Rajd Polski cieszy się wątpliwą popularnością władz FIA od dwóch sezonów. Po zawodach zorganizowanych w 2015 roku, organizatorzy otrzymali od światowej federacji żółtą kartkę za niedotrzymanie zasad bezpieczeństwa podczas rajdu. Według źródeł "Motorsport News" tegoroczna edycja mogła zaważyć na przyszłości cyklu WRC w Polsce.
Po tym jak Rajd Polski został potwierdzony w tegorocznym kalendarzu MŚ stało się jasne, że wizytujący nasz kraj przedstawiciele FIA będą zwracać uwagę przede wszystkim na kwestie związane z bezpieczeństwem. Najpoważniejszym problemem byli naturalnie kibice, którzy znajdowali się poza oznaczonymi strefami.
- Nie ma tutaj takiej kultury kibicowania jak w Skandynawii, oni (widzowie) chcą być po prostu jak najbliżej samochodów - powiedział dyrektor FIA, Jarmo Mahonen. - To był bardzo pracowity weekend dla naszego delegata ds. bezpieczeństwa. W zasadzie chodziło tylko o przetrwanie tych kilku dni.
Problemy z tegoroczną imprezą zaczęły się już podczas czwartkowego odcinka testowego, na którym ucierpiał jeden z kibiców trafiony kamieniem wylatującym spod koła jednej z rajdówek. Następnie doszło do odwołania jednego z prawidłowych oesów z powody zbyt dużej ilości fanów wokół trasy. Fatalną ocenę rajdu wieńczy incydent z pojawieniem się na trasie wozu strażackiego, który wyjechał na czołowe zderzenie z jednym z uczestników rajdu. Szczęśliwie do całej sytuacji doszło na szerokim odcinku drogi, przez co nie zakończyło się to tragedią.
ZOBACZ WIDEO Trochę Dakaru na Rajdzie Polski. Kuba Przygoński: To dobry trening (WIDEO)
Jeden z czołowych kierowców WRC po zakończeniu rajdu w taki sposób opowiadał o imprezie na łamach brytyjskiej prasy: - Jak możemy tu w ogóle wrócić? To nie ma sensu, ludzie nie rozumieją, że gdy wpadamy w koleiny z pełną prędkością, to samochód może wylecieć z niej w każdym kierunku. Stoją za belami słomy i myślą, że są bezpieczni. Gdybyśmy włączyli szósty bieg, to skończyłoby się to tragedią.
Zespoły zgodnie obawiają się kolejnych wizyt w Polsce. Szef triumfującego na Mazurach Hyundaia, Michael Nandan wyraził zaniepokojenie tym, co działo się na trasach. - To przerażające, że w ogóle dochodzi do takich sytuacji. To nie jest impreza organizowana po raz pierwszy, ale od dłuższego czasu - powiedział.
Organizatorów starał się częściowo bronić szef Citroena, Yves Matton. - Jeśli chodzi o bezpieczeństwo nie może być żadnego kompromisu. Musimy jednak inaczej spojrzeć na poszczególne rajdy, bo każdy jest inny. Bezpieczeństwo jest jednak najważniejsze - zaznaczył.
Kluczowe decyzje odnośnie przyszłości Rajdu Polski mogą zapaść podczas jednego z jesiennych posiedzeń Światowej Rady Sportów Motorowych. Opinia zespołów i kierowców oraz delegacji FIA po tegorocznej edycji imprezy może jednak sprawić, że zniknie on z przyszłorocznego kalendarza WRC.