Jest decyzja Eisenbichlera ws. kolejnego startu w TCS

Getty Images / Daniel Kopatsch / Na zdjęciu: Markus Eisenbichler
Getty Images / Daniel Kopatsch / Na zdjęciu: Markus Eisenbichler

Koszmar - tak jednym słowem można określić niemiecką część 71. Turnieju Czterech Skoczni dla Markusa Eisenbichlera. Niemiec podjął już decyzję, czy wystartuje w Innsbrucku oraz Bischofshofen.

Od początku tego sezonu Pucharu Świata Markus Eisenbichler nie zachwycał. Przed 71. Turniejem Czterech Skoczni tylko raz doświadczony niemiecki skoczek był w najlepszej dziesiątce zawodów.

W samym turnieju zamiast kroku do przodu, Eisenbichler wykonał dwa w tył. Jego starty w Oberstdorfie i Garmisch-Partenkirchen to dwie duże wpadki i brak awansu do finałowej serii.

Na inaugurację 71. TCS 31-latek przegrał rywalizację w parze ze skoczkiem z Turcji Fatih Ardą Ipcioglu. Sytuacja powtórzyła się w Ga-Pa, gdy lepszym od Eisenbichlera okazał się jego rodak Pius Paschke. Jego wyniki były też słabe, by znaleźć się w gronie pięciu najlepszych szczęśliwych przegranych.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?

Po tak nieudanej niemieckiej części zawodów, Eisenbichler zajmuje dopiero 37. miejsce w klasyfikacji turnieju i traci, uwaga, prawie 400 punktów do lidera Halvora Egnera Graneruda. To przepaść, ale Niemiec nie zamierza się poddać. Jak poinformował w rozmowie dla sport.pl, wystartuje także w austriackiej części zawodów.

- To nie było łatwe dla mnie. Zdecydowałem jednak, że będę kontynuował przygodę z Turniejem Czterech Skoczni. Nie jestem typem faceta, który się poddaje - podkreślił Eisenbichler dla sport.pl.

Poniedziałek jest dniem przerwy w niemiecko-austriackich zawodach. Skoczkowie rywalizację wznowią we wtorek w Innsbrucku, gdy o 13:30 odbędą się kwalifikacje w Innsbrucku. Dzień później, o tej samej porze, zaplanowano trzeci konkurs 71. TCS.

Czytaj także:
Jest o tym głośno. Przypatrz się dobrze kaskom Norwegów
Znów "popis" sędziów przy notach dla Polaka. Błyskawiczna diagnoza legendy

Źródło artykułu: WP SportoweFakty