- Wiek 35 lat stanowi pewną granicę w karierze skoczka. Po przekroczeniu tego wieku poziom sportowy zawodnika zaczyna się chwiać. Po 35. roku życia znacznie maleje zdolność człowieka do wysiłków krótkotrwałych o mocy maksymalnej. Mięśnie sportowca generują mniej mocy niż wcześniej, obniża się maksymalna szybkość skurczu oraz pogarsza koordynacja nerwowo-mięśniowa. Z tych powodów zaburza się technika skoku oraz powtarzalność wysokich osiągnieć. Wkrada się zagubienie i niepewność, które utrudniają oddawanie skoków na mistrzowskim poziomie - mówił na łamach WP SportoweFakty fizjolog, profesor Jerzy Żołądź.
- U starszych skoczków potrzeba natomiast więcej czasu na regenerację po treningu czy zawodach i bardziej muszą bazować na rutynie, doświadczeniu niż na spontaniczności przypisanej młodym skoczkom - dodawał współtwórca sukcesów Adama Małysza.
Słowa eksperta sprawdziły się. Skoczkowie mają za sobą ponad połowę bardzo wymagającego sezonu z dwoma męczącymi podróżami - najpierw na trzy konkursy do japońskiego Sapporo, a później na trzy zmagania do amerykańskiego Lake Placid.
Po pierwszej z tych podróży kryzys dopadł 35-letniego Kamila Stocha, który z konkursu na konkurs nagle kompletnie pogubił się technicznie. Jeszcze w Sapporo walczył o pierwsze w tym sezonie podium, by tydzień później zajmować już miejsca w drugiej i trzeciej dziesiątce konkursów lotów, a potem nie przebrnąć kwalifikacji w Willingen.
ZOBACZ WIDEO: Ten kibic oszalał. Zobacz, co zrobił w trakcie meczu
Z kolei u 36-letniego Piotra Żyły zmęczenie dało znać o sobie najbardziej między pierwszym w historii konkursem duetów a zmaganiami indywidualnymi. W tych pierwszych zawodach Żyła skakał jak nakręcony. Na trzy skoki zużył jednak tak dużo energii, że przez 15 godzin nie był w stanie na tyle dobrze się zregenerować, by daleko skakać też w konkursie indywidualnym. W nim zajął 25. miejsce, drugie najsłabsze w sezonie.
I na takie sytuacje w przypadku naszych najlepszych i najbardziej doświadczonych skoczków musimy być po prostu przygotowani. Wtedy potrzebna jest jednak reakcja sztabu szkoleniowego i takiej nie zabrakło u Thomasa Thurnbichlera.
Najpierw wycofał Kamila Stocha, a później Piotra Żyłę (Dawida Kubackiego również) z konkursów Pucharu Świata, by najpierw odpoczęli, a później na spokojnych treningach - bez presji związanej z zawodami - utrwalili odpowiednią technikę i "wyświeżeni" wrócili na mistrzostwa świata, kluczowe zawody w tym sezonie.
Gdyby zostawić naszych najbardziej doświadczonych skoczków w Pucharze Świata i "z marszu" przystąpić z nimi do mistrzostw w Planicy, mogłoby się to nie skończyć dobrze.
Od dwójki Żyła-Stoch młodszy o trzy lata jest Dawid Kubacki. Wicelider Pucharu Świata nie przekroczył jeszcze granicy wiekowej, o której wspominał profesor Jerzy Żołądź. W przypadku Kubackiego same skoki na dwa tygodnie przed mistrzostwami świata wyglądały najlepiej z naszej doświadczonej trójki. I dwukrotnemu mistrzowi świata przyda się jednak krótka przerwa od startów, co podkreślał na naszych łamach Apoloniusz Tajner.
- Brakuje Dawidowi jeszcze powtarzalności, ale najtrudniejszy okres w tym sezonie już przetrwał. Teraz trzeba go trochę "wyświeżyć", dzięki przerwie od startów w Rasnovie, żeby miał właściwą dynamikę i pokazał to, co wypracował technicznie. Gdy jest zmęczenie, to nogi tak dobrze nie chodzą i nie jest to dobrze zsynchronizowane. Widać jednak, że te skoki Dawida naprawdę wracają na najwyższy poziom - mówił.
Ze spokojem czekajmy zatem na to, co wydarzy się na mistrzostwach świata. Sztab zareagował na zmęczenie, a przerwa ze spokojnymi treningami powinna pomóc Biało-Czerwonym wrócić do formy, jaką prezentowali w pierwszej części sezonu (Żyła i Kubacki) oraz na przełomie 2022 i 2023 roku Stoch.
Na podobne sytuacje w kolejnych sezonach musimy być jednak przygotowani. Era Stefana Horngachera, gdy aż trzech naszych reprezentantów dominowało od początku do końca Pucharu Świata, będzie już bardzo trudna do powtórzenia. Kamila Stocha czy Piotra Żyłę wciąż stać na bardzo wiele, nawet na wygrywanie, ale w trakcie sezonu takie kryzysy, jakie obecnie przeżywają, są - jak podkreślał profesor Jerzy Żołądź - po prostu nieuniknione.
Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
Potężna suma. Tyle Kubacki i Żyła zarobili za wielki triumf
Właśnie tego skoki narciarskie potrzebowały. Jednoznaczny apel do rządzących [OPINIA]