Nie jest niczym miłym wracanie do obrazków, jakie miały miejsce w polskich skokach narciarskich w poprzednim sezonie. Pozytywny moment był tylko jeden - brąz Dawida Kubackiego na skoczni K-95 na igrzyskach olimpijskich. Większa część sezonu była jednak wielkim pasmem niepowodzeń, zwieńczona awanturą w Planicy.
Wtedy liderzy polskiej kadry: Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Piotr Żyła otwarcie sprzeciwili się PZN i ówczesnemu dyrektorowi sportowemu kadry Adamowi Małyszowi. Najlepsi polscy skoczkowie nie zgadzali się na odejście z kadry Michala Doleżala i między wierszami grozili nawet zakończeniem karier, jeśli PZN postawi na swoim.
Gdy związek nie posłuchał skoczków i utrzymał decyzję o nie przedłużeniu kontraktu z Doleżalem, wydawało się, że atmosfera w kadrze skoczków rozpadnie się, a trzej muszkieterowie będą kręcić nosem na nowego trenera i szybko nie znajdą z nimi nici porozumienia. Tym bardziej, że PZN postawił na zaledwie 33-letniego Thomasa Thurnbichlera, który jest młodszy od Żyły i Stocha i tylko rok starszy od Kubackiego.
Ku zaskoczeniu wszystkich młody Austriak błyskawicznie przekonał do siebie starszyznę kadry. Treningi wywrócił do góry nogami, wprowadził mnóstwo nowości jak zajęcia na deskorolce czy rolkach i to zdało egzamin. Skoczkowie "kupili" jego pomysł, uwierzyli mu i dzisiaj zbierają tego efekty.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: rzucał przez całe boisko. Pięć razy. Coś niesamowitego!
Atmosfera w kadrze nie zepsuła się. Wręcz przeciwnie - przypomina tą, jaka była za najlepszych sezonów Stefana Horngachera i Michala Doleżala, gdy Biało-Czerwoni robili co chcieli na światowych skoczniach i bawili się tym. Obecnie widać, że kosmiczna forma Kubackiego nie powoduje żadnej zazdrości w kadrze (a przecież skoki narciarskie to głównie sport indywidualny) tylko napędza pozostałych kolegów do lepszego skakania.
Wymowny był obrazek w drugiej serii niedzielnego konkursu PŚ w skokach narciarskich w Titisee-Neustadt. Po swoich skokach Biało-Czerwoni odpinali narty i z uśmiechem na ustach czekali na to, co zrobią koledzy, a potem wraz z nimi cieszyli się ze świetnych skoków. Piotr Żyła wręcz bardziej cieszył się z nokautującego skoku Dawida Kubackiego niż swojej próby, która zagwarantowała mu 4. miejsce, drugi najlepszy wynik w sezonie.
Na długo zapamiętamy też moment zaraz po tym, jak przy nazwisku Kubackiego wyświetliła się jedynka, oznaczająca triumf. Kamil Stoch, trzykrotny mistrz olimpijski i Piotr Żyła, dwukrotny mistrz świata, nie zastanawiali się długo i natychmiast wzięli kolegę z kadry na barki, ciesząc się z jego sukcesu tak, jakby sami wygrali z przewagą ponad 25 punktów nad drugim skoczkiem. Zobaczcie:
Na takie obrazki z dumą mógł patrzeć Thurnbichler. Austriak błyskawicznie zbudował znakomitą atmosferę w kadrze, w myśl jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Widać, że trzem najbardziej doświadczonym skoczkom nadal się chcę i nadal mają pasję do skoków narciarskich. I to jest największa zasługa Thurnbichlera. Wskrzesił w nich iskrę. W niedzielę nie wyglądali jak zawodnicy mający 30 lat na karku, ale jak nastolatkowie, którzy dopiero zaczynają przygodę ze skokami narciarskimi.
Oczywiście atmosferę napędzają wyniki. Skoro Kubacki i Żyła skaczą tak dobrze, Thurnbichlerowi łatwiej jest wprowadzać kolejne swoje pomysły i przekonywać do nich swoich podopiecznych. Austriak zaczynał jednak od zera, wiosną nikt z jego podopiecznych nie wiedział jeszcze, że Kubacki będzie tak dominował, a Żyła skakał równo i daleko jak nigdy. I to właśnie wtedy 33-latek zbiera owoce swojej pracy.
Szymon Łożyński, WP SportoweFakty
Czytaj także:
Kamil Stoch ma czego żałować. Gdyby nie to, byłby znacznie wyżej
Łożyński: To świadczy o kosmicznej formie Kubackiego. Szykujmy się na coś wielkiego