiej realizować cele - tak swoją decyzję o kandydowaniu na prezesa PZN wytłumaczył dla WP SportoweFakty Małysz.

Pierwszy rok w roli szefa narciarskiego związku obfitował w sukcesy. Małysz pokazał po raz kolejny, że "ma nosa" do trenerów. Tym razem postawił na młodego Thomasa Thurnbichlera i to okazało się strzałem w dziesiątkę. Austriak błyskawicznie dogadał się ze "starszyzną", a Dawid Kubacki i Piotr Żyła skakali najlepiej w karierze. Do ścisłej światowej czołówki wrócił też Kamil Stoch.

Sielanka trwała jednak tylko jeden sezon. Obecny rozpoczął się dla Polaków katastrofalnie. Kubacki i Żyła mieli kłopoty z awansem do drugiej serii, a Stoch raz nie przebrnął nawet kwalifikacji.

W kolejnych tygodniach dużej poprawy formy nie było, a prezes PZN musiał zmierzyć się z pytaniami o decyzje personalne trenera Thurnbichlera. Krytykowano głównie wysyłanie na kolejne konkursy PŚ Kubackiego i Żyły, mimo że ci ciągle skaczą słabo, a najczęściej tylko w treningach i kwalifikacjach pokazują niezłe próby.

Między konkursami w Klingenthal a Engelbergiem Małysz odebrał mnóstwo telefonów z prośbą o wyjaśnienie jego rozmowy z Thurnbichlerem oraz oceny decyzji szkoleniowca. Czy w takiej sytuacji, chociaż przez chwilę, żałował, że został prezesem PZN?

- Nie żałuję swojej decyzji. Na pewno są lepsze jak i gorsze momenty. Ale tak jest w każdej dziedzinie życia, nie tylko w sporcie. Nie da się od tego uciec. Przeważają u mnie jednak przede wszystkim chwile satysfakcji z tego, co robię - zapewnił szef polskiego narciarstwa klasycznego.

Z pewnością sporo nerwów kosztował będzie Małysza także 72. TCS. Jego początek zaplanowano na czwartek 28 grudnia w Oberstdorfie.

Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także: Na takie słowa Stocha czekaliśmy. Polak jasno o swojej formie

Źródło artykułu: WP SportoweFakty