Kamil Stoch usiadł na belkę i znów się to stało. Ile jeszcze?

PAP/EPA / ANNA SZILAGYI / Na zdjęciu: Kamil Stoch
PAP/EPA / ANNA SZILAGYI / Na zdjęciu: Kamil Stoch

Nie ma wątpliwości - na razie tytuł największego pechowca sezonu należy do Kamila Stocha. Warunki nie odpuściły mu także w kwalifikacjach w Oberstdorfie, ale paradoksalnie po tym skoku dowiedzieliśmy się wiele o formie 35-latka na 71. TCS.

W pierwszej części sezonu Pucharu Świata praktycznie co weekend, w przynajmniej jednym skoku, Kamil Stoch trafiał na ekstremalnie trudne warunki, przy których nawet przy świetnej próbie nie miał szans powalczyć o dobrą odległość i miejsce.

Tak było między innymi w finałowej serii inauguracyjnego konkursu w Wiśle oraz w pierwszej kolejce niedzielnych zmagań w Engelbergu. Po 39. miejscu w Szwajcarii Stoch sprawiał wrażenie przybitego, ale Thomas Thurnbichler, trener Biało-Czerwonych, uspokajał na łamach WP SportoweFakty, że Stoch jest w niezłej formie, a w Engelbergu po prostu nie miał szans na dobry skok przy podmuchach ponad 3 m/s w plecy.

Jeśli ktoś myślał jednak, że Stoch limit pecha wyczerpał w pierwszej części sezonu, to już kwalifikacje w Oberstdorfie temu zaprzeczyły. Jeszcze kilka minut przed eliminacyjną próbą trzykrotnego mistrza olimpijskiego wiatr lekko sprzyjał skoczkom. Wydawało się, że Stoch załapie się jeszcze na lekkie podmuchy pod narty, ale nic z tego.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?

Gdy Polak usiadł na belce startowej, wiało już mocno w plecy. Wróciły zatem obrazki z pierwszej części sezonu. Mimo bardzo niekorzystnego podmuchu (dodane aż 12,5 punktu) Stoch poradził sobie znakomicie. Uzyskał 127,5 metra i zajął wysokie 6. miejsce w kwalifikacjach.

Paradoksalnie, dzięki próbie w takich warunkach, dowiedzieliśmy się jednak więcej o formie Stocha niż gdyby poleciał zdecydowanie powyżej 130. metra z podmuchami pod narty. 127,5 metra w bardzo niekorzystnych warunkach pokazało, że trzykrotny triumfator turnieju przyjechał do Oberstdorfu w dobrej formie i może nieźle namieszać. Na pewno główni faworyci, na czele z Granerudem i Kubackim, muszą się z nim liczyć.

Ostatecznie Stoch miał czwarte najgorsze warunki w kwalifikacjach. Najsilniejszy podmuch w plecy otrzymał Stefan Kraft, który uzyskał zaledwie 107,5 metra i cudem awansował do zawodów. Z dodanymi 13,9 punktu Jan Hoerl wylądował na 117. metrze. Potężny wiatr w plecy miał także Halvor Egner Granerud. Norweg (dodane 15,2 punktu) poradził sobie jednak fenomenalnie - skoczył aż 133,5 metra i wygrał eliminacje.

Drugi w kwalifikacjach, po próbie na 132. metr, był Dawid Kubacki. Faworyt turnieju także nie trafił na korzystne warunki, ale i tak miał więcej szczęścia niż Granerud i Stoch. Dodano mu 10,5 punktu. W niemal identycznych warunkach skakał Piotr Żyła (10,9 pkt) i poleciał na 129. metr (5. lokata). Cała trójka polskich liderów szybko została zatem przetestowana z niekorzystnym wiatrem i egzamin zdali więcej niż przyzwoicie.

Początek pierwszego konkursu 71. Turnieju Czterech Skoczni w czwartek o 16:30. Transmisja w TVN, Eurosporcie oraz na Pilot WP.

Z kim w czwartek polscy skoczkowie będą rywalizować w parach? Sprawdźcie TUTAJ.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty