PGE Skra - Cerrad Czarni: cenne dwa punkty gospodarzy, duży niedosyt gości

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / PGE Skra Bełchatów
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / PGE Skra Bełchatów
zdjęcie autora artykułu

Gdyby nie przegrana pierwsza partia, Cerrad Czarni Radom mogliby wywieźć z Bełchatowa nawet komplet punktów. Ostatecznie przegrali jednak 2:3 z PGE Skrą. MVP ostatniego meczu 22. kolejki PlusLigi został Milad Ebadipour.

Po pierwszych dwóch setach niedzielnego meczu 22. kolejki PlusLigi Cerrad Czarni Radom mogli nawet prowadzić w Hali "Energia" w Bełchatowie 2:0. Z tremą nie mógł poradzić sobie bowiem Wiktor Nowak, który w wyjściowej "szóstce" niespodziewanie zastąpił kontuzjowanego Marcina Janusza. Drugi z wymienionych zawodników w ogóle nie wziął udziału w rozgrzewce. Rezerwowy rozgrywający niedokładnie dostarczał piłkę zwłaszcza do Mariusza Wlazłego. Po bloku na kapitanie PGE Skry goście wygrywali 21:20. Końcówka premierowej odsłony należała jednak do gospodarzy - najpierw długą wymianę skończył Milad Ebadipour, po chwili na dłonie rywali "nadział się" Wojciech Żaliński, a irański przyjmujący zdobył decydujące "oczko".

Otwarcie drugiego seta należało do miejscowych, ale nie cieszyli się oni długo z takiego stanu rzeczy. Na parkiecie pojawił się młodziutki Jakub Rybicki w miejsce Tomasza Fornala, wprowadzając mnóstwo ożywienia w szeregach gości. Po jego zbiciu Wojskowi objęli prowadzenie 7:6. Potem ustrzelony zagrywką Żalińskiego został Kacper Piechocki. Od tego momentu rozpoczął się koncert radomian. Systematycznie powiększali oni przewagę, a coraz więcej błędów popełniali wicemistrzowie Polski. Gdy Dejan Vincić zatrzymał Ebadipoura (17:22), było niemal pewne, że Czarni wygrają pierwszą partię od czterech lat w Bełchatowie.

Od początku trzeciej części niczym profesor grał nieznany przeciwnikom Rybicki, który z łatwością radził sobie z ich blokiem. Korzystał więc z tego słoweński rozgrywający dziewiątej drużyny tabeli, często kierując piłkę do dużo młodszego kolegi. PGE Skra nie miała argumentów w ataku, a gdy grymas bólu pojawił się na twarzy Wlazłego przy stanie 9:11, kibice zadrżeli ze strachu. Po interwencji sztabu medycznego atakujący nie musiał jednak nawet opuszczać parkietu. Niemniej, gdy w polu zagrywki pojawił się Dmytro Teriomenko, jego zespół zdobył pięć punktów z rzędu. On sam dwukrotnie ulokował piłkę bezpośrednio w boisku przeciwników i ta seria okazała się kluczowa dla rezultatu tej odsłony. Podopieczni Roberta Prygla spokojnie i pewnie "dowieźli" prowadzenie do końca.

Zmęczeni intensywnością wcześniejszych setów radomianie nieco spuścili z tonu w czwartej partii. Wykorzystali to bełchatowianie. Roberto Piazza zdjął z parkietu Wlazłego, a na atak przestawiony został Srećko Lisinac. Rozkręcali się Bartosz Bednorz i Ebadipour. Ich ekipa utrzymywała dwa "oczka" przewagi, doprowadzając do tie-breaka.

W nim najważniejsza okazała się świetna postawa Bednorza, który zameldował się w polu serwisowym po zmianie stron. Nie tylko mocno zagrywał, ale i kończył kontry. Zdobył trzy kolejne punkty, a na nic zdały się przerwy na życzenie Prygla. Spotkanie zakończył Lisinac.

MVP został wybrany Milad Ebadipour, przyjmujący PGE Skry.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: zwariowany film z Muellerem. Gwiazdor Bayernu bawił się z koniem

PGE Skra Bełchatów - Cerrad Czarni Radom 3:2 (25:23, 18:25, 18:25, 25:22, 15:12)

Skra: Lisinac, Wlazły, Kłos, Nowak, Bednorz, Ebadipour, Piechocki (libero) oraz Penczew.

Czarni: Teriomenko, Vincić, Żaliński, Huber, Fornal, Kwasowski, Watten (libero) oraz Rybicki, Droszyński, Ziobrowski.

MVP: Milad Ebadipour (Skra).

Źródło artykułu: