Dakar 2017: Quady Polaków bez awarii

Materiały prasowe
Materiały prasowe

Kamil Wiśniewski dotarł na metę etapu maratońskiego tuż przed Rafałem Sonikiem. Z nielicznych informacji, które dotarły z zamkniętego biwaku w Uyuni wynika, że zawodnicy razem pracowali nad quadami, przygotowując je do dłuższego ścigania we wtorek.

W tym artykule dowiesz się o:

W trakcie dnia przerwy organizatorzy mieli pełne ręce roboty. Zaplanowany na poniedziałek etap maratoński został zmieniony i w nowej formie obejmował fragmenty tras szóstego i siódmego odcinka specjalnego. Choć dystans był stosunkowo niewielki (161 km), w pierwszej części oes stanowił spore wyzwanie nawigacyjne. Jazdy nie ułatwiała również gęsta roślinność porastająca niewysokie i rozległe wydmy.

Niestety ze względu na problemy z połączeniem, jedyne informacje, jakie udało się uzyskać na temat rywalizacji na trasie, dotyczą stanu technicznego quadów. - Rozmawiałem z Rafałem, z którym krótko skonsultowaliśmy niezbędne prace przy quadzie. Musiał jedynie dolać trochę oleju i dokręcić lekko poluzowaną nakrętkę osi. Z quadem Kamila również nie było większych problemów - relacjonował Jarosław Zając, mechanik w zespole krakowianina.

Na trasie siódmego etapu minimalnie lepiej zaprezentował się młodszy z dwójki quadowców. Kamil Wiśniewski uzyskał 12. czas i awansował na 14. miejsce w klasyfikacji generalnej. Rafał Sonik przyjechał na metę tuż po nim i zdołał utrzymać zajmowaną wcześniej 10. pozycję w "generalce".

Druga część etapu maratońskiego zapowiada się zdecydowanie trudniej. Organizator co prawda ponownie skrócił odcinek specjalny (pierwotnie 492 km), ale tym razem nieznacznie. Na bardzo wymagającej trasie z Uyuni do Salty, położonej już po argentyńskiej stronie granicy, wszyscy zawodnicy pojadą jedynie po prostych naprawach i własnej kontroli sprzętu. Jeżeli ktoś w poniedziałek za bardzo eksploatował swój pojazd, we wtorek może za to zapłacić słoną cenę.

ZOBACZ WIDEO Dakar: La Paz - wysoko, ale mety jeszcze nie widać (źródło: TVP SA)

Źródło artykułu: