MŚ. Brazylia wystawiła rezerwy, żeby specjalnie przegrać. Efekt?

Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: Bernardo Rezende
Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: Bernardo Rezende

Kibice odwracali się plecami do boiska i nie mogli wybaczyć siatkarzom tego, co robią. System mistrzostw świata w 2010 roku premiował przegrywanie w niektórych meczach. Po tym turnieju zmiany były nieuniknione.

Zebranie najlepszych reprezentacji świata, w jednym z najmocniej rozkochanych w siatkówce krajów Włoszech, miało być gwarancją udanego turnieju. W mistrzostwach świata w 2010 roku zagrały 24 zespoły, a gospodarzami meczów były między innymi Rzym, Mediolan i Turyn, czyli najbogatsze miasta w Italii.

Dla Włochów, którym nie wiodło się w mundialach w 2002 i 2006 roku, osiągnięcie sukcesu we własnych halach było sprawą ambicjonalną. To oni byli w dużej mierze odpowiedzialni za stworzenie trudnych do zrozumienia i niesprawiedliwych zasad mistrzostw świata. Zrobili to w porozumieniu z prezydentem FIVB, Rubenem Acostą.

Początki były niewinne, ponieważ 24 reprezentacje zostały podzielone na sześć grup. Była to jednak tylko pierwsza z trzech faz grupowych, a oznaczanie ich kolejnymi literami alfabetu doprowadziło do stworzenia grup od A do R. W pierwszej fazie do dalszych gier przechodziły trzy z czterech drużyn, w drugiej dwie z trzech, a w trzeciej zwycięzca awansował do półfinału. Priorytetem stało się trafienie do takiej grupy, w której było najłatwiej o awans.

Mecze hańby

Najmocniej oberwało się Brazylijczykom, choć nie tylko oni kombinowali. Późniejsi złoci medaliści przekalkulowali, że w drugiej fazie grupowej lepiej będzie im zająć drugie niż pierwsze miejsce w tabeli. Towarzystwo Niemców i Czechów było później lepsze niż trafienie na Kubę. Dlatego też Canarinhos ostentacyjnie przegrali 0:3 z Bułgarią.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: komentator oszalał. Co za gol!

Selekcjoner Bernardo Rezende mówił, że nie prosił zawodników o odpuszczenie meczu, ale wystawienie rezerwowego składu i atakującego Theo na rozegraniu było jak wywieszenie białej flagi. Brazylijczycy zostali wygwizdani już pierwszym secie, a część kibiców odwróciła się plecami do boiska. Najlepsza drużyna na świecie robiła wszystko, co możliwe, żeby przegrać. Na swoim postawiła, ale do końca turnieju słuchała gwizdów i buczenia w halach.

- To, co zrobiła Brazylia, to nie tylko wina systemu. Nie ukrywam jednak, że w przyszłości lepszym rozwiązaniem będzie rozgrywanie play-off po pierwszej fazie grupowej - komentował Andrea Anastasi, dobrze znany w Polsce trener, który był selekcjonerem reprezentacji Włoch.

Drugie dno miały również porażki Rosjan i Serbów, dlatego turniej rozgrywano w atmosferze niedomówień oraz podejrzeń.

Rozczarowanie dla Polaków

Reprezentacja naszego kraju zdobyła mistrzostwo świata w 2014 i 2018 roku. Turniej, rozegrany cztery lata przed pierwszym sukcesem, zakończył się wielkim rozczarowaniem. Polska przepadła w drugiej grupie. W tej samej, w której rozegrano mecz wstydu Brazylii z Bułgarią. Bilans trzy zwycięstwa i dwie porażki pozwalał innym zespołom pozostać w turnieju, ale nie Polakom. Ostatecznie drużyna Daniela Castelaniego znalazła się na miejscach 13-18.

Odpadnięcie Biało-Czerwonych nie było w smak gospodarzom. Hale świeciły pustkami, a poza meczami Włochów, właśnie starcia Polaków budziły największe zainteresowanie mediów i kibiców.

Włosi nie stanęli na wysokości zadania nie tylko w promowaniu turnieju. Podróż Polaków do kraju gospodarza trwała 12 godzin, a i później przemieszczanie się po Italii było uciążliwe i kłopotliwe - drużynom podstawiano krótkie i wąskie autobusy.

Potrzeba zmian

Za naprawianie organizacji i formatu mistrzostw świata zabrali się w dużej mierze Polacy, którzy byli gospodarzami mundialu w 2014 roku. Już nigdy nie rozegrano ich w równie skomplikowany sposób. - Nikomu nie opłaci się przegrywać - zapewniał Mirosław Przedpełski, prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Zgodnie z jego zapowiedziami wprowadzono losowanie grup w trakcie turnieju i ćwierćfinały.

- Nie ma idealnych systemów rozgrywek, ale jestem przekonany, że ten dobrze się sprawdzi. Zaproponowaliśmy nasz pomysł, który zaakceptowała światowa federacja - dodawał Przedpełski i faktycznie, kombinowania w polskich halach było mniej.

***

W nadchodzących MŚ 2022 będzie jedna, krótka faza grupowa, a następnie 16 z 24 drużyn rozpocznie fazę pucharową, w której przegrywający będzie odpadać. Droga po złote medale będzie liczyć siedem meczów, a nie jak w 2010 roku dziewięć. W sumie w polskich i słoweńskich halach zostaną rozegrane 52 spotkania, czyli o 51 mniej niż na przykład w 2014 roku.

Czytaj także: Nikola Grbić dał pograć rezerwowym. Łukasz Kaczmarek ocenił swoją postawę
Czytaj także: "To nieprawdopodobne". Tak mecz Polaków komentowano na Twitterze

Źródło artykułu: