Kędzierzynianie potrzebowali dwóch punktów, by definitywnie zapewnić sobie 1. miejsce po fazie zasadniczej. Już jednak przebieg początkowych akcji pokazał, że wywalczenie zwycięstwa nie przyjdzie im łatwo.
Będzinianie, zajmujący 11. pozycję w ligowej tabeli, rozpoczęli mecz bez kompleksów, od serii kapitalnych zagrań w bloku. Ich prowadzenie 6:3 ZAKSA co prawda szybko zniwelowała, za sprawą udanych zagrań Mateusza Bieńka (9:9), ale w kolejnych minutach wcale nie była w stanie przejąć inicjatywy.
To siatkarze z Będzina dyktowali warunki gry przez większość pierwszego seta, choć mistrzowie Polski nie ustępowali ani na krok. W efekcie doszło do bardzo zaciętej rywalizacji na przewagi, w której obaj trenerzy ratowali swoje zespoły od niepowodzenia poprzez wideoweryfikację. Wojnę nerwów lepiej wytrzymali goście, którzy po ataku niezawodnego Marcina Walińskiego wygrali inauguracyjną odsłonę 30:28.
Taki obrót sprawy wyraźnie podziałał motywująco na gospodarzy. Przede wszystkim podkręcili oni tempo w polu serwisowym, a skuteczność w ataku odzyskali, często uruchamiani przez Benjamina Toniuttiego, środkowi - Bieniek i Łukasz Wiśniewski. Ponadto w drugą partię udanie nie wszedł atakujący przyjezdnych Rafael Rodrigues Araujo, dzięki czemu ZAKSA szybko odskoczyła na 11:4.
ZOBACZ WIDEO Serie A: zimny prysznic dla Interu Mediolan [ZDJĘCIA ELEVEN]
Będzinianie nie spuścili jednak głów. Doprowadzili do stanu, w którym przegrywali już tylko 12:15, głównie za sprawą udanego wejścia rezerwowego rozgrywającego Jonaha Seifa. Na więcej kędzierzynianie już im nie pozwolili. Wigor w ofensywie odzyskał Dawid Konarski, pieczętując kilkoma skutecznymi atakami triumf miejscowych 25:18.
Po dziesięciominutowej przerwie, w wyjściowych składach obu ekip pojawili się nowi zawodnicy. W ZAKSIE Patryk Czarnowski zastąpił Wiśniewskiego, natomiast po stronie MKS-u Nathan Roberts pozostał w "szóstce" za Zlatana Jordanowa. To jednak nie oni odgrywali wiodące role w trzeciej odsłonie.
Rozpoczęła się ona od kryzysu dobrze grającego wcześniej Walińskiego. Przyjmujący będzinian kilkakrotnie nadział się na blok, choć parę piłek otrzymał bardzo wymagających. Kiedy ekipa z Kędzierzyna-Koźla wygrywała 9:4, zapowiadało się na powtórkę scenariusza z drugiej partii.
W ciągu paru minut okazało się natomiast, że do niej nie dojdzie. Wysoka przewaga uśpiła gospodarzy, którzy zatracili moc w ofensywie. Lepszy fragment gry zanotował z kolei chimeryczny Araujo, co w pewnym momencie pozwoliło nawet MKS-owi prowadzić 18:16. W kluczowych chwilach główną rolę raz jeszcze odegrał jednak Konarski, dzięki czemu ZAKSA cieszyła się z wygranej 25:23.
Minimalna przegrana nie wybiła z rytmu siatkarzy z Będzina. W czwartym secie konsekwentnie utrzymywali swój dobry poziom, jaki prezentowali przez większą część pojedynku. W świetnym stylu do gry, po kilkunastuminutowym pobycie w kwadracie, powrócił Jordanow, a z każdą kolejną akcją drużynie coraz więcej dawał też rezerwowy Roberts. Kędzierzynianie rozpoczęli pobudkę, gdy mieli pięć punktów straty (8:13).
Z czasem udało im się wyrównać na 17:17, ponownie w głównej mierze za sprawą Konarskiego - jednego z nielicznych graczy ZAKSY, który nie był daleki od prezentowania swojego optymalnego poziomu. Jego dobra postawa nie wystarczyła jednak do wypracowania większej zaliczki. Znów doszło do gry na przewagi. Tym razem ciśnienie lepiej wytrzymali miejscowi, którym autowy atak Robertsa zapewnił zgarnięcie trzech punktów gwarantujących ukończenie sezonu regularnego na 1. lokacie.
[event_poll=71403]
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - MKS Będzin 3:1 (28:30, 25:18, 25:23, 27:25)
ZAKSA: Konarski, Buszek, Wiśniewski, Bieniek, Deroo, Toniutti, Zatorski (libero) oraz Witczak, Semeniuk, Pająk, Maziarz, Czarnowski.
MKS: Waliński, Kozub, Ratajczak, Rejno, Jordanow, Araujo, Potera (libero) oraz Woch, Roberts, Seif, Piotrowski, Russell.
MVP: Dawid Konarski (ZAKSA).