Odkąd tylko Sobiesław Zasada ogłosił start w Rajdzie Safari, świat WRC był w szoku. Nigdy wcześniej trasy rajdowych mistrzostw świata nie widziały 91-letniego kierowcy. Na dodatek mowa o imprezie rozgrywanej w bardzo trudnych warunkach. Drogi Kenii momentami przypominały rajd terenowy, a nie samochodowy.
W trakcie trwającej od czwartku do niedzieli imprezy nawet załogi z czołówki WRC napotykały problemy. Swoje rajdówki uszkodzili m.in. Thierry Neuville, Kalle Rovanpera, Ott Tanak czy Elfyn Evans.
Zabrakło niewiele
Sobiesław Zasada utrzymywał równe tempo. Plasował się w okolicach 20. miejsca w "generalce" imprezy i był bliski realizacji swojego celu, czyli dojechania do mety Rajdu Safari. Niestety, ostatni niedzielny oes przyniósł problemy 91-letniego kierowcy. Na odcinku Hell's Gate 2 rajdówka Polaka uległa uszkodzeniu. Co ciekawe, pilot Tomasz Borysławski od początku sugerował organizatorom, że samochody klasy WRC na tyle zniszczą trasę, że rajdówki z niższych kategorii będą miały problemy.
ZOBACZ WIDEO: Droga do Tokio: Małachowski i Włodarczyk
- Byliśmy pewni, że zawiesimy się na podwoziu, koleiny miały już ponad pół metra głębokości i żaden samochód spoza WRC nie mógł tego fragmentu pokonać. Zatrzymaliśmy się, włączyliśmy system GPS powiadamiający organizatora, że trasa jest nieprzejezdna. W tym momencie rajd powinien być zgodnie z przepisami FIA natychmiast zatrzymany - przekazał Borysławski.
- Jednak nasz sygnał GPS został przez organizatora zlekceważony, na trasę wypuszczono kolejne, startujące po nas załogi. Dostaliśmy dwa uderzenia, pierwsze lżejsze, drugie na tyle silne, że samochód już nie nadawał się do jazdy. Mam żal do organizatorów - dodał pilot Sobiesława Zasady.
Chociaż załoga Zasada-Borysławki przejechała niemal 99 proc. trasy Rajdu Safari, to nieukończenie ostatniego niedzielnego odcinka sprawiło, że nie została sklasyfikowana w "generalce" ostatniej rundy mistrzostw świata WRC.
"Sam jego start to już zwycięstwo"
Nestor polskich rajdów, wielokrotny mistrz Polski i Europy starał się z dystansem podejść do tego, co wydarzyło się na ostatnim odcinku specjalnym imprezy. - Straszny pech, ale takie rzeczy w rajdach się zdarzają. Wiele aut na tym odcinku miało bardzo duże problemy. Koleiny były tak głębokie, że szorowaliśmy płytą silnika. Długo tak by się nie dało jechać - stwierdził Sobiesław Zasada.
Dla polskiego kierowcy było to kolejne podejście do Rajdu Safari. Zasada startował w nim wielokrotnie, po raz ostatni w roku 1997. Niewykluczone, że w przyszłości znów zobaczymy go na morderczych trasach Kenii. - Może znów wystartuję w Safari w 2030 roku jako stulatek - powiedział z dystansem urodzony w Dąbrowie Górniczej kierowca.
Wraz z Sobiesławem Zasadą w Kenii pojawił się jego wnuk - Daniel Chwist. Debiutował on w rajdowych mistrzostwach świata WRC i radził sobie bardzo dobrze. Drugi z polskich kierowców plasował się pod koniec pierwszej dziesiątki klasyfikacji generalnej imprezy. W sobotę uszkodził jednak zawieszenie, co przekreśliło jego szansę na dobry wynik. Ostatecznie Chwist zajął czwarte miejsce w kategorii WRC3 i siedemnaste w klasyfikacji ogólnej imprezy.
Co ciekawe, wyczyn 91-latka z Polski nie przeszedł bez echa wśród innych załóg WRC. - Sam jego start to już jest zwycięstwo. Zasada już nie musi niczego udowadniać, bo udowodnił w przeszłości, jak świetnym jest kierowcą - powiedział Dani Sordo, kierowca fabrycznej ekipy Hyundaia.
Czytaj także:
Szef Alfy Romeo grzmi na FIA
Kolejna kłótnia Mercedesa w F1