Od początku tego sezonu Pucharu Świata Markus Eisenbichler nie zachwycał. Przed 71. Turniejem Czterech Skoczni tylko raz doświadczony niemiecki skoczek był w najlepszej dziesiątce zawodów.
W samym turnieju zamiast kroku do przodu, Eisenbichler wykonał dwa w tył. Jego starty w Oberstdorfie i Garmisch-Partenkirchen to dwie duże wpadki i brak awansu do finałowej serii.
Na inaugurację 71. TCS 31-latek przegrał rywalizację w parze ze skoczkiem z Turcji Fatih Ardą Ipcioglu. Sytuacja powtórzyła się w Ga-Pa, gdy lepszym od Eisenbichlera okazał się jego rodak Pius Paschke. Jego wyniki były też słabe, by znaleźć się w gronie pięciu najlepszych szczęśliwych przegranych.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?
Po tak nieudanej niemieckiej części zawodów, Eisenbichler zajmuje dopiero 37. miejsce w klasyfikacji turnieju i traci, uwaga, prawie 400 punktów do lidera Halvora Egnera Graneruda. To przepaść, ale Niemiec nie zamierza się poddać. Jak poinformował w rozmowie dla sport.pl, wystartuje także w austriackiej części zawodów.
- To nie było łatwe dla mnie. Zdecydowałem jednak, że będę kontynuował przygodę z Turniejem Czterech Skoczni. Nie jestem typem faceta, który się poddaje - podkreślił Eisenbichler dla sport.pl.
Poniedziałek jest dniem przerwy w niemiecko-austriackich zawodach. Skoczkowie rywalizację wznowią we wtorek w Innsbrucku, gdy o 13:30 odbędą się kwalifikacje w Innsbrucku. Dzień później, o tej samej porze, zaplanowano trzeci konkurs 71. TCS.
Czytaj także:
Jest o tym głośno. Przypatrz się dobrze kaskom Norwegów
Znów "popis" sędziów przy notach dla Polaka. Błyskawiczna diagnoza legendy