- To ja jestem trenerem i staję przed dziennikarzami. Po takich meczach, nie wiem jak zawodnicy, ale ja nie mogę spać, bo mam w sobie sportową krew. Przyjmuję słowa krytyki. Jeżeli ktoś ma mieć pretensje, to może mieć je do mnie. Ja prowadzę ten zespół, ja podejmuje decyzje i nie uciekam od tego, żeby wziąć na siebie odpowiedzialność. Nie wiem jak jest z zawodnikami. Różnych już sposobów próbowałem. Teraz próbuję tego, że biorę wszystko na siebie, a zawodnicy mogą bawić się grą. Niestety na razie nie umieją tego robić, postaram się, aby nauczyli się jak najszybciej - powiedział po spotkaniu z Cuprum Lubin szkoleniowiec ekipy znad Brdy.
W ekipie Łuczniczki, Jakub Bednaruk pracuje od kilku miesięcy. Do Bydgoszczy przeniósł się po zakończeniu minionego sezonu. To rozbudziło apetyty kibiców na dobry wynik w nadchodzących rozgrywkach. Tymczasem pod wodzą 41-latka, drużyna nie zachwyca. Z trzynastu spotkań Wojciech Jurkiewicz i spółka przegrali dziesięć. Przed w własną publicznością triumfowali dwukrotnie. Porażka 0:3 z lubinianami, była piątą poniesioną we własnej hali.
- To bardzo wstydliwa porażka i kompromitująca można powiedzieć. Kilka dni wcześniej zagraliśmy mecz na wysokim poziomie w Olsztynie, a teraz oddaliśmy przeciwnikowi w pierwszym secie 6 punktów przez własne błędy. Ciężko nam idzie, nasza gra cały czas faluje. Przyjmujemy wszelkie słowa krytyki, ponieważ jest ona zasłużona - powiedział Jakub Bednaruk.
- Szukam różnych rozwiązań. Trzeciego seta zagraliśmy nawet z atakującym na lewym skrzydle, ale to nie do końca się sprawdza. Z pewnością będziemy dalej szukać, bo nasza sytuacja jest taka jaka jest. W trzecim secie zaryzykowałem. Wiedziałem, że jeżeli nie odpali Bartek Filipiak, to nie będę miał zmiany. Wyszło jak wyszło - dodał bydgoski szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO: Ciekawe spotkanie w Moenchengladbach, trwa seria Schalke 04 - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Patrząc na przebieg piątkowego starcia można stwierdzić, że gra bydgoszczan układała się do stanu 9:5 w pierwszym secie. W kolejnych akcjach dominowali siatkarze Cuprum, wygrywając inauguracyjną partię 25:15.
- W pewnym momencie spanikowaliśmy, to było widać. Wydawało mi się, że ten problem mamy już za sobą, a tymczasem wystarczyło, żeby rywal nas przydusił. Mamy problem na lewym skrzydle i to wyraźny. Zawiodło też prawe skrzydło, więc zostaliśmy kompletnie bez ataku - przyznał opiekun bydgoszczan.
Jedynym pozytywnym aspektem w grze Łuczniczki, podczas meczu z Cuprum Lubin, było wejście na parkiet Pawła Gryca, który w trzeciej odsłonie wyjątkowo pojawił się na lewym skrzydle, zbierając pochlebne recenzje za swój występ.
- Trenowaliśmy z Pawłem Grycem na przyjęciu półtora tygodnia. To nie jest tak, że to zostało wymyślone na szybko. Najdziwniejsze jest jednak to, że Gryc lepiej niż w ataku wygląda na przyjęciu, a ja w ten sposób chciałem podnieść poziom ofensywy. Będę teraz musiał stanąć na przeciwko kibiców, prezesa sponsorów i będę świecił oczami, ale cóż, taka moja rola po takich meczach - powiedział szkoleniowiec Łuczniczki.