Nie jest tajemnicą, że pierwszy mecz w hali Energia nie stał pod znakiem przyjęcia. Obie ekipy miały tego dnia spore kłopoty z tym elementem. Jednak to gospodarze lepiej spisywali się w atakach z tzw. wysokich piłek.
- Graliśmy bardzo dużo w ten sposób. To nie było łatwe, bo tempo akcji nieco się zwalniało, przez co blok przeciwników miał więcej czasu na to, by się ustawić. Ale rzeczywiście te piłki sytuacyjne grane przez IV strefę (lewy atak) wychodziły nam w tym spotkaniu całkiem nieźle - przyznał po meczu Nicolas Marechal.
Przez większość spotkania PGE Skra kontrolowała jego przebieg. Jednak gdy w trzecim secie gdańszczanie prowadzili 18:13, mogło się wydawać, że mecz potrwa dłużej. Wtedy na zagrywkę weszli Marechal oraz Mariusz Wlazły i odwrócili losy tej partii.
ZOBACZ WIDEO Maciej Iwański: to będzie duża satysfakcja dla kibiców
{"id":"","title":""}
- Mieliśmy taki moment dekoncentracji i nerwów, ale w tym momencie obudziliśmy się i spokojnie, punkt po punkcie, zaczęliśmy wracać do naszej gry. Uświadomiliśmy sobie, że nie możemy sobie na coś takiego pozwolić, bo wciąż walczymy o trzecie miejsce dające awans do eliminacji do Ligi Mistrzów - mówił przyjmujący drużyny z Bełchatowa.
Podopieczni Philippe'a Blaina zaprezentowali się w czwartek bardzo dobrze. Czy jest więc jeszcze coś, co mogliby poprawić przed kolejnym meczem?
- Oczywiście, zawsze jest jeszcze coś, co można zrobić lepiej. Wprawdzie wygraliśmy 3:0, więc wydaje się, że tu naprawdę niewiele jest do poprawy, ale jeśli można mieć o coś małe pretensje, to z pewnością byłaby to nasza postawa w pierwszym secie, gdzie straciliśmy kilkupunktową przewagę. Mimo tego uważam, że to był dobry występ i chciałbym, byśmy tak samo prezentowali się w kolejnych meczach o brąz - ocenił Marechal.
Drugi z meczów o trzecie miejsce zaplanowano na piątek na godzinę 18:00. Następnie rywalizacja przeniesie się do Gdańska. O tym, na jak długo, może zadecydować najbliższy pojedynek w Bełchatowie. Brązowe medale wywalczy zespół, który odniesie trzy zwycięstwa.