[b]
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Stęskniłaś się za grą w siatkówkę?[/b]
Magdalena Stysiak, siatkarka reprezentacji Polski i włoskiego Savino del Bene Scandicci: Tak! W pierwszych dniach po przyjeździe do ośrodka sportowego w Szczyrku (reprezentacja Polski siatkarek przebywa tam od 4 czerwca - przyp. WP SportoweFakty) pracowałyśmy tak, żeby przygotować się do grania i poczuć piłkę, co czasami bywa nudne, bo dla sportowców najważniejsze są mecze, rywalizacja, adrenalina. Teraz startujemy już z prawdziwie siatkarskimi treningami i robimy tak zwane "fragmenty", czyli gramy sześć na sześć. Już niedługo, 30 czerwca i 1 lipca sparingi z Czeszkami, więc musimy być gotowe.
To będą symboliczne spotkania. Jako pierwsza reprezentacja Polski w dobie pandemii koronawirusa zagracie mecze międzypaństwowe.
To świetna decyzja, bo nie możemy tylko trenować. Chcemy też grać. A że założymy biało-czerwone koszulki jako pierwsze od początku pandemii, to dla nas świetne uczucie. Zapraszam wszystkich do oglądania tych meczów w telewizji, postaramy się o ciekawe widowiska. Na trybuny zaprosić niestety nie mogę.
ZOBACZ WIDEO: Jacek Nawrocki zadowolony z pierwszego tygodnia treningów. "Jest do wykonania dużo pracy motorycznej"
Zmierzycie się tego lata z kimś jeszcze?
Na ten moment oficjalnie potwierdzone są tylko te dwa mecze z Czeszkami.
Chciałabyś więcej?
Jasne. Dla mnie mecz jest czymś najpiękniejszym w sportowym życiu. Można trenować, przygotowywać się po to, żeby grać mecze. One są dla mnie świętem.
Po tak długim czasie bez normalnych treningów świętem jest dla ciebie pewnie już samo zgrupowanie w Szczyrku. W jakiej formie na nie przyjechałaś?
W dobrej, bo cały czas byłam w ruchu. Trenowałam pod okiem specjalistów z mojego włoskiego klubu. Trzy, cztery razy w tygodniu miałyśmy wideokonferencję i razem z czterema innymi dziewczynami, które zostają w Scandicci na następny sezon, trenowałyśmy na siłowni. Pracowałyśmy z gumami, z piłkami, robiłyśmy prewencję, trochę kardio.
Wy w Szczyrku, tak jak kadra Vitala Heynena w Spale, poświęcacie w czasie obozu dużo czasu na budowanie atmosfery?
Tak. Nie da się ukryć, że w tym roku jest dużo młodych zawodniczek, których wcześniej w kadrze nie było. Trzymamy się razem, pomagamy sobie, nie ma spięć. Uważam, że jest super. Gramy w "planszówki", karty, gry zręcznościowe, towarzyskie - na przykład zgadujemy, co wiemy o sobie nawzajem, również w gry wieloosobowe na konsoli.
Nie masz jeszcze 20 lat, ale biorąc pod uwagę staż w kadrze, to w grupie przebywającej w Szczyrku jesteś jedną z bardziej doświadczonych.
Nie uważam siebie za doświadczoną zawodniczkę. Ile ja w tej kadrze pograłam? Rok. Można powiedzieć, że wdarłam się do reprezentacji przebojem, ale to nic nie oznacza. Nie mogę się wywyższać ponad inne dziewczyny i tego nie robię. Liderką tej grupy też się nie czuję.
We Włoszech w niektórych meczach byłaś taką liderką, ale mimo to wciąż nazywają cię w klubie "dzieciątkiem".
Tak zaczęła mnie nazywać Brazylijka Adenizia. Jak poznawała mnie z innymi dziewczynami, zawsze mnie przedstawiała właśnie jako swoje "dzieciątko" albo że jestem jej "baby shark" ("mały rekin"). Ten pierwszy pseudonim wiele osób podchwyciło i teraz dla części koleżanek jestem właśnie "dzieciątkiem". I chyba tak już zostanie. Z kolei kierownik drużyny mówi na mnie "baby bomber". To fajne przydomki, lubię je.
Ten pierwszy sezon w Serie A dużo ci dał?
Dużo, zarówno życiowo, jak i sportowo. Nauczyłam się trochę innego podejścia, zaczęłam zwracać uwagę na rzeczy, które przed wyjazdem do Włoch nie był dla mnie istotne. Nie chcę mówić, jakie to rzeczy, ale widzę różnicę. Inaczej patrzę na siatkówkę i swoją przyszłość.
Maturę zdawałaś w zeszłym roku w Szczyrku, ale takim życiowym egzaminem dojrzałości był chyba właśnie pierwszy sezon w Scandicci?
Skoczyłam na głęboką wodę, poradziłam sobie i czuję się z tym świetnie. Na pewno przede mną jeszcze dużo nauki, będą wzloty i upadki, ale jak tylko zdrowie będzie dopisywało, dam sobie radę.
Masz regularny kontakt z ludźmi ze swojego klubu. Czy sytuacja w Scandicci, w okolicach Florencji, gdzie klub ma siedzibę, wraca do normy po pandemii?
Powoli wraca. Wciąż obowiązują różne obostrzenia, ale już nie tak surowe jak wcześniej. Sklepy, restauracje, są otwarte, znów widać ludzi na ulicach. Życie zaczyna toczyć się normalnym rytmem. Na pewno zostaję w Scandicci na kolejny sezon, choć jeszcze nie wiem, kiedy tam wrócę.
Następny sezon, zarówno ligowy jak i kadrowy, nie powinien być już naznaczony koronawirusem. Dla was jako dla reprezentacji Polski najważniejszym punktem 2021 roku będą mistrzostwa Europy. Malwina Smarzek powiedziała, że przed ich startem nie będzie się bała powiedzieć, że jedziecie po medal.
Też nie będę się bała. Tak jak Malwina jestem zdania, że jesteśmy w stanie przywieźć z tych mistrzostw medal. Wiem, na co nas stać, jak zagrałyśmy w poprzednim sezonie i jakie postępy zrobiłyśmy w ostatnim czasie. Mam też kontakt z wieloma zawodniczkami z innych, mocnych reprezentacji i słyszę od nich, że te drużyny zaczynają się nas obawiać. Dla nich Polska nie jest przeciwnikiem, którego szybko ogra się 3:0, tylko takim, przeciwko któremu trzeba pokazać dobrą siatkówkę. Wiemy, na co nas stać, na bardzo dużo. Oczywiście, coś może się nie udać i podium nie będzie. Świat się jednak nie zawali, pojedziemy na kolejny turniej z takim samym celem - miejscem na podium.
Czytaj także:
Awatary zamiast kibiców. Oryginalny pomysł PZPS na zapełnienie trybun w czasie meczów reprezentacji Polski
"Paula, przyłóż się do Wesela". Tak zdawała maturę Paulina Damaske, reprezentantka Polski w siatkówce
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)