Paulo Futre to legenda Atletico Madryt. Reprezentant Portugalii grał w tym klubie sześć lat (1987-1993 i 1997/98) i należał do ulubieńców kibiców.
Futre zdobył w karierze wiele trofeów, z Atletico dwa razy zdobywał na przykład Puchar Króla.
Jego szczytem był 1987 rok, gdy w plebiscycie "Złotej Piłki" zajął drugie miejsce (nieznacznie przegrywając z Ruudem Gullitem).
Dwa razy był też uznawany najlepszym piłkarzem Portugalii (1986 i 1987). A jego największy drużynowy triumf to zdobycie z FC Porto w 1987 roku (z Młynarczykiem w bramce) Pucharu Mistrzów, czyli poprzednika Champions League.
ZOBACZ WIDEO: Leo Messi wraca do Barcelony!? Co z Lewandowskim?
Dziś 57-letni obecnie Futro jest cenionym komentatorem piłkarskim i wciąż wiernym fanem Atletico. Dlatego w niedzielę nie życzy Barcelonie zbyt dobrze (początek meczu o 16:15).
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: Kto jest faworytem tego meczu? Barcelona, bo gra u siebie, czy Atletico ponieważ wygrało sześć ostatnich meczów w lidze z rzędu?
Paulo Futre, były gracz Sportingu Lizbona, FC Porto (Puchar Europy Mistrzów Krajowych, 2 mistrzostwa Portugalii, 2 Superpuchary Portugalii), Atletico Madryt (2 Puchary Króla), Benfiki (Puchar Portugalii), Olympique Marsylia, Reggiany, AC Milan (mistrzostwo Włoch), West Hamu United i Yokohamy Flug, 44 mecze w reprezentacji Portugalii i 7 bramek:
W takich meczach według mnie nie ma faworyta, bo historia pokazuje, że gdy na boisko wychodzą Barcelona i Atletico, to wszystko może się zdarzyć. W tych spotkaniach widziałem już tyle, że nie podejmuję się przewidzieć jak to się skończy. Natomiast oczywiście, moja sympatia jest jasna. Bardzo liczę na to, że Atletico wróci do domu z trzema punktami.
A co się dzieje z Barceloną? Dwa ostatnie mecze na 0:0, a grała z Gironą i Getafe. Żadni to potentaci…
Myślę, że Barcelona nie może się jeszcze pozbierać po tym 0:4 u siebie z Realem. Taki "gong" od takiego rywala, na własnym boisku, musiał mocno zaboleć, również mentalnie. Według mnie właśnie tamto spotkanie mocno rozregulowało Barcelonę i efekty tego widzieliśmy w meczach, o których pan wspomniał.
W Hiszpanii niektórzy jeszcze to przeliczają: gdyby Atletico wygrało, to zmniejszyłoby stratę do Barcelony do 10 punktów. Real też mógłby "podejść" bliżej. Czy to oznacza, że walka o mistrzostwo Hiszpanii wciąż byłaby otwarta?
Nie, nie. Tytuł jest rozstrzygnięty. Tu nie ma co sobie robić nadziei. Patrząc na to historycznie, takiej przewagi jaką wypracowała Barcelona nikt jeszcze nie roztrwonił. I teraz tym bardziej to nie nastąpi. Zwłaszcza, że moje przeczucie jest takie, iż lada moment Barcelona wróci na właściwe tory. Potrzebuje dosłownie jednego zwycięstwa i się "odbije". Choć mam wielką nadzieję, że nie nastąpi to w niedzielę. Natomiast jeśli chodzi o mój zespół, to w lidze walczymy z Realem o drugie miejsce. Taka jest prawda. Co zresztą, po fatalnym początku sezonu, nie jest wcale czymś złym.
A ja pan ocenia Roberta Lewandowskiego? Wejście do ligi hiszpańskiej miał znakomite, ale ostatnio przygasł jak cała Barcelona.
Robert Lewandowski to "fenomeno". Jeden z najlepszych napastników świata. I kilka meczów bez goli niczego tu nie zmienia. Napastnicy "żyją" cyklami. Raz tak "żre", że co piłkarz dotknie, to wpada do siatki. To ten dobry cykl. Zdarzają się jednak i te gorsze, wtedy nawet w lepszych sytuacjach bramki nie ma. No i teraz Lewandowski jest w tym drugim cyklu. Ale według mnie z nim jest jak z całą Barceloną: Lewandowski potrzebuje teraz jednego gola i znów wróci do seryjnego strzelania. Tak to widzę…
W niedzielę czeka nas ciekawy pojedynek: Lewandowski kontra Griezmann. Którego napastnika pan woli?
To są bardzo różni piłkarze. Griezmann najlepiej gra, gdy ma niedaleko siebie typową "dziewiątkę". Taką, którą jest Lewandowski. Dlatego gdyby grali razem, to stworzyliby parę idealną. Tak, gdy teraz o tym myślę o tym, to uważam, że byłby to duet wręcz perfekcyjny!
Tyle że pewnie do tego nie dojdzie. A jak pan ocenia pobyt Griezmanna w Barcelonie? Nie był to stracony czas?
Był w cieniu Messiego, ale inaczej być nie mogło. Takie są realia. Nawet gdyby Griezmann strzelił w jednym meczu pięć goli, to na okładkach i tak byłby Messi.
Modestia aparte, solo he visto dos zurdos que me parecieran mucho mejores que yo. Los dos argentinos.
— Paulo Futre (@PauloFutre) October 5, 2022
Diego Maradona fue el único jugador a la que le pedí un autógrafo para mi, cuando compartimos equipo en la Selección del Mundo en 87.
Hoy he pedido el segundo a Leo Messi. pic.twitter.com/4MrtIsq84N
Pan jest chyba wielkim fanem Messiego? Niedawno popularne stało się wideo, gdy przed meczem Ligi Mistrzów poprosił pan Messiego o autograf na koszulce Atletico Madryt. Na Twitterze napisał pan wtedy: „skromność na bok, tylko dwóch lewonożnych było lepszych ode mnie. To Messi i Maradona”.
Doprecyzuję: napisałem, że tylko dwóch lewonożnych było ode mnie DUŻO lepszych. I tak, tylko dwóch piłkarzy w całym moim życiu poprosiłem o autograf. Pierwszym był Maradona, drugim właśnie Messi.
A gdyby miał pan poprosić jeszcze tylko jednego, to kto by to był?
Mój rodak, Cristiano Ronaldo.
Wracając do Messiego. Coraz więcej wskazuje na to, że znów zagra w Barcelonie. Jest pan za?
Jak najbardziej. Ta historia właśnie tak powinna się zakończyć. To byłoby piękne i naturalne. Ostatnim klubem w karierze Leo Messiego powinna być Barcelona.
Wspomniany wcześniej Griezmann chyba tylko zyskał wracając do Atletico…
Tak, a kibice zapomnieli o jego odejściu. Dzięki temu Antoine ma ogromną szansę, aby kiedyś, gdy już skończy karierę, został uznany za legendę Atletico.
Wracając jeszcze do jego rywalizacji z Lewandowskim. Czego się pan spodziewa po tych graczach w niedzielę?
Jak mówiłem, to inni piłkarze. Lewandowski jest killerem, matadorem, a Griezmann równie ceni sobie i specjalizuje się w asystach. Jak mówiłem, moje sympatie są jasne. Życzę Lewandowskiemu odzyskania strzeleckiej formy, ale jeszcze nie w tym meczu.
A jak wytłumaczyć ten renesans formy Atletico? Ostatnio gracie świetnie.
Nareszcie pozbieraliśmy się po fatalnym początku sezonu. To nie jest jakieś odmienne Atletico od tego, które znamy. Wciąż ma ten "pazur", z którego słynie dzięki Cholo Simeone. Do tych wszystkich walorów, które wpoił im przez lata trener dochodzą też bardzo duże umiejętności i odzyskanie wiary dzięki serii dobrych rezultatów. O ile dobrze pamiętam jesteśmy już niepokonani od trzynastu spotkań. Dzięki temu wróciliśmy do dużej gry.
Mówiliśmy o tym, że Griezmann może zostać legendą Atletico, pan bez wątpienia już taką jest. Jaki był najbardziej wyjątkowy moment dla pana w tym klubie?
Zdecydowanie wygranie Pucharu Króla na Santiago Bernabeu. To był 1992 rok. Wygraliśmy wtedy z Realem 2:0, a ja strzeliłem drugiego gola. Cudowne uczucie. Dla kogoś związanego z Atletico taki triumf, w tym miejscu i z tym rywalem smakuje jak wygranie Ligi Mistrzów.
A właśnie. Ma pan w opisie konta na twitterze zabawne zdanie: "Żyję w strachu, że gdy poślizgnę się wchodząc do wanny, to gwizdną karnego dla Realu".
Tak, bo wiadomo, że rywalizacja Atletico i Realu jest odwieczna. Stąd czasem różne uszczypliwości, żarciki, małe prowokacje. I takim jest to zdanie. Ale już tak na serio: mam bardzo dużo szacunku dla Realu.
Kończąc wątek Atletico. Po pana odejściu działacze tego klubu sprowadzili Romana Koseckiego.
Tak. I "Koseki" miał bardzo ciężko, bo dźwigał na sobie ogromną presję. Miał zastąpić Paulo Futre, wszyscy tego od niego oczekiwali. A to nie było takie proste. Niemniej uważam, że to był super piłkarz.
Kosecki miał pana zastąpić, natomiast grał pan w jednym zespole, w FC Porto, z innym Polakiem, Józefem Młynarczykiem.
Oh Josef! Co to był za bramkarz, co to był za charakter! Szalenie ciepło go wspominam. To w bardzo dużej mierze dzięki niemu wygraliśmy wtedy Puchar Mistrzów. Powiem tak: grałem z kilkoma świetnymi bramkarzami, ale Josef był ponad wszystkimi. Mam nadzieję, że inni koledzy bramkarze się nie obrażą za te słowa, ale jeszcze raz: najlepszym z którym grałem był Josef.
To na koniec jeszcze jeden portugalsko - polski wątek, czyli Fernando Santos w roli selekcjonera reprezentacji Polski. Co pan sądzi o tym pomyśle?
Proszę, aby napisał pan to bardzo wyraźnie: reprezentacja Polski wraz z przyjściem Fernando Santosa zyskała kolejnego kibica. Ten fan nazywa się Paulo Futre. Fernando Santos to mój bohater. Wygrał dla Portugalii coś, po co przed nim nikt nie potrafił sięgnąć. Za to szacunek na zawsze. I niech mu się wiedzie z Polską. Zawsze trzymam za niego kciuki. A to oznacza, że teraz kibicuję też Polsce!
Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty
Koniec pięknego snu. Dni Góralskiego są już policzone
Polak w Premier League? "Robi duże wrażenie"