Nieważne, czy jako piłkarz bułgarskiego Ludogorca Razgrad czy kazachskiego Kajratu Ałamty, był z dużą regularnością powoływany do reprezentacji Polski. Przeprowadzka do Niemiec miała spowodować, że Jacek Góralski zacznie być kompletnie inaczej postrzegany przez kibiców. Bundesliga to już jednak zupełnie inna europejska półka, o czym przekonał się na własnej skórze.
Zakładano, że transfer do VfL Bochum będzie z korzyścią dla wszystkich zaangażowanych stron. Był to prawdopodobnie ostatni dzwonek dla doświadczonego zawodnika, by sprawdzić się w czołowej lidze. Niemiecka ekipa potrzebowała natomiast defensywnego pomocnika o jego cechach charakterystycznych.
"Wielka szansa" i kumulacja problemów
Kolejna taka okazja mogła się prędko nie przydarzyć. - Z punktu widzenia Góralskiego przejście do Bundesligi było wielką szansą. Ma 30 lat i jest to jego pierwszy klub w najwyższej klasie rozgrywkowej. Pewnie już nigdy nie otrzymałby takiej szansy - uważa Philipp Rentsch, redaktor portalu vfl-magizn.de oraz "Ruhr Nachrichten".
- Kiedy podpisał kontrakt myślałem, że zawarto dobry interes. Zawodnik z doświadczeniem, grający na pograniczu faulu i z dobrą mentalnością idealnie pasuje do VfL Bochum. Podczas letniej przerwy klub stracił istotnych w defensywie graczy, więc ważne były wzmocnienia - wspominał Christian Woop z "Westdeutsche Allgemeine Zeitung".
ZOBACZ WIDEO: Zaskakujące słowa Santosa na pierwszym zgrupowaniu. "Normalnie byś pomyślał - wariat"
- Miałem wrażenie, że to odpowiedni zawodnik dla Bochum. Był dobry w reprezentacji, a Bochum lubi agresywnych piłkarzy. Czułem, że może pomóc drużynie. Był jednak długo kontuzjowany i prawie nie grał. Nie widziałem go zbyt często, więc trudno mi ocenić - dodał dziennikarz Ralf Ritter.
Problemy Góralskiego zaczęły się jeszcze przed startem nowego sezonu. Na obozie przygotowawczym we Włoszech zabrakło go, bo musiał w tym czasie przejść pilną operację oka. Przypomnijmy, że w trakcie jednego z meczów najpierw został trafiony piłką, a potem rywal uderzył go łokciem w oko. Było ryzyko, że straci wzrok, ale na szczęście operacja zakończyła się powodzeniem.
Znany z silnego charakteru i swojego temperamentu piłkarz wszedł w nowy sezon z marszu, bez odpowiedniego przygotowania. Jako zawodnik VfL Bochum zadebiutował w trzeciej kolejce Bundesligi, w boleśnie przegranym 0:7 starciu z Bayernem Monachium, gdy spędził 21 minut na placu gry. Kiedy wydawało się, że wreszcie obrał właściwy kurs, doznał następnej kontuzji, tym razem mięśniowej.
Uraz wykluczył go z gry na wiele tygodni, sprawiając, że mógł zapomnieć o powołaniu na katarski mundial. W międzyczasie Thomas Letsch zastąpił Thomasa Reisa na ławce trenerskiej.
Z gabinetów lekarskich na trybuny
Góralski wrócił do pełni sił i z powodów czysto sportowych nie jest brany pod uwagę przy ustalaniu składu. Dotychczas zanotował cztery występy w lidze niemieckiej, zaś w 2023 roku rozegrał zaledwie trzy minuty przeciwko Werderowi Brema (0:3).
- Trener Letsch był na początku bardzo zadowolony z Góralskiego, chwalił go za postawę, że daje z siebie wszystko na każdym treningu. Niemniej jednak nie odgrywa już żadnej roli w drużynie. W meczu z Koeln Letsch zostawił nawet wolne miejsce w kadrze, ponieważ nie podobały mu się wyniki treningowe kilku zawodników, w tym Góralskiego. W tym sezonie najzwyczajniej ogromnego pecha. Teraz jest zdrowy i wciąż nie może wejść do składu - stwierdził Woop.
Niestety, niemieccy dziennikarze nie pozostawiają mu żadnych wątpliwości. - Oczywiście w pierwszej połowie sezonu miał problemy z kontuzjami. Jednak od stycznia wrócił do formy - i nadal nie gra - zaznaczył Rentsch.
Letsch nie widzi dla Góralskiego miejsca nawet wśród rezerwowych. Na brak opcji w środku pola szkoleniowiec narzekać nie może, mając do dyspozycji kapitana Anthony'ego Losillę, Patricka Osterhage'a, Pierre'a Kunde czy Kevina Stoegra. Nominalny obrońca Erhan Masović ma wyższe notowania u opiekuna VfL Bochum i w trybie awaryjnym może wystąpić w drugiej linii.
Zielone światło na transfer
Nasi rozmówcy są zgodni co do tego, że odejście Góralskiego z VfL Bochum jest przesądzone. 30-latek nie wypełni swojego kontraktu obowiązującego do końca czerwca przyszłego roku. Zresztą w umowie zawarto pewną klauzulę, która zostanie aktywowana pod pewnym warunkiem, o czym poinformował nasz rozmówca.
- Jeśli VfL opuści Bundesligę, umowa wygaśnie. W przeciwnym razie jego kontrakt będzie ważny do połowy 2024 roku, ale zakładam, że w obu przypadkach odejdzie z VfL. Góralskiego nie ma w planach trenera Thomasa Letscha - Rentsch nie ma w tej kwestii wątpliwości.
Tego samego zdania jest drugi z naszych rozmówców. - Nawet jeśli Bochum utrzyma się w lidze, będą starali się znaleźć najlepsze rozwiązanie dla wszystkich stron, może nawet zerwą kontrakt. Jak dotąd Polak po prostu rozczarowywał - uzupełnił.
Niepewna przyszłość rysuje się przed Góralskim. W Bundeslidze nie zdążył zaprezentować przecież pełni swoich możliwości i nie zapowiada się, żeby zebrał więcej cennych minut w końcowej fazie sezonu. W obecnym stanie rzeczy powrót do kadry narodowej także jest wykluczony.
- Do tej pory Góralskiego widziałem prawie tylko w meczach testowych lub krótkich występach. Nie był w stanie pokazać tego, czego od niego oczekiwano, choć miało to wiele wspólnego z pechem do kontuzji. Niewiele mogę powiedzieć o jego jakości w najlepszym wydaniu. Wydaje mi się raczej mało prawdopodobne, żeby znalazł sobie miejsce w lidze niemieckiej. Jest też za dobry na drugą ligę, a jego oczekiwania płacowe są z pewnością zbyt wysokie - Christian Woop wskazał, że pomocnik jest nieosiągalny dla klubów 2. Bundesligi.
- Jacek Góralski nie znajdzie nowego klubu w Bundeslidze. Ewentualnie w drugiej lidze, przy czym nie miał prawie żadnych okazji, aby się pokazać i wzbudzić zainteresowanie innych klubów - ocenił Philipp Rentsch.
Rafał Szymański, WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Miał dostać tyle co Lewandowski. Są nowe informacje o kontrakcie Messiego
Wielka wyprzedaż w Chelsea. Aż ośmiu piłkarzy może odejść