Choć pierwszy mecz obu zespołów miał swój finał w tie-breaku (2:3), w rewanżu zdecydowanym faworytem była Asseco Resovia. Coraz lepiej dysponowana zarówno na krajowym, jak i europejskim podwórku, jako cel stawiała sobie zgarnięcie kompletu punktów. Szybko jednak boisko zweryfikowało ich plany.
Początek pierwszego seta wskazywał na dominację Resovii. Jako pierwszy do piłki został dopuszczony Stephen Boyer i od razu ustanowił wynik 5:0 swoją mocną i efektowną zagrywką. Do tego serwis Klemena Cebulja i ataki Bartosza Bednorza pozwoliły utrzymać dystans do gdańszczan (10:6), którzy cierpliwie czekali na swoją szansę. Ta przyszła w połowie seta.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak przyszedł do poprawczaka. Straszne, jak zareagował jeden z chłopców
Najpierw Paweł Pietraszko, a następnie Aliaksei Nasewicz wykorzystali swoje kontry i wyprowadzili Trefl na prowadzenie (14:13). Wówczas kontuzji doznał Lukas Kampa, a jego miejsce zajął Kamil Droszyński. To nie osłabiło gdańskiego kolektywu, a chaos wprowadziło, ale w szeregi Resovii. Stąd w decydującą fazę seta to przyjezdni wchodzili z prowadzeniem (21:19), a tajną bronią w zamknięciu partii na swoją korzyść okazał się float (25:22).
W drugim secie Resovia również próbowała zdominować gdańszczan i tym razem owa sztuka im się udała. Dobre zagrywki, skuteczna gra przez środek i mało błędów własnych sprawiły, że raz zdobyta przewaga wystarczyła do wygrania seta (10:6, 18:12). Z bardzo dobrej strony w bloku prezentował się Gregor Ropret, a ofensywę prowadził głównie przez Boyer i Cebulja, którzy wówczas utrzymywali niemal 70% skuteczności. Pierwszy z nich był autorem kończącego punktu (25:19).
Trzeci set miał podobny przebieg do drugiego, a rozpoczął się od serii błędów własnych. Oba zespoły rozregulowały się na linii 9. metra, a jako pierwsi do rytmu wrócili gospodarze. Punktem zwrotnym okazał się float Karola Kłosa, przy którym Resovia zrobiła cztery "oczka" z rzędu (10:6). Jednocześnie gdańszczanie coraz gorzej radzili sobie w ataku, brakowało im dokładności, wcześniej punktujący Nasewicz i Jorna zaczęli grać z ujemnym ratio. Resovia wygrała pewnie i wysoko (25:17).
Po takiej przegranej dość niespodziewanie w czwartą partię Trefl wszedł mocno zmotywowany. Gdańszczanie szybko złapali prowadzenie (4:0) i choć stracili je po serii bloków Kłosa (11:11), nadal kontrolowali boiskowe wydarzenia. Wszystko za sprawą samej Resovii, która robiła wszystko, aby nie zakończyć meczu w tej odsłonie. Rzeszowianie popełniali mnóstwo błędów, a jedynie Woch i Kłos na koniec seta utrzymali dodatnie ratio. Łącznie oddali aż 12 punktów po własnych pomyłkach i w efekcie Trefl, który skończył mniej ataków od nich (8 do 11) wygrał i doprowadził do tie-breaka.
Tie-break miał swój finisz w grze na przewagi, a ważnym momentem seta była kontuzja Bednorza, którego zastąpił Staszewski. Walka była zacięta, a ostatnie słowo należało do Karola Kłosa, który najpierw atakiem a następnie blokiem przeciągnął szalę na rzeszowską stronę (21:19). MVP został Boyer, który zdobył 30 punktów w meczu.
W kolejnej serii spotkań Resovia pojedzie do Bełchatowa gdzie zmierzy się z PGE GiEK Skrą, a Trefl Gdańsk wróci do siebie, aby podjąć GKS Katowice.
26. kolejka PlusLigi:
Asseco Resovia Rzeszów - Trefl Gdańsk 3:2 (22:25, 25:19, 25:17, 21:25, 21:19)
Asseco Resovia: Cebulj, Bednorz, Boyer, Ropret, Woch, Kłos, Potera (libero) oraz Bucki, Staszewski.
Trefl: Pietraszko, Nasewicz, Jorna, Kampa, Orczyk, M'Baye, Koykka (libero) oraz Czerwiński, Droszyński, Mordyl,
MVP: Stephen Boyer