W pierwszym meczu o medal tegorocznej edycji Ligi Europejskiej kobiet zmierzyły się ze sobą reprezentacje Serbii i Holandii. Na te pierwsze półfinałowa porażka podziałała bardziej mobilizująco, gdyż lepiej rozpoczęły spotkanie o brąz. Dużo punktów dały Pomarańczowym ataki Lonneke Sloetjes i bloki Caroline Wensink, jednak to rywalki lepiej wytrzymały wojnę nerwów w końcówce premierowej partii, zachowując "zimną krew" i zwyciężając 25:23.
Zawodniczki z Bałkanów z animuszem weszły w drugą część, uzyskując wyraźną przewagę. Holenderki nie mogły znaleźć recepty na zbicia Maji Ognjenović i Brankicy Mihajlović. Przeciwniczki nie załamały się takim obrotem spraw i w kolejnym secie znów nawiązały wyrównaną walkę. Sił starczyło tylko na ten fragment, ponieważ w czwartej, i jak się okazało ostatniej partii, głos należał do Serbek, które dzięki wygranej nad Holandią zostały najbardziej utytułowaną drużyną tych rozgrywek.
- Graliśmy trochę lepiej niż wczoraj. Nie możemy powiedzieć tego, że jesteśmy usatysfakcjonowani, ale powinniśmy być szczęśliwi, gdyż pokazaliśmy więcej motywacji niż w półfinale - zaznaczał Zoran Terzić, trener Serbii. Szkoleniowiec zdaje sobie sprawę, że przed jego podopiecznymi jeszcze dużo pracy, aby dobrze przygotować się do igrzysk olimpijskich.
- Mieliśmy dużo wzlotów i upadków w tym spotkaniu. Mieliśmy problemy z tym, aby odnaleźć właściwy poziom naszej gry - podkreśliła Jovana Brakocević, atakująca zwycięskiej ekipy. Z kolei Debby Stam-Pilon, kapitan Holandii, tak podsumowała występ swojego zespołu: - Jestem szczęśliwa z tego, że byłyśmy w tym Final Four. To nowe doświadczenie dla tych młodych zawodniczek.
Podczas meczu o trzecie miejsce mieliśmy polski akcent, ponieważ sędzią drugim tego widowiska była Katarzyna Sokół.
Serbia - Holandia 3:1 (25:23, 25:15, 23:25, 25:13)
Serbia:
Brakocević, Rasić, Mihajlović, Ognjenović, Krsmanović, Malesević, Cebić (libero) oraz Vesović, Zivković, Starović, Blagojević
Holandia: Grothues, Steenbergen, Sloetjes, Stam-Pilon, Wensink, Dijkema, Schoot (libero), Knip (libero) oraz Pietersen, De Kruijf, Wergeer, Stoltenborg.
***
Ku uciesze trzech tysięcy ośmiuset kibiców zgromadzonych w hali w Karlowych Warach, Czeszki po raz pierwszy w historii zdobyły złoty medal LE. Mimo iż wynik spotkania może wskazywać na gładką wygraną gospodyń, to w rzeczywistości finałowe starcie dostarczyło wielu emocji.
Bardzo dobrze w początkowych fragmentach prezentowała się Elitsa Vasileva, jednak postawa tylko tej zawodniczki nie wystarczyła do tego, aby zatrzymać rywalki. "Zimną krew" w decydujących momentach zachowały Lucie Muhlsteinova i Aneta Havlickova, wobec czego ich drużyna prowadziła 1:0.
Czeszki były "niesione" głośnym dopingiem swoich fanów. Co prawda po drugiej stronie siatki dwoiły i troiły się Elitsa Vasileva oraz Strashimira Filipova, jednakże to nasze południowe sąsiadki pokazały lepszą siatkówkę w piątkowy wieczór i zasłużenie stanęły na najwyższym stopniu podium.
- Nie zagraliśmy dzisiaj dobrego meczu - powiedział tuż po zakończeniu zawodów Marcello Abbondanza, trener Bułgarek. - Moja drużyna jest złożona z wielu młodych siatkarek, które nie brały udziału w meczach o taką stawkę. Muszę jednak powiedzieć, że jestem zadowolony z tego, w jaki sposób wszystkie moje podopieczne zagrały podczas tego turnieju - dodał po chwili.
- Mieliśmy to zwycięstwo w głowach cały czas. Zagraliśmy świetnie, nawet w trudnych momentach - zauważył Carlo Parisi, opiekun Czeszek. - Dostaliśmy nagrodę za ciężką pracę. Mam nadzieję, że ten tytuł zmobilizuje nas do kontynuowania tego, co robiliśmy do tej pory - zaznaczył. - Jesteśmy niesamowicie szczęśliwe, gdyż to nasz pierwszy złoty medal - cieszyła się Aneta Havlickova, MVP Final Four. Zawodniczka nie zapomniała podziękować kibicom za wspaniały doping.
Czechy - Bułgaria 3:0 (26:24, 25:18, 25:23)
Czechy: Kossanyiova, Pastulova, Havlickova, Monzoni, Muhlsteinova, Havelkova, Jasova (libero) oraz Bednarova
Bułgaria: Nenova, Rabadzhieva, Zarkova, Karakasheva, Valileva, S. Filipova, M. Filipova (libero) oraz Nikolova, Kitipova, Ruseva