Z którego z siatkarzy Politechniki jest pani najbardziej zadowolona?
- Po raz pierwszy mogę powiedzieć, że naprawdę lubię cały zespół, ponieważ po za boiskiem nadajemy na podobnych tonach. Nie chcę nikogo wyróżniać, gdyż siatkówka jest grą zespołową. Gdyby niektórzy zawodnicy mieli większe doświadczenie, Politechnika spokojnie mogłaby grać o medal. Tego nam nieco brakuje.
Kluczowym siatkarzom wygasają kontrakty. Co dalej?
- W tej chwili przymierzam się do rozmów z nimi. Zobaczymy, co będzie dalej: czy zatrzymamy ich w klubie, czy będą chcieli odejść. Kontrakt kończy się Zbyszkowi Bartmanowi i w najbliższym czasie podejmiemy rozmowy na temat jego przedłużenia. Podobnie jest z Marcinem Nowakiem, który rozgrywa bardzo dobry sezon i dawno nie notował tak udanych występów jak obecnie w Politechnice. Przeżywa kolejną młodość, gra po prostu świetnie.
Ponoć kontrakt wygasa też Michałowi Kubiakowi, jest tylko wypożyczony?
- Michał ma podpisany kontrakt z nami na jeszcze jeden rok. Czy zostanie? Zobaczymy. Powoli rozmawiamy z trenerem Panasem na temat przedsezonowych wzmocnień. Póki co, za wcześnie by o tym mówić, bo rozgrywki ligowe jeszcze trwają. To obecnie jest najważniejsze, a na transfery przyjdzie jeszcze czas. Jednak moje zdanie jest jasne: zmiany kadrowe w AZS-ie będą minimalne.
Ostatnio w mediach pojawiła się informacja, że Politechnika jest zainteresowana Piotrem Gruszką. Czy to prawda?
- Nic nie wiem na ten temat. Byliśmy zainteresowani Piotrkiem przed sezonem, jednak na dzisiaj nie ma takiego tematu.
W jednym z wywiadów trener Panas narzekał, że brakuje mu trenera od przygotowania fizycznego. Czy jest szansa, że od nowego sezonu działacze AZS-u wzmocnią sztab szkoleniowy?
- Pozyskanie nowego trenera związane jest z dodatkowymi środkami finansowymi. Zdajemy sobie sprawę, że trener od przygotowania przydałby się, jednak wszystkiego nie dało się zorganizować od razu. W 2010 roku Politechnika była zespołem, który spadł z ligi, bodajże dopiero w lipcu okazało się, że jednak wystąpimy w rozgrywkach i niestety nie wszystko udało się zorganizować. Oczywiście zgadzam się, że w profesjonalnym klubie musi pracować trener od przygotowania fizycznego. Nikt nie jest alfą i omegą, a pierwszy trener nie musi się na tym znać.
Wielokrotnie narzekała pani na współpracę z miastem Warszawa. Po wyborach samorządowych jest lepiej, gorzej, czy nic nie zmieniło się w tej kwestii?
- Powiedziałabym, że odrobinę drgnęło (śmiech), ponieważ po raz pierwszy podpisaliśmy pod koniec stycznia umowę z miastem. Uważam to za spory sukces.
A czego dotyczyła umowa?
- Promocji miasta przez zespół siatkarzy. Uważam, że to spory krok do przodu.
Biorąc pod uwagę frekwencję na meczach Politechniki chyba łatwiej jest pozyskiwać nowych sponsorów?
- Nie powiedziałabym, że jest łatwiej. A czy tak będzie w przyszłości? Ciężko powiedzieć. Oczywiście staram się i robię co w mojej mocy, żeby znaleźć jak najwięcej osób wspierających stołeczną siatkówkę. Jednak nie ukrywajmy - nie jest to łatwe.
Czyli nie możemy założyć, że budżet jeszcze wzrośnie?
- Na razie nie możemy patrzeć w aż tak optymistycznych barwach.
Tymczasem najpopularniejszym tematem
w ostatnim czasie było zamknięcie ligi. Pani głosowała za, więc muszę spytać: dlaczego?
- Nadal jestem optymistycznie nastawiona do tej idei, z tym, że nie wiem czy pomysł nazywać zamknięciem ligi czy raczej jej otwarciem. Zespoły, które organizacyjnie i finansowo są odpowiednio przygotowane, muszą grać w PlusLidze. Głównie dlatego, że te kluby mają wielu kibiców oraz stać je na zatrudnianie dobrych zawodników. Pomysł jest dobry i tak powinna wyglądać liga.
A o co miałyby walczyć zespoły z dołu tabeli? Czołowe drużyny grają o mistrzostwo Polski i europejskie puchary.
- Słabsze zespoły walczyć będą o pozostanie w lidze. Od ośmiu lat, odkąd występuje w niej Politechnika, wiem, że sponsorzy współpracują z klubem na dłużej, jeżeli mają gwarancje, że zespół nie spadnie, ponieważ siatkówka to biznes. Nikt nie zainwestuje dużych środków finansowych w drużynę, która po roku może spaść z ligi, a jest zawsze taka możliwość, ponieważ pieniądze nie zawsze przekładają się na wyniki.
Z tym, że słabsze zespoły i tak nie spadną. Więc siatkarze nie będą mieli o co grać, ligowy byt będzie już zabezpieczony.
- Zawodnicy będą walczyć dalej, żeby siatkówka w danym mieście przetrwała. Jeżeli chodzi o wynik sportowy, przyznaję, że rzeczywiście może tak wyglądać, że niektórzy nie będą mieli o co walczyć. Natomiast w lidze zawodowej zawsze można grać o pieniądze, które przyznawane są za kolejne miejsca. Czyli ostatni zespół nic nie dostanie, natomiast wyższe lokaty będą odpowiednio nagradzane.
Załóżmy hipotetycznie, że dziesięciu bardzo bogatych ludzi w naszym kraju stwierdzi, że chce mieć własny zespół w PlusLidze. Co wtedy, rozgrywki wystartują z dwudziestoma zespołami?
- Gwarancje wejścia do najwyższej klasy rozgrywkowej ma wyłącznie zespół grający w I lidze. Jeżeli znajdzie się bogaty biznesman, który w swoim mieście postanowi zainwestować w siatkówkę, jego drużyna będzie musiała rozpocząć grę od II ligi. Nie może być żadnego kupowania miejsca w PlusLidze, szanse na znalezienie się w rogrywkach powinny mieć ośrodki z siatkarskimi tradycjami, które grają w pierwszej lidze.
Na koniec mam pytanie o pozostałe warszawskie kluby. Jeśli weźmiemy pod uwagę kariery polskich siatkarzy, wielu związanych było ze stołecznymi drużynami. Czy działacze AZS-u mają jakiś pomysł, żeby najzdolniejsi zawodnicy z Metra, MOS Wola, Legii i innych klubów trafiali właśnie do Politechniki?
- Od zeszłego roku zespół Młodej Politechniki oparliśmy na drużynie MOS Wola Warszawa, trenowanej przez Krzysztofa Felczaka, więc współpraca ze wspomnianym klubem trwa.
A co z pozostałymi klubami?
- Wychowankiem Metra jest między innymi Zbigniew Bartman, a także Krzysiek Wierzbowski i Karol Kłos, który grał w AZS-ie w poprzednich latach. Nie można zatem mówić, że Metro jest przez nas pomijane, mimo że pan Wojciech Szczucki ze wspomnianego klubu podpisał umowę na grę w barwach AZS-u Częstochowa w młodej PlusLidze. Nie wiem, jak będzie wyglądała sytuacja w przyszłości. Wszystko opiera się niestety na finansach. Najzdolniejsi idą tam, gdzie dostają większe pieniądze. Tak było chociażby z Piotrem Nowakowskim trzy, cztery lata temu, wtedy organizacja mojego klubu nie stała na najwyższym poziomie. Na dzisiaj priorytetem jest jednak współpraca z MOS-em.