Jest ryzyko, to pojawiają się błędy. "Musimy znaleźć balans"

WP SportoweFakty / Marcin Malinowski / Na zdjęciu: Andrzej Kowal, trener Cuprum Stilonu Gorzów
WP SportoweFakty / Marcin Malinowski / Na zdjęciu: Andrzej Kowal, trener Cuprum Stilonu Gorzów

Cuprum Stilon Gorzów po raz kolejny w tym sezonie przegrał po niezłym meczu. Spotkanie z Asseco Resovią Rzeszów (1:3) to czwarta z rzędu ich porażka w PlusLidze. - Do 20. punktu graliśmy bardzo dobrą siatkówkę - mówił Andrzej Kowal.

Po rywalizacji gorzowsko-rzeszowskiej na usta aż cisnęło się pytanie: skąd tyle błędów po obu stronach? - Błędy są konsekwencją ryzyka. My i Resovia to dwa różne zespoły. Stilon ryzykuje w innych elementach. Resovia popełnia bardzo dużo błędów na serwisie, ale te straty nie są problemem, bo nadrabiają to ofensywą - stwierdził trener Cuprum Stilonu Gorzów.

Przez trzy sety obie drużyny toczyły wyrównany bój. Dwukrotnie decydowały przewagi. Gorzowianie w drugiej partii wygrali minimalnie. W przegranych odsłonach niemalże wypuszczali zwycięstwo z rąk.

- My musimy znaleźć balans. Jeśli serwisem sobie za bardzo nie pomagamy, to czasami więcej ryzykujemy w ataku. W tym meczu to ryzyko nie poszło w dobrym momencie, bo bardzo dużo przestrzeliliśmy. Czy to w kontrze, czy w końcówkach setów. Do 20. punktu graliśmy bardzo dobrą siatkówkę. Dwa, trzy lepsze rozwiązania w tych końcówkach, mniej błędów i wynik mógł być w zupełnie drugą stronę - przyznał Andrzej Kowal.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Maria Szarapowa zachwyciła w Davos

Do zapomnienia jest natomiast set, który okazał się ostatnim w tym spotkaniu. Asseco Resovia Rzeszów wygrała go aż 25:16. - Czwarty set to już jest historia. Graliśmy naprawdę słabo - powiedział bez ogródek gorzowski szkoleniowiec.

Doświadczony trener zdecydowanie bardziej rotował składem niż Tuomas Sammelvuo. Choć to rzeszowianie mieli spore kłopoty kadrowe, to te również nie omijają Stilonu, gdzie brakuje Roberta Tahta. Na tym nie koniec.

- Podwójna zmiana już była taka trochę ratunkowa, żeby tylko przerwać serię Resovii w czwartym secie. Natomiast na ten moment Lorenc nie jest jeszcze gotowy do grania. Strulak wszedł po to, żeby poprawić ofensywę i to zrobił. Kilka tych jego ataków z pierwszego tempa było na dobrej skuteczności. To była dobra, pozytywna zmiana. Pozostałe były bardziej zadaniowe, jak Ferens w miejsce Kamila Kwasowskiego - wyjaśnił Kowal.

Gorzowianie zanotowali czwartą z rzędu porażkę. Kolejną piękną, po walce, w której większość setów przegrywali minimalnie. - Taki jest sport. Za to punktów nie dają, tylko za zwycięstwa. To kolejny mecz, gdzie końcówki są dla nas wyzwaniem. Na początku sezonu dobrze rozwiązywaliśmy te końcówki, mieliśmy pewność siebie. Teraz mamy troszeczkę więcej problemów i przed nami dużo pracy, żeby utrzymać rytm grania - zauważył trener.

Czy w drużynie z Gorzowa potrzebny jest wstrząs? - Nikt nie zarzuci chłopakom, że nie chcieli wygrać. Do każdego meczu podchodzimy, aby go wygrać. Natomiast chodzi o to, by zachować cierpliwość w grze. Nie za każdym razem trzeba ryzykować. To jest konsekwencja rytmu grania, bo jeżeli kontynuujemy grę na zasadzie: dwie akcje my wygrywamy, a trzy przeciwnik i tak na zmianę, to prędzej czy później ten rytm się traci - tłumaczył szkoleniowiec.

Gospodarze Areny Gorzów mieli też trochę kłopotów w ataku. Więcej korzystali jednak na błędach rywali. - Różnica była w ofensywie. Resovia w tym elemencie, na skrzydłach, była o poziom wyżej. My i z lewego i prawego skrzydła słabo. Poza Desmetem, który grał naprawdę dobrze. Brakowało trochę skuteczności - kontynuował 53-latek.

Najlepszym zawodnikiem spotkania został Klemen Cebulj. - Miał naprawdę dobre momenty, ale mieliśmy sytuacje, gdzie ruszyliśmy go w przyjęciu i mieliśmy kilka fajnych obron. Potem wszystko sprowadzało się do słabszej skuteczności w kontrataku - zakończył Andrzej Kowal.

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści