Michał Kaczmarczyk: Po pierwsze, gratulacje za pierwszy twój poważny sukces, jakim jest wicemistrzostwo ligi MEZVA. Czy jest to dla twojej drużyny wypełnienie przedsezonowych założeń czy raczej wynik trochę ponad oczekiwania?
Wojciech Włodarczyk: Przed sezonem raczej nikt nie stawiał na nas w lidze środkowoeuropejskiej, nawet w klubie nikt nie mówił o celach na te rozgrywki. Udział w lidze MEVZA (Środkowoeuropejski Związek Piłki Siatkowej, zrzeszający związki siatkarskie w Austrii, Chorwacji, Czechach, Słowacji, Słowenii i na Węgrzech - przyp.red.) to raczej promocja dla samych zawodników. Mimo wszystko jest to jak dotychczas największy sukces klubu, więc działacze i zawodnicy są zadowoleni z wyniku w MEVZIE.
Teraz czekają was ważne mecze w lidze austrackiej, gdzie pewnie pójdziecie za ciosem i powalczycie o kolejne sukcesy. Jak obecnie przedstawia się sytuacja w play-offach?
- W chwili obecnej skupiamy się na półfinałach ligi austriackiej i o awans do finału rywalizujemy z drużyną z Amstetten. Kilka dni temu (23 marca - przyp.red.) zwyciężyliśmy w 3 setach przed własną publicznością i mam nadzieję, że uda nam się zakończyć tę rywalizację w trzech meczach. Zagraliśmy w tym sezonie już około 40 meczów, a w przypadku zwycięstwa 3:0 w półfinale będziemy mieli troszkę więcej czasu na przygotowanie się do finałów i na lekki wypoczynek. Głównym celem, o którym się mówi w klubie, jest awans do finału ligi austriackiej i w chwili obecnej jesteśmy na dobrej drodze, żeby się tam znaleźć.
40 spotkań... Całkiem sporo, podczas nich miałeś okazję przejść przyspieszony kurs gry na pozycji przyjmującego. Jak obecnie, po dwóch latach od przestawienia się na przyjęcie z rozegrania, się na niej czujesz?
- Z jednej strony cieszę się, że mam okazję tyle grać, bo na pewno podczas każdego meczu zdobywam kolejne doświadczenia i cały czas nadrabiam zaległości, które wynikają z mojej przeszłości rozgrywającego. Z drugiej strony zmęczenie i drobne urazy coraz bardziej dają się we znaki, bo na pozycji rozgrywającego nie byłem aż tak bardzo obciążany, tym bardziej, że niewiele grałem (uśmiech). Przez ten czas nabrałem na pewno dużo pewności siebie i, tak jak wspomniałem, sporo doświadczeń.
Jak sam stwierdziłeś, liga MEVZA to okazja do wypromowania się i tobie to się dość dobrze udało: niedawno w polskich mediach pojawiły się artykuły o przewidywanym składzie reprezentacji Polski na tegoroczną Ligę Światową, gdzie przewija się twoje nazwisko. Jak zareagowałeś na te doniesienia?
- Tak jak powiedziałeś, to dopiero jest przewidywany skład, więc nie jest to nic pewnego. Mimo wszystko jeżeli coś jest na rzeczy i takowe powołanie miałbym dostać, to na pewno byłoby w jakiś sposób spełnienie sportowych marzeń. Przed wyjazdem do Austrii nawet nie wyobrażałem sobie takiej sytuacji, bo przyjechałem tu, żeby zrobić kolejny mały kroczek w rozwoju i może za jakiś czas wrócić do polskiej ligi z trochę większym bagażem doświadczeń. Sam fakt, że trener Anastasi wybrał się na finałowy turniej MEVZA do Bratysławy, ma dla mnie duże znaczenie i daje motywację do dalszej pracy. Mam nadzieję, że jeśli uda mi się dostać do reprezentacji, to zdołam zapewnić sobie tam miejsce na dłużej niż jeden sezon.
Właśnie miałem o to zapytać! Sam trener kadry poleciał oglądać cię w akcji. Miałeś okazję z nim porozmawiać na temat twojej możliwej obecności w kadrze?
- Miałem okazję zamienić z trenerem Anastasim kilka zdań po meczu finałowym. Rozmawialiśmy bardziej na temat meczów w Bratysławie niż na temat reprezentacyjny.
Załóżmy, że marzenie się spełnia, udowadniasz selekcjonerowi swoją przydatność dla drużyny narodowej i zostajesz w ścisłym składzie na Ligę Światową. Co dalej?
[color=#333333]- Co dalej? Szczerze powiedziawszy do tej pory nawet mi na myśl nie przyszła taka sytuacja (uśmiech). Jeśli dostałbym taką możliwość, to na pewno starałbym się walczyć o jak najwięcej szans do grania. Mimo wszystko zdaję sobie sprawę z tego, że to raczej odległy temat.
[/color]Drążąc jeszcze temat kadry: czy jest jakiś gracz obecnego lub minionego składu reprezentacji, na którym się wzorujesz, np. w stylu gry lub nastawieniu na parkiecie?
- Ciężkie pytanie... Jeszcze parę lat temu pewnie powiedziałbym, że jest to Paweł Zagumny, jednak teraz sprawy się trochę pozmieniały (uśmiech). Na pewno każdy z obecnych reprezentantów ma wyrobiony już jakiś styl gry, a ja póki co staram się podkraść pewne zagrania od nich. Jeśli chodzi o zawodników występujących w Pluslidze, to bardzo imponuje mi Stephane Antiga.
Patrząc na twoją dotychczasową przygodę z siatkówką, przypomina się trochę przypadek Michała Kubiaka, który po latach gry w niekiedy egzotycznych ligach zagranicznych wrócił do Polski i doskonale wiemy, jaką obecnie ma pozycję w polskiej siatkówce. Pewnie nie sprzeciwiłbyś się powtórzeniu takiej historii w twoim wypadku?
- Każdy z zawodników pisze swoja historię na swój sposób. Mój dotychczasowy przebieg przygody z siatkówką jest na pewno dosyć nietypowy, więc pewnie ciężko będzie znaleźć tu odpowiednie porównanie. W zeszłym roku, kiedy podejmowałem decyzję o wyjeździe do Austrii, miałem spory bałagan w głowie i mnóstwo wątpliwości, jednak na chwilę obecną mogę powiedzieć, że ryzyko się opłaciło. Moim zdaniem w Polsce jest bardzo wielu młodych utalentowanych zawodników w pierwszej lidze, którzy pomimo swoich umiejętności raczej nieprędko dostaną szansę na grę w PlusLidze. W moim przypadku po całkiem niezłym poprzednim sezonie raczej nie miałem wielu ofert z lepszych klubów, więc wyjazd za granicę był jednym z głównych rozwiązań i pewnie podobnie było w przypadku Michała Kubiaka.
Jesteś zadowolony ze strony sportowej pobytu w Austrii, a jak jest w przypadku zwykłego życia w tym kraju i aklimatyzacją? Musiałeś przebyć kurs nie tylko gry na przyjęciu, ale i... powiedzmy, samodzielności.
- Właściwie to taki kurs przeszedłem już dosyć dawno, bo z domu wyjechałem na dobre w wieku 17 lat i trafiłem do Spały, gdzie posiadłem na przykład umiejętność robienia prania i tym podobne... (uśmiech). Od tamtego czasu w domu jestem raczej gościem. Oczywiście, jest to mój pierwszy klub zagraniczny i jest to nowe doświadczenie, ale natrafiłem na bardzo fajną grupę ludzi, którzy w pierwszych tygodniach mojego pobytu w Austrii pomogli mi się tu odnaleźć. Mieszkam w miejscowości podobnych rozmiarów jak właśnie Spała, czyli około 2 tysięcy mieszkańców i poza naszymi meczami tak naprawdę niewiele się tu dzieje.
Podejrzewam, że w takim razie marzy ci się coś większego. Jak planujesz pokierować swoją karierą w kolejnym sezonie? Nie wykluczasz powrotu do Polski, ale jeżeli pojawią się kolejne oferty z zagranicy, to pewnie również je rozpatrzysz.
- W tej chwili najważniejsze jest dla mnie, żeby znaleźć klub, gdzie wciąż mógłbym grać i się rozwijać. Dwa lata już sobie postałem w kwadracie i zdecydowanie już mi wystarczy. Do tej pory pojawiło się kilka ofert z Polski i z zagranicy, ale jest trochę za wcześnie, żeby o tym mówić. Póki co staram się skupiać na grze w lidze austriackiej i zdobyciu mistrzostwa dla Aich/Dob.
Porozmawiajmy przez chwilę o siatkówce plażowej. Jakiś czas temu miałeś się w nią zaangażować nawet na poziomie reprezentacji, ale pewnie w tym sezonie będzie trudno o poważne próby, w końcu ta Liga Światowa... Planujesz już jakieś działania w beach volleyu w przerwie międzysezonowej?
- Po sezonie w Olsztynie, kiedy zdecydowałem się na zmianę pozycji, przy okazji pierwszych wolnych wakacji postanowiłem poświęcić ten czas na grę w plażówkę, żeby już zacząć się szkolić w ataku i przyjęciu. Po dwóch miesiącach grania rzeczywiście dostałem propozycję z kadry plażówki, jednak ostatecznie zdecydowałem się pozostać przy pierwotnej decyzji. Na dzień dzisiejszy ze względu na przewidywania dziennikarzy nie mogę pozwolić sobie na planowanie wakacji... (uśmiech). Jednak jeśli będzie okazja i trochę czasu, to na pewno z przyjemnością zaangażuję się trochę w plażówkę.
Na pewno śledzisz tegoroczną PlusLigę. Podziel się swoimi wrażeniami z obecnego sezonu i zdradź swój typ ligowego podium.
- Nie jest to na pewno wielkie odkrycie, ale okazuje się, że z sezonu na sezon liga jest coraz mniej przewidywalna, co bardzo dobrze wpływa na poziom rozgrywek. Również w pierwszej lidze ten poziom się coraz bardziej wyrównuje i liga jest coraz silniejsza. Typ ligowego podium? Kibicuję drużynie z Bydgoszczy, bo świetnie spisuje się w tym sezonie i nieraz już utarli nosa klubom o znacznie większych budżetach, a przed sezonem raczej nikt nie spodziewał się po nich tak dobrej postawy. Mimo wszystko uważam, że ZAKSA w tym sezonie gra najrówniej i to ona sięgnie po tytuł mistrza Polski.