Rajd Dakar: Polska załoga wygrała z poważną awarią

PAP/EPA / Felipe Trueba
PAP/EPA / Felipe Trueba

Na trasie 4. etapu Rajdu Dakaru pech dopadł Marka Dąbrowskiego i Jacka Czachora. Awaria skrzyni biegów zatrzymała załogę ORLEN Team na około siedem godzin. Na szczęście Polakom udało się naprawić tę usterkę.

Osiem godzin po najszybszym w środę Stephane Peterhanselu na metę dotarli Marek Dąbrowski i Jacek Czachor. Heroiczna walka z awarią skrzyni biegów zakończyła się naprawieniem auta, choć przez długi czas zanosiło się na to, że to dla nich koniec Dakaru. Nic z tych rzeczy - wszak Jacek Czachor ukończył wszystkie Dakary, w których startował, a Marek Dąbrowski również jest weteranem tego rajdu.

Dakar w końcu wjechał wysoko w góry. Na wysokości ponad 3500 m n.p.m. zawodnicy narzekali na samopoczucie oraz słabnące pojazdy.

- Na tej wysokości samochód nie miał siły jechać. Auto było dużo słabsze, ale wszyscy zawodnicy mieli te same warunki. Było dość dużo kurzu, co nie jest przyjemne i trudno się wyprzedza rywali. Na szczęście nie mieliśmy żadnych problemów, jechaliśmy dobrym, szybkim tempem. Jesteśmy zadowoleni. Samochód cały i zdrowy, nie mieliśmy nawet kapcia, więc zostały nam trzy zapasy na czwartek - powiedział Jakub Przygoński, który rywalizację na tym etapie zakończył na 18. miejscu, a w generalce jest 14.

- Auto spisywało się dobrze, choć z powodu rozrzedzonego powietrza w niektórych miejscach trochę słabło. Niestety problemy miałem ja. Najpierw musieliśmy stanąć za potrzebą. Kazano nam dużo pić podczas przebywania na tych wysokościach. Ze względu na to, że nie było tak ciepło, jak zwykle na Dakarze, nie pociłem się tak bardzo i po przejechaniu może kilkudziesięciu kilometrów musieliśmy się zatrzymać. Po tym postoju od razu jechało mi się lepiej. Później jednak, może 100 kilometrów przed metą, znowu odczułem wpływ uciążliwej dla organizmu wysokości i zaczęła mnie boleć głowa. Takie są uroki tego rajdu. Potem zaliczyliśmy jeszcze kolejny postój - postawiliśmy na koła Martina Prokopa, który dachował 20 kilometrów przed finiszem - dodał Adam Małysz, 25. na dzisiejszym odcinku i 18. w klasyfikacji generalnej.

- Odcinek był dość łatwy, jeśli tak można powiedzieć na Dakarze. Długi i bardzo szybki. Były proste nawet po kilkadziesiąt kilometrów, kiedy manetka była do końca zamknięta, choć motocykl dziś nieco słabszy na tej wysokości. Najważniejsze, że jest w bardzo dobrym stanie, tylko zabłocony i zakurzony. Jutro nie powinno być problemów ze sprzętem - powiedział Jakub Piątek, który zajął dziś 30. miejsce i w generalce jest 34.

Większe problemy sprzętowe miał natomiast Rafał Sonik, dopiero dwunasty na dzisiejszym etapie.

- Mam problem z uszczelką przy sprzęgle, która przepuszcza olej. We wtorek sprzęgło było przeglądane i częściowo wymieniane, ale dziś znów pojawił się wyciek. Nie jest duży, ale kapie. W pierwszym dniu maratonu ani przez sekundę nie miałem pewności, czy dojadę do mety. Około 450 km pokonałem z duszą na ramieniu, bo już na dojazdówce zorientowałem się, że jest problem. Na biwaku nie będę niestety w stanie pozbyć się tej usterki, ale mogę zaopatrzyć się w olej i jutro jechać dalej - powiedział quadowiec startujący barwach ORLEN Team. Po dzisiejszym etapie Sonik spadł na siódme miejsce w klasyfikacji generalnej.

Kolejny, piąty etap rozpocznie się jeszcze wyżej, ok. 4500 m n.p.m., a później osiągnie rekordową w historii Dakaru wysokość: 4600 m n.p.m. To drugi odcinek maratonu, więc 642 kilometry po bezdrożach (w tym 327 km OS-u) będą ciężką przeprawą dla pojazdów. W czwartek Dakar wjedzie do Boliwii, jednak zostanie tam tylko do soboty - zdecydowana większość trasy tegorocznego rajdu wiedzie przez Argentynę.

- Dakar dopiero się rozkręca. Odcinki będą coraz trudniejsze. W Boliwii nie będą bardzo wymagające terenowo, ale na dużej wysokości, a później wracamy do Argentyny, gdzie na pewno będzie ciężko. Rozmawiałem z Markiem Comą, pięciokrotnym zwycięzcą Dakaru, m.in. w ubiegłym roku, a obecnie dyrektorem zawodów. Powiedział: "Dakar dopiero się zaczyna, spokojnie, jeszcze zobaczycie, co będzie się działo" - powiedział Kuba Przygoński.

Sektor Gości 33. Rafał Sonik: na Dakarze rozpętało się piekło, zapamiętam to na zawsze [2/3]

Komentarze (1)
avatar
piotruspan661
7.01.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Największa, przykra niespodzianka to dalekie miejsce i straty Sonika.