PGE Skra Bełchatów we wtorek rano wyruszyła w podróż do Rzeszowa. Zawodnicy w pierwszym meczu okazali się lepsi w łódzkiej Atlas Arenie, zwyciężając 3:0, rozbijając Asseco Resovię Rzeszów szczególnie w drugiej i trzeciej partii, odpowiednio do 15 i 13.
Według tegorocznych zasad play-off, PGE Skra potrzebuje tylko dwóch setów, by przypieczętować awans do finału. Resovia będzie miała atut swojej hali, ale musi pokonać rywali za trzy punkty, a następnie zwyciężyć w złotym secie, by odwrócić losy potyczki.
Podpromie nigdy nie jest łatwym terenem dla przyjezdnych. - Atmosfera zawsze jest tam bardzo dobra, jest głośno. Zdajemy sobie sprawę, że kibice będą im pomagać, ale będziemy myśleć wyłącznie o tym, co na boisku. Mam nadzieję, że zagramy dobre spotkanie i awansujemy do finału - powiedział Kacper Piechocki.
PGE Skra nie zamierza się jednak skupiać na tym, że potrzebuje konkretnie dwóch setów. - Nie będziemy o tym myśleć. Zagramy tak, jakby stan rywalizacji był 0:0. Jesteśmy bardzo skoncentrowani, wiemy, że zrobiliśmy duży krok, ale nie jest to krok docelowy. W rewanżu nie będzie łatwo i Resovia zagra u siebie inaczej, jesteśmy o tym przekonani - podkreślił libero.
Spotkanie zaplanowano na środę na godz. 20:30.
ZOBACZ WIDEO: Katarzyna Kiedrzynek wyzywa Zbigniewa Bońka na boiskowy pojedynek. "To bardzo ważny zakład!"