Jan Habdas zupełnie nie odnalazł się w 71. TCS. Młody zawodnik zakończył pierwszy konkurs na odległym, przedostatnim miejscu. Do drugiego nawet się nie zakwalifikował. Takiego stanu rzeczy po powołaniu 19-latka obawiał się Rafał Kot.
- Jak rozmawiałem z panem jakiś czas temu, to głośno mówiłem o tym, że rzucanie Habdasa na głęboką wodę i wystawianie go na TCS nie jest najlepszym pomysłem. Poruszałem ten wątek wiele razy, obawiałem się, że Janek skończy podobnie jak Tomek Pilch rok temu, któremu cykl właściwie zniszczył sezon. Wyszło na moje, ale bynajmniej nie jestem z tego powodu zadowolony - mówił Rafał Kot w rozmowie z WP SportoweFakty.
- Z drugiej strony trzeba zadać sobie pytanie, kogo innego mieliśmy wystawić? Zważywszy na formę ewentualnych innych kandydatów do startu, zdałoby się to raczej na niewiele, ale może oszczędziłoby Jankowi stresu. Miejsce w kadrze na turniej mu się należało, ale ja bym desygnował go do boju dopiero w kolejnych konkursach PŚ, już po zakończeniu TCS. Teraz pozostaje tylko mieć nadzieję, że Janek się po tym wszystkim jeszcze odnajdzie - dodał.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?
Jeszcze nie wszystko stracone?
Czy są przesłanki ku temu, by liczyć, że Habdas jeszcze się przebudzi? Rafał Kot odpowiedział na to pytanie i przyznał, że jest ono z gatunku bardzo trudnych.
- Trzeba myśleć pozytywnie. Janek to rozsądny zawodnik, a Turniej Czterech Skoczni jest bardzo trudny i wymagający. Cały czas widzę możliwość, żeby jeszcze w tym sezonie zaczął punktować w Pucharze Świata. Ale niestety nie potrafię przepowiadać przyszłości. Może być różnie, gdyż Janek to zawodnik dobrze prowadzony, ale niedoświadczony. Zawody w Wiśle były jego pierwszymi w PŚ. Przecież on jeszcze nigdy nie wygrał zawodów rangi Pucharu Kontynentalnego. Potrzebuje czasu, musi w spokoju zbierać doświadczenie. Efekty przychodzą wraz z ciężką pracą - mówił.
To nie była dobra decyzja?
Czy wobec występu Habdasa można nazwać powołanie Thurnbichlera nietrafionym? Nie do końca. Kot jest daleki od rozliczania szkoleniowca reprezentacji Polski.
- Nie mam zamiaru krytykować trenera Thomasa Thurnbichlera. To jego pierwszy sezon, poznaje polskie skoki od środka i wyciąga wnioski. Były przesłanki ku temu, by dać szanse Jankowi i szkoleniowiec zdecydował się na taki ruch. Turniej jeszcze się nie skończył, być może z Janka zejdzie presja i pokaże coś więcej w najbliższych dniach. Mierzymy się z takim problemem, że nie ma następców. Ktoś skakać musi, a że Janek rokuje bardzo dobrze, postawiono właśnie na niego - podsumował Rafał Kot.
Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Zaskakujące słowa Thurnbichlera. To dlatego tak powiedział
- Austriacy powiększyli przewagę nad Polską w Pucharze Narodów