- Wyszedł trochę brak mojego doświadczenia dakarowego za kierownicą samochodu, przez co się zakopaliśmy. Później rośliny porastające pustynię zaczęły zapychać chłodnicę naszego auta. Samochód zaczął się przegrzewać. Musieliśmy co chwilę się zatrzymywać i czyścić chłodnicę. Auto jechało maksymalnie 90 km/h, bo systemy zabezpieczające ograniczały prędkość ze względu na problem z chłodzeniem - opowiadał na mecie Jakub Przygoński.
Debiutujący na Rajdzie Dakar za kierownicą samochodu Polak przyznał, że po raz pierwszy dostał w kość i przekonał się na własnej skórze, iż zadaniem kierowcy jest nie tylko prowadzenie auta.
- Nie wiedziałem, że można się zmęczyć w samochodzie. Nie tylko siedziałem za kierownicą, ale razem z Andriejem odkopywaliśmy samochód i wielokrotnie czyściliśmy chłodnicę, co dało nam mocno w kość. Zresztą nie tylko nam, bo na trasie było wiele załóg, które stały i nie były w stanie jechać w tych warunkach - zakończył zawodnik Orlen Team.