Kristof Hoho: Dobił nas Świderski!

W niedzielę reprezentacja Polski rozegrała pierwszy mecz barażowy mistrzostw Europy z Belgią. Biało-czerwoni, grając bez czterech podstawowych zawodników, z trudem pokonali równie przetrzebionych Belgów. - Jak mogliśmy przegrać ten mecz? - pytał samego siebie jeden z liderów naszych rywali, Kristof Hoho. Rewanż 13 września w Kędzierzynie.

- Dwa sety zagraliśmy bardzo dobrze, zwłaszcza w obronie i bloku. U Polaków natomiast było widać brak liderów, Wlazłego i Zagumnego - skomentował obserwujący większą część pojedynku z kwadratu dla rezerwowych Kristof Hoho.

W trzecim secie Belgowie wciąż byli skuteczni w defensywie i na kontrach, natomiast w czwartej i piątej odsłonie kompletnie uszło z nich powietrze. Coraz lepiej za to grali Polacy. - Nasi rywale poprawili grę obronną. My z kolei nie mogliśmy skończyć ataku. W tie breaku dobił nas Sebastian Świderski, który zagrał końcówkę meczu rewelacyjnie - ocenił belgijski siatkarz.

Hoho przeszedł niedawno uciążliwą infekcję, która na ponad tydzień wyeliminowała go z treningów. Do swoich kolegów dołączył dwa dni przed pojedynkiem i zdaniem trenera Gewehra nie gwarantował wysokiej jakości gry. - Nasz szkoleniowiec uznał, że są lepsi ode mnie. Do tego postanowił mnie wypróbować na ataku. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia dlaczego - żalił się zawodnik, przypominając, że z całej formacji obronnej, w porównaniu z mistrzostwami Europy w Moskwie, na swoim miejscu pozostał jedynie libero.

Reprezentant Belgii twierdzi, że jego zespół zagrał całkiem niezły mecz i gdyby nie kolosalna ilość popsutych zagrywek, to Belgia schodziłaby z boiska zwycięska. - Za bardzo skupiliśmy się na serwowaniu w Świderskiego i Wikę, dlatego popełniliśmy tak dużo błędów. Obiektywnie muszę jednak przyznać, że w tym elemencie mieliśmy fatalny dzień.

Kristof Hoho przekonuje, że porażka 2:3 nie podłamała jego, ani pozostałych kolegów i w najbliższą sobotę położą na szali wszystkie siły i umiejętności, by pokonać Polskę. - Będzie niezwykle ciężko, ale wciąż mamy realną szansę, by pojechać do Izmiru.

Belgijski siatkarz ma wiele szacunku do Polaków i docenia ich klasę oraz osiągnięcia. Uważa jednak, że bez Pawła Zagumnego i Marusza Wlazłego jesteśmy drużyną w ich zasięgu. - Brak tych graczy to dla nas spory profit. Musimy tylko zapanować nad zagrywką i wywrzeć większą presję na rywalach. Wtedy wszystko będzie możliwe.

Zawodnik, który rok temu był bliski podpisania kontraktu w Rzeszowie, bardzo cieszy się na przyjazd do Polski. Mówi, że publiczność, która przychodzi na mecze biało-czerwonych, jest idealna. - Taka publika dodaje skrzydeł i mobilizuje do lepszej gry. Mam nadzieję, że w sobotę zaprezentujemy siatkówkę godną tych fantastycznych kibiców, a wasi fani będą wspierać również nas - jak to było podczas pamiętnych mistrzostw Europy w Moskwie.

Komentarze (0)