Kiedyś zima rzadko była dla polskich kibiców okresem wielkich sportowych emocji. Poza Justyną Kowalczyk i Adamem Małyszem rzadko mogliśmy podziwiać rewelacyjne starty naszych reprezentantów. Era po małyszomanii wszystko odwróciła. Właśnie zimą Polacy częściej włączali kanały sportowe z przekonaniem, że zobaczą coś pięknego. Coś, co w sporcie najwspanialsze - rywalizację fair play, wysoki poziom zawodów, a do tego Polaka na podium.
Potem okazało się, że nie tylko Kamil Stoch może stawać na pudle. Doszli do tego Piotr Żyła i Dawid Kubacki. Początkowo świetnie skakał też Maciej Kot. Potem dobry sezon zaliczył Andrzej Stękała. Polskie skoki ewoluowały do sytuacji, kiedy jeden Polak w pierwszej dziesiątce to żaden sukces. Przynajmniej olbrzymia część widzów tak sądzi. Ale coś w tym jest - w sporcie, przynajmniej w kwestii wynikowej, liczy się tylko zwycięstwo. Po co brać udział w zawodach, kiedy, nawet w odległej perspektywie, sportowiec nie wierzy we własny triumf? No chyba, że jesteśmy selekcjonerem kadry narodowej w piłce nożnej i za sukces uważamy wyjście z grupy. Ale to zostawmy. Takie podejście to już przeszłość. Na szczęście.
Dlatego w poprzednim sezonie Pucharu Świata zainteresowanie skokami spadło. Najwyższe miejsce w klasyfikacji generalnej wywalczył Żyła, który zajął... 14. lokatę. I kiedy kibice sukcesu zdążyli się odzwyczaić od cotygodniowych spektakli narciarskich, wszystko wróciło. I to z rozmachem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?
Na osiem konkursów w obecnym sezonie połowę wygrał Polak. Niejednokrotnie rywali przeskakiwał z taką przewagą, że przy paru skokach przed oczami mogły przelecieć najlepsze lata Adama Małysza. Dawid oczywiście prowadzi w klasyfikacji generalnej PŚ i to ze sporą przewagą, bo 74 punktów nad Anze Laniskiem. Piąty w tabeli jest wspomniany wcześniej Żyła. 14. lokatę zajmuje Stoch. Jak na jego ambicje to odległa pozycja. Ale w skokach trzykrotnego mistrza olimpijskiego widać przebłyski, które mogą okazać się wstępem do sportowego koncertu.
Zwykło się jednak mówić, że prawdziwym początkiem sezonu, takim startem w pełni, jest Turniej Czterech Skoczni. Jeśli już w Oberstdorfie Polacy zaprezentują się z dobrej strony, zainteresowanie skokami znów urośnie. Już do całkiem sporych rozmiarów. Kubackomanii (nawet brzmi jakoś dziwnie) nie będzie. Za bardzo przyzwyczailiśmy się do sukcesów Polaków. Ale weekendowe zawody na nowo mogą stać się telewizyjnym hitem na żywo.
Piszę o tym głównie dlatego, że bez zainteresowania ze strony kibiców, nie ma zainteresowania sportem wśród młodych adeptów skoków. O narybek, którego w Polsce tak bardzo potrzebujemy - szczególnie w dyscyplinach zimowych - nie jest łatwo. Obecnie najlepiej skaczą zawodnicy będący w grupie najstarszych w naszej kadrze. Nie ma następców, nie ma nadziei na lata. A nie wyobrażam sobie zmarnowania gigantycznego potencjału, jaki mamy w tym sporcie. Zależność jest prosta. Im więcej sukcesów dziś, tym więcej sukcesów jutro.
Jeśli Dawid Kubacki wygra w Turnieju Czterech Skoczni, uszczęśliwi tym nie tylko aktualnych kibiców skoków narciarskich, ale także tych, którzy będą się emocjonować tą dyscypliną za ładnych kilka lat. Trzymajmy więc kciuki z podwójną siłą.
Pierwsza seria konkursu w Oberstdorfie rozpocznie się w czwartek o godzinie 16.30.
Dawid Góra, WP SportoweFakty
To koniec? Legenda nie wystąpi w Turnieju Czterech Skoczni >>
Najlepsi polscy sportowcy 2022. Rozpoznaj ich >>