Zawodnicy wyruszyli na 320-kilometrową dojazdówkę jeszcze przed świtem. Dalej czekał ich odcinek specjalny liczący 425 km, prowadzący przez położone ponad 4000 m n.p.m. tereny Altiplano. Metę maratonu już kolejny rok z rzędu stanowiło Uyuni -miasto położne nad słynnym solniskiem Salar de Uyuni. Po sześciu dniach w gorącym Peru, rajdowcy musieli szybko przestawić się na deszczową pogodę i spory chłód panujący na wysokościach.
Na trasach pojawiło się błoto, w którym ugrzęzły Mini Mikko Hirvonena, Orlando Terranovy i Yazeeda Al-Rajhi. Warunki nie oszczędziły też stawki quadów. Z rywalizacją pożegnał się choćby trzeci przed rokiem Pablo Copetti, który zerwał łańcuch. Osiem godzin jazdy nie oszczędziło również Kamila Wiśniewskiego.
- Mam kilka niewielkich awarii, w tym połamany road book i zepsuty wentylator, który przegrzał się po zakopaniu w piachu aż po siedzenie. Mimo to nastawienie niezmiennie pozytywne. Kilka napraw i jutro jedziemy do Salty - podsumował krótko Polak, który awansował na 17. miejsce w klasyfikacji generalnej.
Tymczasem Rafał Sonik wrócił już samolotem z Limy, a lądowanie miał w Berlinie, gdzie następnie zostanie przetransportowany do szpitala w Szczecinie. - Podróż nie była oczywiście komfortowa, bo zmiana ciśnienia i brak kroplówki z lekiem przeciwbólowym sprawił, że noga mocno dała się we znaki. Teraz, na ziemi, jest już jednak zdecydowanie lepiej - powiedział krakowianin.
ZOBACZ WIDEO: Tomasz Hajto: Wmawiamy młodym Polakom, że są słabsi (wideo)