Turniej finałowy zainaugurowała potyczka ŁKS-u Commercecon Łódź z MOYA Radomką Radom. Po pierwszym secie wydawało się, że może dojść do niespodzianki, ale przede wszystkim do bardziej zaciętej rywalizacji, choć faworytkami były wiceliderki tabeli, łodzianki.
Radomianki nie wykorzystały piłki setowej i na tym się skończyły ich szanse. Jakub Głuszak robił co mógł, ale jego podopieczne nie pomagały. Ostatecznie ŁKS wygrał 3:0, zaoszczędził sporo sił przed niedzielnym finalem i mógł w spokoju czekać na decydujące starcie.
- Nie ma faworytów i każdy chce sięgnąć po tytuł, przyjeżdżając z najlepszą dyspozycją. Nie było to łatwe spotkanie, pierwszy set mógł wyglądać tak, jakbyśmy go miały stracić. Były nerwy, nie dało się ich ukryć, pojawiły się błędy, które postaramy się w niedzielę wykluczyć. Z czasem, wyciągnęłyśmy seta, a potem już byłyśmy pewniejsze siebie i spotkanie potoczyło się pod nasze dyktando - podsumowała Anna Obiała.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: FC Barcelona pokazała, jak trenuje Wojciech Szczęsny
Okazuje się, że Ełkaesianki dostały dawkę dodatkowej motywacji przed spotkaniem. - W szatni powiedziałam, tak półżartem, że nie akceptuję innego wyniku niż 3:0 czy 3:1, bo trzeba faktycznie oszczędzać siły na niedzielę. To się udało i teraz regeneracja. Dziewczyny słuchają się i bardzo się z tego cieszę - zażartowała kapitan ŁKS-u.
- Gdy się gra co roku puchar, to każdy jest na to gotowy, że można grać dzień po dniu. Wiadomo, że trzeba po prostu szybko się zregenerować i kto będzie potrafił to lepiej zrobić, zachować więcej energii, ten będzie miał większe szanse. Fajnie jest mieć trochę szczęścia i zagrać ten półfinał jako pierwszy, to jedno z praw, o których się mówi, twierdząc, że puchary się rządzą swoimi prawami - podkreśliła Obiała.
Po siedmiu latach w Nysie puchar przeniósł się do Elbląga. Nie wiadomo czy zawita tu na dłużej, czy jednak znów dojdzie do tego, że gospodarz będzie się zmieniać. - Fajne jest to, że dla każdego zespołu jest to, że dla każdego zespołu jest to nowa hala. Każdy musi się tu nauczyć grać. Mam nadzieję, że dzięki temu ludzie bardziej pokochają siatkówkę. Może ktoś się tu wybrał, kto nigdy nie oglądał tej dyscypliny - zastanawiała się środkowa.
- Widziałam jakieś trzy puste miejsca, wiec może była szansa na kupienie miejsca - zakończyła żartobliwie, nawiązując do tego, że znów sympatycy ŁKS-u licznie wypełnili halę, znacznie przeważając na trybunach.
Niedzielny finał o godz. 14:45.