Podczas pierwszej serii konkursowej w Engelbergu skoczkowie musieli mierzyć się z silnym wiatrem w plecy. Tym razem odległości nie były tak okazałe jak podczas poprzednich zawodów w Klingenthal, lecz o dreszczyk emocji zadbały osoby odpowiedzialne za kontrole sprzętu.
Trzech zawodników zostało zdyskwalifikowanych na dole skoczni już po oddanym skoku. To Niko Kytosaho, Lovro Kos oraz Philipp Raimund. Szczególnie zły mógł być Niemiec, ponieważ w chwili dyskwalifikacji zajmował trzecią lokatę.
Co istotne, na górze nie pozwolono oddać próby Danielowi Tschofenigowi. Według kontrolera Austriak miał zbyt luźny kombinezon w kroczu. Tego typu dyskwalifikacje zdarzają się rzadko.
Na problemach rywali skorzystał Piotr Żyła. Wiślanin tuż po swoim skoku zajmował 12. miejsce, co nie dawało mu prawa awansu do finału. Po tym jak anulowano wynik Lovro Kosa, Żyła uzyskał przepustkę do drugiej serii.
Poza dwukrotnym indywidualnym mistrzem świata do finału spośród Polaków wszedł jeszcze tylko Kamil Stoch.
Czytaj także:
Wielki trener ma wyciągnąć Polskę z otchłani. Tymczasem konflikt na starcie
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: o Polaku wciąż pamiętają. Zapisał się w historii klubu