Biało-Czerwone już w najbliższą sobotę (26 września) rozpoczną walkę o tytuł najlepszego zespołu w Europie. Na poprzednim czempionacie Starego Kontynentu Polki zajęły odległe 11. miejsce. Po sukcesie zespołu Jacka Nawrockiego na tegorocznych Igrzyskach Europejskich w Baku wydaje się, że rezultat z poprzednich ME nasz zespół jest w stanie poprawić. Najpierw jednak reprezentacja Polski musi wyjść z piekielnie trudnej grupy A, w której zmierzy się kolejno z: Włochami, Holandią i Słowenią. Trzy zespoły znajdą się w najlepszej dwunastce turnieju.
WP SportoweFakty: Reprezentacja Polski w końcu miała okazję dłużej ze sobą przebywać i porządnie popracować. Jak ocenia pan przebieg przygotowań zespołu do mistrzostw Europy?
Jacek Nawrocki: Same przygotowania przebiegają bardzo spokojnie, natomiast kilka dziewczyn jest nieobecnych, co na pewno wpływa na siłę naszej reprezentacji. Myślę tu przede wszystkim o ofensywie i braku Katarzyny Zaroślińskiej oraz Bereniki Tomsi, która dopiero tydzień, czy dwa tygodnie temu wróciła do treningów po rehabilitacji. Wcześniej wypadła nam też Gabrysia Polańska. To są zawodniczki, które na pewno zwiększyłyby naszą siłę ofensywną. Nad wszystkim innym, z dziewczynami, które tu są, pracujemy spokojnie. Myślę, że zawodniczki wiedzą, po co są na zgrupowaniu, dlatego spróbujemy powalczyć na mistrzostwach.
Czy w związku z absencją Katarzyny Zaroślińskiej, Katarzyna Skowrońska-Dolata definitywnie wraca na pozycję atakującej?
- Koncepcja forsowana na Igrzyskach Europejskich w Baku była poszukiwaniem właśnie odpowiedniej opcji ofensywnej - jak najmocniejszego ataku. Mogliśmy sobie na to pozwolić, mając te dwie zawodniczki na placu gry. W tej chwili, w obliczu nieobecności Zaroślińskiej czy Tomsi, na ataku zagrają: Skowrońska i Kowalińska.
Ma pan już w głowie pierwszą szóstkę, która w sobotę rozpocznie zmagania o mistrzostwo Europy?
- Mam oczywiście wszystko poukładane, ale od razu w tym miejscu przestrzegam wszystkich przed jakakolwiek pewnością, jeżeli chodzi o skład. W wielu sparingowych meczach dziewczyny pokazały, że muszą się uzupełniać.
Jak ocenia pan sparingi, które w ostatnim czasie rozegrała reprezentacja? Wyniki raczej nie napawają optymizmem.
- Przede wszystkim mecze te były bardzo przydatne, bo to była konfrontacja z naprawdę niezłymi drużynami. Zespół Chorwacji złożony jest praktycznie z zawodniczek występujących tylko w ligach: włoskiej i tureckiej. Reprezentacja Azerbejdżanu to też bardzo groźny, nieobliczalny rywal, że znakomitym atakiem. Nie można go lekceważyć. Trzeba się z tą siłą liczyć. Szukaliśmy w tych sparingach swojej dobrej gry. Z każdym kolejnym meczem, jeśli chodzi o naszą postawę, było coraz lepiej. Z drugiej strony te rezultaty pokazują też gdzie obecnie jesteśmy.
Czy te porażki, w kontekście przede wszystkim wyników końcowych, nie działały deprymująco na zespół?
- Myślę, że nie. Pod tym względem o żadnym demotywowaniu nie ma mowy, bo dziewczyny doskonale wiedziały z kim grały i widziały jak prezentowały się przeciwniczki.
[b]
Mocną stroną reprezentacji, chociażby w Baku, wydawały się być dobre relacje między zawodniczkami. Jak pan, jako trener, ocenia atmosferę panującą w kadrze?[/b]
- To jest inny zespół niż na igrzyskach europejskich. Na pewno każda drużyna żyje swoim klimatem, własną atmosferą. Ja bym w tej chwili, przed zawodami, na razie tego nie określał, bo tak naprawdę dopiero oficjalne mecze i związane z nimi ciężkie chwile pokażą, jaka atmosfera w tym zespole panuje.
Czy najmłodsze reprezentantki są gotowe, by na tak ważnym turnieju wejść na parkiet i stanowić o sile drużyny lub w razie potrzeby odmienić trudną sytuację?
- Życie dopiero pokaże, bo tak naprawdę dla niektórych z nich to będzie pierwszy tego typu sprawdzian. Ciężko dzisiaj wyrokować, wróżyć z fusów, jakie te zachowania będą. Na pewno jest to dla każdej dziewczyny duża szansa.
Grupa na mistrzostwach Europy jest bardzo trudna. Czy ktoś z pary Włochy - Holandia, według pana, może być wygodniejszym dla reprezentacji Polski przeciwnikiem?
- Te zespoły to faworyci całego turnieju, a nie tylko naszej grupy. Zarówno ekipa Włoch, jak i Holandii, to zespoły o bardzo dużej sile ofensywnej, opartej na bardzo regularnej siatkówce, pozbawionej dużej ilości błędów. Trzeba zagrać na bardzo wysokich obrotach, żeby nawiązać z nimi walkę.
W przypadku Holandii, z którą Polska sparowała przed Final Four World Grand Prix II dywizji i zmierzyła się w finale tego turnieju, na brak materiałów narzekać chyba nie możecie?
- W zasadzie o każdym przeciwniku wiedzieć będziemy bardzo dużo, również o Słowenii, z którą zagramy trzeci mecz. Może być tak, że Włoszki, mając tak dużą gamę rozwiązań i możliwości wyjścia pierwszym składem, pokuszą się o jakąś niespodziankę, jeśli chodzi o wyjściowe ustawienie. Później, nie sądzę.
Czy pan lub kierownictwo Związku stawiacie przed zespołem jakieś konkretny cel na mistrzostwach Europy?
- W ogóle się nad tym nie zastanawiam. Póki co staram się myśleć o tym, żebyśmy wyszli na boisko i dobrze grali.
Myśli pan już o ewentualnym turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich? Czy przygotowując zespół na mistrzostwa Europy starał się pan sięgać wzrokiem dalej?
- Oczywiście. Na razie wychodzi tak, że w każdym z turniejów wychodzi inna reprezentacja. Myślę, że na kwalifikacje do turnieju olimpijskiego stać nas będzie na jeszcze inny zespół, z tymi zawodniczkami, których na mistrzostwach Europy nie będzie. Dla tych, które pojadą na Eurovolley 2015 jest to jednak, w kontekście walki o igrzyska, na pewno bardzo ważny sprawdzian.
Czy do reprezentacji na turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich może wrócić Katarzyna Skorupa, która w zakończonym sezonie zdobyła mistrzostwo Włoch?
- Oczywiście, że tak. Jesteśmy po rozmowie. Jest bardzo prawdopodobne, że będzie mogła wystąpić w turnieju kwalifikacyjnym. W żadnej z imprez obecnej kampanii reprezentacyjnej nie brała udziału z powodów zdrowotnych.
W Spale rozmawiał Marcin Olczyk
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)