Po pierwszej serii Dawid Kubacki był szósty i miał realną szansę na to, by walczyć o podium. Strata do trzeciego miejsca wynosiła tylko 4,2 pkt. Dodajmy, że Polak skoczył 137,5 metra. Przy wietrznych i loteryjnych warunkach w Sapporo trzeba było mieć jednak trochę szczęścia, by myśleć o awansie.
Tego Kubackiemu zabrakło w drugiej serii. W niej lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w skokach narciarskich wylądował na 125. metrze i wypadł z pierwszej dziesiątki. Sklasyfikowany został na jedenastej pozycji i był to jego najsłabszy występ w tym sezonie. Wygrał Ryoyu Kobayashi.
Kubacki w drugiej serii leciał pasywnie, brakowało mu powietrza pod nartami i skończyło się bardzo krótkim, jak na możliwości Kubackiego, skokiem. Polak machnął ze złości tylko ręką. Po zawodach nie ukrywał, że jest zmęczony startami w Japonii.
- Moje skoki nie były fajnie, sporo im brakowało. Czułem, że nogi nie pracowały tak jak trzeba, może byłem trochę zmęczony tym wyjazdem. Nie można się załamywać, na tej skoczni można jeszcze więcej stracić. Ja muszę po prostu robić swoje na skoczni i tyle - powiedział Kubacki.
Teraz skoczkowie wrócą do Europy. Kolejne zawody odbędą się na mamuciej skoczni w Bad Mitterndorf.
Czytaj także:
Szok w Sapporo. Pogrom wielkich nazwisk
Potężna rewolucja w skokach bliżej niż myślisz. W tym planie jest jedno "ale"
ZOBACZ WIDEO: Historyczny wyczyn Polaka. "Daleka droga przede mną"