Mistrzynie świata zweryfikowały Polki. "W kluczowych momentach mieliśmy problemy"

PAP/EPA / Na zdjęciu: polskie siatkarki
PAP/EPA / Na zdjęciu: polskie siatkarki

Polskie siatkarki poniosły pierwszą porażkę w mistrzostwach Europy. Biało-Czerwone uległy Serbii 1:3. - Od drugiego seta popełnialiśmy dużo więcej błędów niż Serbki - podkreśla Piotr Makowski i zwraca uwagę na elementy, które u nas szwankowały.

Przed starciem z mistrzyniami świata reprezentacja Polski pokonała Słowenią (3:0) oraz Węgry (3:1). Nie było jednak wątpliwości, że to spotkanie z Serbkami zweryfikuje naszą siłę. Wszystko rozpoczęło się kapitalnie - od triumfu 25:18 w pierwszym secie. Nasze siatkarki mogły wygrać tę partię nawet wyżej, lecz w końcówce rywalki się obudziły. Później Polki napotkały poważne schody.

Drugi set przegrały 13:25 i dwie kolejne partie również - odpowiednio 23:25 oraz 18:25. Szczególnie szkoda było trzeciego seta, gdzie przez większość czasu to Biało-Czerwone dyktowały warunki gry. Od stanu 16:13 kilka elementów się rozsypało, a taki zespół jak Serbia musiał wykorzystać okazję na odwrócenie losów partii.

- Trzeci set można było zakończyć zwycięsko. Przy stanie 21:21 mieliśmy kontrę, ale oddaliśmy piłkę za darmo. Tijana Bosković to wykorzystała i zdobyła punkt dla Serbii. Ogółem w kontrze nie spisywaliśmy się dobrze. Od drugiego seta popełnialiśmy dużo więcej błędów niż Serbki i to ostatecznie przyczyniło się do tego, że mistrzynie świata uzyskały przewagę. Statystycznie w ataku wyglądało to podobnie, ale w kluczowych momentach mieliśmy problemy, by skutecznie zamykać akcje - mówi nam Piotr Makowski, były selekcjoner reprezentacji Polski siatkarek.

ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką - Pokonaliśmy Węgry w ME! Zobacz kulisy meczu

Nieprzewidywalność

Pierwszy set w wykonaniu reprezentacja Serbii był - delikatnie mówiąc - średni. Mistrzynie globu rozdawały całkiem dużo punktów psuciem zagrywki. Następnie wszystko zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a Serbki wskoczyły na poziom, do którego zdążyły przyzwyczaić. I to oczywiście z Tijaną Bosković u steru, która kończyła wiele ataków. To do spółki z gorszymi momentami naszej kadry przyniosło kiepskie skutki.

- Serbki poprawiły się we wszystkich elementach. Przede wszystkim miały dużo wybloków, więcej kontr. Tutaj doświadczenie wzięło górę. Serbki nie bez powodu są mistrzyniami świata - zwraca uwagę Makowski.

W niektórych akcjach ofensywnych polskiego zespołu dało się wyczuć brak automatyzmów. Można było odczuć wrażenie, że skrzydłowe często otrzymywały niewygodne piłki do ataku i to z kilku stref, nie tylko od Joanny Wołosz, która niedawno wróciła do gry po leczeniu kontuzji.

- Potrzeba jeszcze czasu, by Joanna Wołosz wróciła do najlepszej dyspozycji po kontuzji. Uraz nadgarstka na pewno sprawia, że nie ma jeszcze tej dokładności, co wcześniej. Zwróciłbym też uwagę na to, że sporo niedokładnej wystawy widzieliśmy z głębi pola. Polki miały kłopot, żeby sobie z tym poradzić, a to generowało problemy z zakończeniem akcji. Wtedy oddawaliśmy piłkę na drugą stronę i punkty uciekały - podkreśla Makowski.

Można było oczekiwać lepszej gry

W ubiegłym roku Polska stoczyła z Serbią kapitalny pojedynek w ćwierćfinale mistrzostw świata, który zakończył się przegraną 2:3. W tym roku w Lidze Narodów pokonaliśmy Serbki, choć te - podobnie jak my - nie grały w najsilniejszym składzie. W każdym razie była to cenna wiktoria. Brąz na koniec Ligi Narodów też stawiał nasze siatkarki w gronie faworytek do medalu europejskiego czempionatu.

Podczas spotkania z Serbią w mistrzostwach Europy pojawiły się jednak dużo większe kłopoty. Liczba błędów nie wskazuje na dużą różnicę u obu ekip. Polska popełniła ich 27, a rywalki o 3 mniej. Serbia jednak aż 10 z nich zanotowała w pierwszej partii, a później ta liczba drastycznie spadła. U nas niestety utrzymywała się na podobnym poziomie.

- Przyznam szczerze, że spodziewałem się lepszej gry Polek. Mam nadzieję, że wrócą do poziomu z Ligi Narodów i przede wszystkim skuteczniej zagrają na lewym skrzydle. Oczywiście dalej najważniejsze piłki będzie otrzymywała Magdalena Stysiak, ale ona sama meczu nie wygra, musimy poprawić kilka elementów. Możemy grać jeszcze częściej środkiem, a do tego trzeba nieco ulepszyć przyjęcie. Wtedy skrzydła zostaną odciążone - ocenia Makowski.

- Jeśli chce się walczyć o medal, to trzeba ważne mecze wygrywać. Pierwsze takie spotkanie zostało przegrane. Teraz kolejny ważny pojedynek z Belgią, a jeśli w ćwierćfinale dojdzie do starcia z Turcją, to po prostu należy się pokazać z lepszej strony - kończy nasz rozmówca.

W fazie grupowej zagramy jeszcze dwa mecze. Wspomniane spotkanie z Belgią rozegramy 22 sierpnia, o godz. 20:00. Dwa dni później rywalkami Polek będą Ukrainki, a mecz ruszy o godz. 17:00.

Dawid Franek, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Porażka ma być lekcją dla Polek. "Pod tym względem cały czas ustępujemy Serbii"

Komentarze (10)
avatar
erektus
22.08.2023
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Granie na maksa Ligi Narodów może odbić się na dyspozycji drużyny. Ciężko jest zagrać na dobrym poziomie dwie imprezy w ciągu kilku tygodni, trzeba by mieć końskie zdrowie. Magda Stysiak wygląd Czytaj całość
avatar
Katon el Gordo
22.08.2023
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Autor artykułu cytując słowa Makowskiego, pisze: "Potrzeba jeszcze czasu, by Joanna Wołosz wróciła do najlepszej dyspozycji po kontuzji" - no to może na razie niech sobie trenuje, nadrabia zale Czytaj całość
avatar
Kazimierz Wieński
22.08.2023
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Grać potrafią, tylko mental bardzo zawodzi ,One chyba specjalnie trenują BŁĘDY !!!! 
avatar
stary_trener
22.08.2023
Zgłoś do moderacji
1
3
Odpowiedz
Panie Trenerze wiem nie wypada mowic krytycznie o koledze po fachu wiec moze ja dorzuce swoje przemyslenia. Druzyna kompletnie nie przygotowana fizycznie, mentalnie i psychicznie. Dziewczyny dz Czytaj całość
avatar
czysta_prawda
22.08.2023
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
jak mawiał klasyk..."kaczka, to maks co może z nich być"...