Bezdyskusyjnie najlepszy młociarz na świecie w ostatnich latach miał w Rio powetować sobie klęskę z Londynu (trzy spalone próby w eliminacjach) i wywalczyć złoto. Wydawało się, że jeśli będzie rzucał chociaż na 90 procent swoich możliwości, rywale nie będą mieli szans. Obawiać można było się tylko odporności psychicznej 27-latka ze Świebodzic.
Do Brazylii Polak przyleciał z dziesięcioma najlepszymi wynikami na świecie w tym roku - tyle raz przekraczał 80 metrów. Poza nim udało się to tylko mającemu za sobą dopingową wpadkę Białorusinowi Iwanowi Cichanowi.
Jeszcze na rozgrzewce przed środowymi kwalifikacjami wszystko wyglądało dobrze. Fajdek na luzie posłał młot w okolice 77. metra, co zapewniłoby mu awans do finału - minimum wynosiło 76 metrów i 50 centymetrów.
Niestety, kilkanaście minut później z naszym mistrzem stało się coś niewytłumaczalnego. Zawodnik, który jako jedyny na świecie regularnie zmaga się z granicą osiemdziesięciu metrów, tym razem ledwie przekraczał 70. Pierwszy rzut był tak słaby, że Fajdek celowo wyszedł z koła. W drugim osiągnął 71,33. Widząc co się dzieje tę odległość uszanował.
ZOBACZ WIDEO Ostatnia próba Fajdka. Polak odpada w eliminacjach
{"id":"","title":""}
Na czystym brazylijskim niebie zaczynały już majaczyć demony z Londynu, ale wciąż trudno było uwierzyć, że miotacz tej klasy nie zmobilizuje się w swojej trzeciej próbie i nie wygra swojej grupy eliminacyjnej. Tymczasem w tak ważnej chwili Polak zdobył się na zaledwie 72-metrowy rzut i zakończył rywalizację na 7. miejscu. Potem długo nie mógł dojść do siebie. Położył się obok bieżni na brzuchu i leżał tak przez kilka minut. W końcu wstał i skierował się w kierunku wyjścia ze stadionu.
Przez strefę wywiadów Fajdek przeszedł z groźną miną i wzrokiem wbitym w ziemię. - Porozmawiasz z nami? - zapytali dziennikarze. - Nie - krótko odparł dwukrotny złoty medalista mistrzostw świata, nawet na chwilę nie odwracając głowy w naszym kierunku. - Powiedz chociaż, czy zostajesz oglądać drugą grupę - dociekaliśmy. Odpowiedź znów brzmiała "nie". - Jadę przebukować bilet - rzucił.
Grzegorz Wojnarowski z Rio de Janeiro
Gość nie ma psychiki mistrza