Po nieudanym poprzednim sezonie, w tym polscy skoczkowie znów dostarczają olbrzymich emocji. Chodzi przede wszystkim o dwójkę Dawid Kubacki i Piotr Żyła. Pierwszy jest liderem PŚ w skokach narciarskich, drugi zajmuje 5. miejsce.
Do niedawna zarówno Kubackiego jak i Żyły pech do niekorzystnych warunków atmosferycznych w tym sezonie nie dotyczył. W Niemczech sami przekonali się jednak na własnej skórze, jak to jest skakać z najsilniejszym wiatrem w plecy z całej stawki, gdy pozostałym rywalom najczęściej wieje pod narty.
Ale za nim pech dopadł tą dwójkę, z niekorzystnym warunkami musiał zmierzyć się Kamil Stoch. Od inauguracji sezonu w Wiśle minął już ponad miesiąc, ale do teraz część kibiców pamięta, jak w skrajnie niekorzystnych warunkach został puszczony trzykrotny mistrz olimpijski w finałowej serii pierwszego konkursu.
ZOBACZ WIDEO: Trudna sytuacja w reprezentacji po mundialu. "Słowo przeciwko słowu"
Stoch miał wtedy dodane ponad 14 punktów za wiatr w plecy. To była zdecydowanie największa bonifikata z całej stawki. Z tak mocnym niekorzystnym podmuchem nie miał szans na daleki skok, poleciał jednak przyzwoicie i ostatecznie był dziesiąty.
Kto wie, czy w piątek w Titisee-Neustadt Dawid Kubacki nie wygrałby po raz trzeci w sezonie, gdyby w pierwszej serii nie trafił na... najgorsze warunki w całej premierowej kolejce. Co prawda nie wiało mu aż tak mocno w plecy jak w Wiśle Stochowi, ale tym razem belka była ustawiona niżej i każdy, nawet minimalnie większy niekorzystny ruch powietrza, robił różnicę.
Polak wyciągnął jednak co mógł, po skoku na 130. metr zajmował 5. miejsce i w finałowej serii - gdy nie miał już najgorszych warunków z całej stawki - oddał skokową bombę na 144. metr i awansował na 2. pozycję.
Kubacki i Stoch nie zamykają jednak grona pechowców w tym sezonie. Do swoich kolegów z kadry dołączył Piotr Żyła, który... w pierwszej serii sobotniego konkursu mikstów miał najgorsze warunki z całej stawki. Mistrzowi świata dodano prawie 10 punktów za wiatr w plecy i tym można przede wszystkim tłumaczyć jego słabszy skok na 118. metr. W finale, gdy Żyła miał już wiatr pod narty, poleciał na 140. metr.
Polskim kibicom pozostaje zatem mieć nadzieje, że limit pecha Biało-Czerwoni wyczerpali już w pierwszej części sezonu. Czy natura ma podobne zdanie? Przekonamy się o tym w niedzielę, gdy w Titisee-Neustadt zostanie rozegrany już szósty w tym sezonie indywidualny konkurs Pucharu Świata. Początek pierwszej serii o 15:45, a kwalifikacji o 14:30.
Czytaj także:
Z nieba do piekła. Ból, szpital i przyspieszenie niełatwej decyzji
Zwróciłeś na to uwagę? Niecodzienne zachowanie Dawida Kubackiego