Atmosfera, w jakiej Siergiej Szlapnikow obejmował rosyjską kadrę nie zwiastowała powrotu złotej ery w rosyjskiej siatkówce. Powiało raczej "wielką smutą". Trudno było się pogodzić kibicom i dziennikarzom z decyzją rosyjskiej federacji, że schedę po Władimirze Aleknie obejmie człowiek kojarzony z radzieckim system trenerskim. Decyzję związku z wielkim rozczarowaniem przyjęli również siatkarze.
Tajemnicą poliszynela było, że zawodnicy nie chcieli grać w drużynie Szlapnikowa. On sam świetnie wiedział, co się święci. Razem z federacją wpadł więc na "świetny" pomysł, aby siatkarze rezygnujący z kadry byli traktowani w Superlidze jako obcokrajowcy. Nowy szkoleniowiec zapowiedział również, że zawodnicy nie są najważniejsi i będzie się trzymał starych, sprawdzonych sowieckich metod. Jak na razie, słowa dotrzymuje.
"Wind of Change" na rosyjską nutę
Od początku Ligi Światowej widać, że szkoła Władimira Alekny i Siergieja Szlapnikowa to dwa różne światy. Młodzi siatkarze muszą przenieść się do epoki starszych kolegów. Do czasów, kiedy trener krzykiem próbował rozwiązać wszystkie problemy. Widać, że szkoleniowiec ma duże problemy w komunikowaniu się z podopiecznymi.
Przede wszystkim jednak wrócił do niezbyt miłego zwyczaju, kiedy to radzieccy trenerzy zwracali się do graczy po nazwisku. W ten sposób dodatkowo podkreślali swoją pozycję i dystans. Tak samo bardzo często robi Szlapnikow.
ZOBACZ WIDEO Robert Kubica ponownie za kierownicą F1. Kulisy wielkiego powrotu Polaka
Warto również zwrócić uwagę na to, w jaki sposób prowadzi przerwy podczas meczów. Większość czasu poświęca na wytykanie zawodnikom błędów. Nie ma za to żadnego pozytywnego ładunku emocjonalnego w jego wypowiedziach. Jakby zupełnie zapomniał, że stoją przed nim dorośli mężczyźni grający w profesjonalnej lidze.
Następca Tietiuchina liderem Rosjan
Pierwsze mecze Ligi Światowej wykreowały nowego lidera Sbornej. Dmitrij Wołkow ma 22 lata i 198 cm wzrostu. Przez kibiców i dziennikarzy został już okrzyknięty "drugim Spiridonowem". Podobnie jak Aleksieja, również jego często na boisku ponoszą emocje i potrafi się zachować tak samo mało elegancko w stosunku do rywali.
- Nie przywiązuję do tych porównań większej wagi - mówi Wołkow. - Jako siatkarze jesteśmy kompletnie różni. Łączy nas tylko podobieństwo w sposobie wyrażania emocji. Pomaga nam to w grze. Nigdy nie mogłem usiedzieć w miejscu. Zawsze musiałem coś robić. Sąsiedzi skarżyli się, że całymi dniami odbijałem piłką o ścianę. Podstaw siatkówki nauczyłem się więc w mieszkaniu.
Trenerzy i fachowcy żadnego Spiridonowa w Dmitriju Wołkowie nie widzą. Dostrzegają przede wszystkim ogromny talent. Alekno wskazał go nawet jako następcę Siergieja Tietiuchina. W pierwszym weekendzie Ligi Światowej Wołkow nie wystąpił. W drugim był najlepiej punktującym siatkarzem Rosjan, chociaż efektywność w ataku na kolana nie powala. Miewa też ogromne problemy z przyjęciem zagrywki. Widać jednak, że to wokół tego chłopaka krąży dobra energia i lecą iskry. Oby trener ich nie zgasił.
Na przyjęciu bieda wciąż piszczy
Jeszcze trochę płakać będą w Rosji po Siergieju Tietiuchinie. Wciąż nie ma w Sbornej lewoskrzydłowego, który zabezpieczy na przestrzeni całego meczu przyjęcie zagrywki. To główny powód dopiero 10. miejsca Rosjan w Lidze Światowej po dwóch turniejach. Stare demony wciąż straszą.
Z serwisami rywali nie radził sobie ani wspomniany Dmitrij Wołkow, ani nawet libero Roman Martyniuk. Widać było wyraźnie, że zawodnicy jeszcze nie bardzo wiedzą, gdzie kto ma stanąć do przyjęcia. Często sobie przeszkadzali, a rywali celowali raz za razem w strefę konfliktu. Bez przyjęcia Rosjanie są bezbronni. Zwłaszcza, że równie wielkie kłopoty mają na pozycji atakującego.
Podcięte prawe skrzydło
Gdyby Wiktor Poletajew nie leczył kontuzji, byłby murowanym kandydatem do miejsca w pierwszej szóstce. Zwłaszcza że Maksim Michajłow wróci dopiero na mistrzostwa Europy. Stąd na tej pozycji panuje wielkie bezkrólewie.
Rolę pierwszego atakującego niby pełni Maksim Żygałow, ale gdyby tylko znalazł się odpowiedni zastępca na czas Ligi Światowej, szybko zostałby zdetronizowany.
Potrafi zdobywać sporo punktów, ale zdarza mu się równie często punktować dla rywali.
Nie jest to zawodnik, do którego rozgrywający pośle piłkę w ciemno w decydującym momencie. W meczach z Francją skończył jedynie 8 z 22 ataków, z USA 6 z 16. Takie cyfry żadnemu atakującemu chluby nie przynoszą.
Bałagan na rozegraniu
Przed dekadę zdecydowanym numerem jeden był Siergiej Grankin. Czasem ustępował pola Aleksandrowi Butce. Obaj są nieobecni podczas Ligi Światowej. Trener Szlapnikow zapowiadał, że będzie stawiał na Dmitrija Kowaliowa, ale plany pokrzyżowały mu problemy zdrowotne zawodnika. Nie zawsze może na niego liczyć.
W związku z tym musi stawiać na 31 - letniego Siergieja Antipkina i czekać cierpliwie na powrót Butki albo Grankina. Niespodziewanie spadły notowania Pawła Pankowa, którego typowano na naturalnego następcę Grankina, a jest obecnie piąty w hierarchii rozgrywających.
Niewykorzystane środki
Kiedy rywale spoglądają na środek rosyjskiej siatki robi im się ciemno w oczach. Iljas Kurkajew, Ilja Własow, czy Wadim Lichoszerstow to siatkarscy giganci. Zwłaszcza pierwszy z nich zagrał rewelacyjny sezon ligowy, prezentując niewiarygodne możliwości w ofensywie. Wszyscy trzej szybko przemieszczają się pod siatką, mają niezłą zagrywkę i szybką rękę.
Na razie koledzy z przyjęcia zredukowali mocno ich rolę w zespole. Przez słaby odbiór zagrywki środkowi nie mogą pokazać swoich nieprzeciętnych umiejętności w ataku. Ale trzeba pamiętać, że kiedy to nastąpi, mogą być bardzo groźni.
Rosjanie przed ostatnim turniejem w Polsce mają teoretyczną szansę na awans do finału w Brazylii. Muszą jednak wygrać wszystkie trzy mecze i liczyć na sprzyjające okoliczności w innych grupach. Będzie im bardzo trudno wywalczyć bilety do Kurytyby. Chyba, że trener Szlapnikow zwany przez rosyjskich kibiców "Szliapą" wyciągnie jakiegoś asa z kapelusza.