Gra w kadrze zawsze była dla mnie wyróżnieniem - rozmowa z Izabelą Bełcik, rozgrywającą Muszynianki Fakro Muszyna

Parę dni temu świętowała swój trzeci tytuł Mistrzyni Polski. Teraz pragnie krótkiego odpoczynku, by móc walczyć o powrót do reprezentacji Polski. Z Izabelą Bełcik, rozgrywającą Muszynianki portal SportoweFakty.pl rozmawiał nie tylko o siatkówce i mistrzostwach Europy, ale także o marzeniach i rodzinie.

Mateusz Minda: Kilka dni temu wywalczyłaś z Muszynianką złoty medal mistrzostw Polski. Sporo było obaw o waszą rywalizację z BKS Bielsko-Biała, którą jednak w trzech meczach rozstrzygnęłyście na swoją korzyść.

Izabela Bełcik: Ja jestem zadowolona i szczęśliwa, że zdobyłyśmy złoty medal, a że udało się go wywalczyć w trzech meczach też oczywiście cieszy. Spotkanie te były trudne i niezwykle ciężkie, ale w decydujących momentach potrafiliśmy się zmobilizować i kończyć najważniejsze akcje.

Jak czujesz się pod względem fizycznym, czy coś Ci dolega?

- Wiadomo, że są jakieś dolegliwości, ale nie czas o tym myśleć. Sezonu się skończył organizm jest przemęczony, ale czego się nie robi by zdobyć Mistrzostwo Polski.

Czy przyjmiesz powołanie do reprezentacji od Jerzego Matlaka?

- Dla mnie gra w reprezentacji zawsze była wyróżnieniem. Z miłą chęcią przyjeżdżałam na zgrupowania kadry.

Mistrzostwa Europy odbędą się w Polsce. Jak sądzisz, czy Polki mają szanse na odzyskanie tytułu z przed czterech lat?

- Oczywiście. Chociaż będzie to zależało między innymi od przygotowania i zdrowia zawodniczek. Ważne, by stworzyć zespół, który będzie się rozumiał, będzie walczył, a wszystkie zawodniczki zostawią serce na boisku.

Czy dwukrotna mistrzyni Europy poprowadzi zespół do zwycięstwa? Niestety dwa lata temu nie było Ci dane wejść na boisko w najważniejszym momencie półfinałowego meczu…

- Tego nie wiem. Wszystko zależy od mojej formy, jaką będę prezentowała w tym czasie. Co prawda, ja nie odpuszczę i będę starała się ze wszystkich sił.

Wróćmy teraz do początków twojej kariery, jak to się zaczęło?

- Wszystko zaczęło się w czwartej klasie w Szkole Podstawowej nr 8 w Malborku, gdzie trener Adam Zborowski tworzył sekcję siatkówki, do której wybierał wysokie i sprawne dziewczyny. Udało mi się do niej załapać. Bardzo dużo dała mi też Szkoła Mistrzostwa Sportowego w Sosnowcu.

Właśnie, dość wcześnie wyjechałaś do SMS w Sosnowcu. Nie obawiałaś się rozłąki z rodzinnym miastem, nie tęskniłaś za rodziną?

- Tęskniłam i obawiałam się, największym problemem była oczywiście rozłąka z rodziną i przyjaciółmi. Miałyśmy bardzo dużo treningów, pomiędzy treningami musiałyśmy odpoczywać, bo inaczej nie dałybyśmy rady, a do tego była jeszcze przecież normalna nauka. To zajmowało sporo czasu, więc wieczorami padałyśmy ze zmęczenia i od razu szłyśmy spać. Dlatego, też na rozmyślania, nie miało się zbyt wiele czasu.

Jak radziłaś sobie w szkole?

- Chyba dobrze. Z nauką nie miałam wielkich problemów, ale nadgorliwa również nie byłam. Zawsze lubiłam sport i... matematykę.

Siatkówka to całe twoje życie?

- Prawie. Oczywiście najważniejsza jest dla mnie rodzina, z tym, że ona bardzo mnie wspiera w tym co robię.

Gdyby nie siatkówkam to co? Czym innym chciałabyś się zajmować?

- Nie wiem. W moim życiu jakoś wszystko układało się pod siatkówkę. Czasem myślę że to ona wybrała mnie (śmiech)

Co zamierzasz robić po zakończeniu kariery?

- Może założę własną firmę, może zajmę się szkoleniem małych adeptek siatkówki. Na pewno siatkówka nie zniknie z mojego życia.

Jaka jesteś poza boiskiem?

- O to trzeba by było się spytać innych. Ciężko oceniać samą siebie. Myślę, że jestem wesoła i trochę roztrzepana.

Jak spędzasz wolny czas?

- Najczęściej z moim chłopakiem Arturem. Po za tym, wolnych chwil jest tak mało, że staram się ich za bardzo nie zapełniać dodatkowymi zajęciami. Lubię czytać książki i oglądać filmy. A jeśli mam tego czasu trochę więcej to pędzę do Malborka, aby się zrelaksować i uspokoić.

Dotychczas reprezentowałaś barwy wyłącznie polskich klubów. Dlaczego nie zdecydowałaś się na grę w innym kraju?

- Dla mnie wyjazd z Polski nie jest taki prosty. Wiąże się z wielkim stresem i z obawą, czy przypadkiem nie usiądę na ławce i stracę rok.. W ostatnich pięciu latach miałam dylematy czy wyjechać za granicę, jednak zawsze pojawiało się więcej argumentów, żeby zostać.

Czy w przyszłym roku zostaniesz w Muszyniance?

- O tym zadecyduję po sezonie, chociaż mam jeszcze ważny kontrakt na jeden rok. Czy odchodzi się z klubu, w którym osiąga się sukcesy? W Muszyniance znalazłam spokój i jestem wdzięczna, że mimo kontuzji którą miałam, chcieli przedłużyć ze mną kontrakt, bardzo mi pomagali w tym trudnym dla mnie okresie.

Kto jest Twoim najlepszym przyjacielem w drużynie? Z kim najlepiej się dogadujesz w życiu i na boisku?

- Mam dużo dobrych koleżanek, z którymi dogaduję się na boisku i z którymi lubię spędzać czas poza nim. Ostatnio spędzam dużo czasu z Mariolą Zenik. Mieszkamy razem w pokoju na wyjazdach i jesteśmy sąsiadkami w Krynicy. Myślę, że potrafimy się dogadać.

Czy czujesz, że to właśnie na Tobie, jako rozgrywającej, często spoczywa największy ciężar jeśli chodzi o losy meczu?

- Często mam taką świadomość. Ale wiem też, że mam obok siebie dziewczyny, które też czują podobnie. Ja podejmuję decyzję komu w danym momencie wystawić piłkę a ta osoba musi to skończyć, więc również musi wziąć na siebie odpowiedzialność.

Wiem, że Twoim największym marzeniem był występ na Igrzyskach Olimpijskich. Do Pekinu nie pojechałaś, czy zamierzasz walczyć o grę na olimpiadzie w Londynie?

- Jest to pytanie trochę na wyrost. Tak naprawdę nie wiem co będzie się działo za 4 lata.

Wielu ekspertów uważa, że byłabyś jedną z najlepszych rozgrywających na świecie, gdybyś wystawiała piłki w wyskoku. Czym to jest spowodowane, czy przebyta dosyć poważna kontuzja miała tu jakieś znaczenie?

- Proponowałabym obejrzeć mecz i obiektywnie stwierdzić, czy to wystawiam czy nie wystawiam z wyskoku, a nie ślepo wierzyć ekspertom (śmiech).

Czy kiedykolwiek zwątpiłaś w swoje siły jako siatkarka po przegranym dodam, że ważnym, meczu?

- Czasem przychodzą momenty, kiedy nie masz już siły, czujesz się źle i masz ochotę wszystko rzucić i odpocząć. Dobrze, że te momenty zdarzają się niezbyt często.

Jak odnosisz się do wszystkiego, co wypisywane jest w gazetach/internecie? Czy niektóre rzeczy nie zniechęcają do udzielania wywiadów i kontaktu z kibicami?

- Niektóre zniechęcają. Denerwujące jest jednak to, iż jak udzielasz komuś wywiadu, a on później całkowicie zmienia sens twojej wypowiedzi. Do kontaktu z kibicami się nie zniechęcam, cieszą mnie wszelkie dowody sympatii i ciepłych słów, które mogę od nich usłyszeć. Nawet kiedy przegrywamy, mamy wsparcie ze strony kibiców.

Czy jest taki mecz, którego nie zapomnisz? Jeśli tak to dlaczego?

- Nie zapomina się najczęściej wielkich finałów, po których stajesz na najwyższym stopniu podium. W szczególności finał Mistrzostw Europy w Zagrzebiu, gdzie wywalczyłam swój drugi złoty medal, a ja byłam pierwszą rozgrywającą reprezentacji.

Zawsze po przegranym meczu…?

- Potrzebuję chwili wyciszenia się.

A po wygranym meczu…?

- Miło spędzam czas z przyjaciółmi.

Czy uważasz, że warto spełniać marzenia?

- Oczywiście, że tak. I warto też marzyć, gdyż jak to mówią: "marzenia się spełniają"!

Jakich rad mogłabyś udzielić osobom, które tak jak Ty chcą osiągnąć swój własny sukces?

- Życzyłabym im dużo szczęścia i wytrwałości w dążeniu to celu, aby nigdy nie zwątpili w to co robią. Nie należy zapominać także o ciężkiej, często monotonnej pracy, bo bez tego strasznie ciężko coś osiągnąć.

Malbork nie jest dużym miastem, dlatego czy łatwo było się stąd wybić, zaistnieć?

- Nigdy nie myślałam w ten sposób, że muszę się wybijać z Malborka. Po prostu tak się potoczyło moje życie. Podczas Turnieju Nadziei Olimpijskich, zostałam wypatrzona przez państwa Leszczyńskich, którzy później zostali moimi trenerami już w Sosnowcu. Postanowiłam skorzystać z oferty i podjąć naukę w SMS-ie.

Czy czujesz się człowiekiem sukcesu? Jesteś idolem?

- Czyimś może jestem, ale nie zastanawiam się nad tym. W mojej dziedzinie osiągnęłam już jakiś sukces i bardzo się z tego cieszę. Jednak wciąż obieram nowy cel i staram się do niego dążyć.

Męczy Cię popularność?

- Nie. Nie jestem aż tak popularną osobą, aby mnie to męczyło. Nic mi się nie stanie, gdy rozdam kilka autografów czy przypozuję do zdjęć, mniej wyrozumiali bywają dziennikarze, którzy wybierają nie najlepsze momenty do zadawania pytań i zrobienia materiału na przykład gdy powinniśmy brać prysznic czy iść na kolację.

Czy masz autorytet, kogoś kto jest dla Ciebie wzorem?

- Mam wiele autorytetów w wielu dziedzinach. Największym jest jednak Jan Paweł II.

Czy masz swoją "receptę sukces"? Tzn. co motywuje Cię do pracy często ponad siły?

- Wiem już jak smakuje sukces. Dla takich chwil człowiek potrafi się zmusić do morderczej pracy.

Kim są dla Ciebie kibice Polskiej siatkówki?

- Dla mnie są pewnego rodzaju fenomenem. Potrafią się świetnie bawić na meczach. Super, gdy przychodzą całymi rodzinami. Pokazują innym kibicom, że można się bawić na całego z pełną kulturą.

Komentarze (0)