Naukowcy łapią się za głowy. Polak pobił rekord Guinnessa

Materiały prasowe / Na zdjęciu: Krzysztof Gajewski
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Krzysztof Gajewski

Polak zaprzeczył naukowym teoriom. W wodzie o temperaturze poniżej 5 stopni Celsjusza spędził ponad półtorej godziny i przepłynął w tym czasie aż sześć kilometrów. Miał na sobie tylko kąpielówki i czepek. To nowy rekord świata i Guinnessa.

W tym artykule dowiesz się o:

Wyczyn Krzysztofa Gajewskiego jest szokujący, bo jeszcze do niedawna wydawało się, że ludzki organizm w lodowatej wodzie nie jest w stanie utrzymać funkcji życiowych dłużej niż przez półtorej godziny. Polakowi udało się spędzić w takich warunkach godzinę i 46 minut, a dodatkowo przepłynąć w tym czasie aż sześć kilometrów.

Do pobicia rekordu doszło w minioną środę w zbiorniku u podnóża Czarnej Góry w Masywie Śnieżnika. Temperatura wody wynosiła 4,9 stopnia Celsjusza, a temperatura powietrza zaledwie jeden stopień powyżej zera. Obecnie rezultat Polaka jest w trakcie ratyfikacji przez przedstawicieli International Ice Swimming Association.

Tego nikt się nie spodziewał

- Wszystkie książki medyczne na temat ograniczeń organizmu w ekstremalnych temperaturach trzeba wyrzucić teraz do śmieci lub przynajmniej wprowadzić znaczące korekty. Przepłynąłem sześć kilometrów i nie byłem w hipotermii, a po wyjściu z wody nawet się nie trząsłem. Granica moich możliwości jest jeszcze dalej - przyznaje Krzysztof Gajewski, który poza pływaniem lodowym, jest także rekordzistą świata w pływaniu długodystansowym.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: podnosiła sztangę i nagle upadła. Przerażające wideo

Do tej pory wśród jego największych osiągnięć był choćby rekord świata w pływaniu 48-godzinnym - bez przerwy na sen czy wyjście z wody przepłynął 125 kilometrów. Pięć lat temu jednocześnie z pływaniem długodystansowym zaczął zajmować się także pływaniem lodowym.

Co ciekawe pierwszy raz próbę bicia rekordu podjął 12 grudnia 2021 roku, ale wtedy musiał zostać wyciągnięty z wody. Warunki panujące podczas próby były tak ekstremalne, że w trakcie pływania w jeziorze zaczęła zamarzać woda, a pływające kawałki kry zaczęły się scalać i ranić pływającego pomiędzy nimi Krzysztofa Gajewskiego. Kolejne próby były już znacznie bardziej udane.

Na potrzeby bicia rekordu, bliscy Krzysztofa Gajewskiego odtworzyli mu w zbiorniku wodnym warunki zbliżone do tych panujących na basenie. Woda była jednak lodowata
Na potrzeby bicia rekordu, bliscy Krzysztofa Gajewskiego odtworzyli mu w zbiorniku wodnym warunki zbliżone do tych panujących na basenie. Woda była jednak lodowata

Ekstremalnie niebezpieczna rozrywka

Już samo wejście do tak zimnej wody jest bardzo niebezpieczne, a co dopiero mówić o zanurzeniu głowy i podejmowanie gigantycznego wysiłku. Nie dość, że do takiej próby trzeba być doskonale przygotowanym, to trzeba uważnie przyglądać się wszystkim zmianom, które zachodzą w organizmie.

Pod wpływem zimnej wody organizm praktycznie zawsze odcina poszczególne funkcje życiowe w tej samej kolejności. Zaczyna się od zgrabiałych palców, potem przychodzą problemy ze zginaniem łokci, skupieniem wzroku, a także utrata koncentracji, zaburzenia pamięci krótkotrwałej, a na końcu problemy z błędnikiem, które uniemożliwiają normalne płynięcie na wprost i sprawiają, że śmiałek czuje się jakby był pijany. To właśnie wtedy musi zostać wyciągnięty z wody.

Jeszcze niedawno naukowcy dowodzili, że żaden człowiek nie będzie w stanie przepłynąć pięciu kilometrów w wodzie poniżej 5 stopni Celsjusza (tylko w takich warunkach można mówić o pływaniu lodowym). Poprzednim rekordzistą w tej konkurencji był inny Polak, Krzysztof Kubiak, który podczas swojego rekordu przepłynął 4,7 kilometra. Gajewski przebił go zdecydowanie.

- Podczas bicia rekordu musiałem co 500 metrów dać sędziom sygnał, że chcę kontynuować próbę. Gdy do upragnionych sześciu kilometrów brakowało mi już tylko 20 długości "basenu”, zacząłem liczyć każdy z nich. Byłem przekonany, że płynę ósmą długość, gdy usłyszałem gwizdek, a sędziowie poinformowali mnie, że przepłynąłem już 20 basenów. Choć czułem się nieźle, to miałem tak gigantyczne zaniki pamięci krótkotrwałej, że nie byłem w stanie liczyć dystansu. Przy jednej z wcześniejszych prób zimna woda zadziałała na mnie na tyle źle, że po przepłynięciu 3,2 kilometrów zapomniałem, że muszę wyciągać łokcie z wody. Na szczęście natychmiast zostałem wyciągnięty z wody - przyznaje Krzysztof Gajewski, który nie jest jedynym miłośnikiem takiego spędzania wolnego czasu w Polsce. Poza swoimi treningami także spędza czas na basenie, gdzie prowadzi szkołę pływania.

To nowa moda w Polsce

Nowe wymagania bezpieczeństwa są bardzo rygorystyczne i śmiałek oprócz dobrej formy musi zadbać także o obecność nurka, karetki i mieć opracowany plan ewakuacji, który pozwoli w minimalnie krótkim czasie dotrzeć do szpitala.

Bicie rekordu przebiegło w nerwowej atmosferze, bo do końca nie było wiadomo, czy temperatura wody nie wzrośnie do 5 stopni Celsjusza. Wtedy cały trud poszedłby na marne, a rekord nie został zaliczony.
Bicie rekordu przebiegło w nerwowej atmosferze, bo do końca nie było wiadomo, czy temperatura wody nie wzrośnie do 5 stopni Celsjusza. Wtedy cały trud poszedłby na marne, a rekord nie został zaliczony.

To brzmi przerażająco, ale ekstremalnie niebezpieczna rozrywka wcale nie jest tak niszową konkurencją, jak mogłoby się to wydawać. W naszym kraju w zawodach pływania lodowego regularnie startuje około tysiąca osób, a odpowiednie kluby działają już praktycznie w każdym dużym mieście.

Zwykle przygoda z tym sportem zaczyna się tak samo. Osoba zaczyna od morsowania, ale to jej nie wystarcza, zaczyna zanurzać ręce, głowę, a potem próbuje pływać. Pierwsze próby nie są jednak łatwe, bo nieprzyzwyczajony organizm zaledwie po kilku minutach uniemożliwia kontynuowanie aktywności, a śmiałek zaczyna mieć gigantyczne problemy z oddychaniem. Przyzwyczajenie do ekstremalnej aktywności przychodzi po około dwóch latach regularnych treningów.

Medycyna na razie nie znajduje odpowiedzi

- To niebywałe jak nasze ciało potrafi się zaadaptować to skrajnie niekorzystnych warunków. Najpierw czuje się ból, a po wielu treningach lodowata woda daje jedynie delikatne uczucie dyskomfortu. Obecnie, wspólnie z doktorem Michałem Starosolskim ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego na własną rękę prowadzimy badania medyczne, które mają dać odpowiedź, od czego uzależnione są możliwości organizmu do pozostawania tak długo w lodowatej wodzie. Być może nie chodzi o samo zimno, a poziom cukru lub obkurczanie się tętnic szyjnych - dodaje Gajewski.

Mierzenie temperatury ciała tuż po pływaniu lodowym nie ma sensu, bo skóra jest lodowata. Ciekawostką jest także fakt, że układ krwionośny jest tak mocno obkurczony, że niemożliwe jest także pobranie choćby kropelki krwi z palca. Kłucie nie przynosi żadnych rezultatów, a to utrudnia zebranie danych medycznych i prowadzenie badań.

Po najnowszym rekordzie Gajewski nie zamierza się jednak zatrzymywać, a kolejnym wyzwaniem ma być przepłynięcie mili (1,609 km) w najwyżej położonym jeziorze na świecie, zlokalizowanym w lodowcu nieopodal szczytu Kilimandżaro. Tam będzie jeszcze zimniej i bardziej niebezpiecznie.

Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Chorwaci nadali Polakowi pseudonim
Futre: Lewandowskiemu brakuje jednego

Źródło artykułu: WP SportoweFakty